Ponieważ dziś pół dnia zajęło mi nabywanie następnego nabytka motoryzacyjnego, obejrzałem tylko jeden mecz, a mianowicie Turcja -Holandia, pozostałe dzisiejsze wyniki VNL kobiet, podaję z mediów sportowych.
Italia - Bułgaria 3:0.
Chorwacja - USA 1:3.
Mecz Brazylia - Korea jeszcze dziś przede mną.
Co do spotkania Turcji z Holandią, to mogę powiedzieć, że Holenderki w tym meczu były frajerskimi harcerkami, ponieważ dwa pierwsze sety miały na widelcu i głupio oddały je rywalkom. Nie to, że Turcja w tych dwóch setach grała źle, bo tak grała, a wieżowiec o nazwie Karakurt więcej punktów straciła niż zdobyła, ale to, iż tulipanki, mimo słabizny tureckiej, zrewanżowały się jeszcze większą słabizną holenderską. Depresja normalna…, panie.
Boże jedyny mój, żeby tak jutro Turczynki grały z Polską, to 3 punkta mamy murowane. Dopiero w 3 secie Turczynki zdemolowały przeciwnika do 15. Ale to z powodu niepomiernej niemożności zespołu holenderskiego, głównie. Pierwszy set to 29:27, a drugi 25:21. Po niesamowitych mękach i obustronnej grze jak kupa.
Nie sądzę jednak, by jutro erdoganki powtórzyły dzisiejsze zapasy w kisielu i, naprawdę, przed naszymi dziewczynami niesamowicie trudny sprawdzian.
Hubi w Stuttgarcie w męce i znoju wyhurkaczył jakiegoś Japończyka o mianie Watanabe, czy jakoś tak. Włosy bolały, patrząc na całość tego meczu.
Brazylia - Korea. 3:0. Świetny mecz, a Brazylijki… ho… ho…, panie. To następne pretendentki do wygrania tegorocznego VNL,
Set I to bardzo dobra gra obu zespołów, wyrównana i Brazylia wydarła końcówkę 31:29. Myślałem zatem, że wynik jest sprawą otwartą, ale w dwóch pozostałych setach Brazylijki pokazały moc i wykonały egzekucję dwa razy do 16.
Niemcy - Tajlandia 3:1. Dla mnie niespodzianka. Meczu nie oglądałem.