W tym pytaniu interesuje mnie, czy pojedynczy panowie mogą być szczęśliwi? czy tylko panie mogą szczerze powiedzieć, że same sobie dają radę, że bez faceta mogą żyć i to naprawdę pięknie?
Jest takie powiedzenie - lepiej sam/a niz w zlym zwiazku. Mysle, ze dotyczy to wszystkich, bez wzgledu na płeć czy preferencje seksualne. To tyle na pocieszenie.
Nie chodzi o pocieszenie, bo nie szukam w tym temacie odniesienia do siebie i żeby mi wszyscy pisali, jak masz być ze złym chłopem, to lepiej bądź sama, ale o obserwacje znajomych. Znam sporo kobiet, które są same. Panny, wdowy, zaradne, ogarnięte, wesołe, aktywne, znam też paru facetów. Niektórzy pewnie biorą pod uwagę jakieś miłosne historie, ale raczej czekają spokojnie na miłość, natomiast część pewnie już niczego nie oczekuje, bierze życie takim jakim jest, radzi sobie, ceni sobie sobie spokój i to co ma i pojawienie się kogoś w ich życiu zburzyłoby im porządek i spokój, tylko czasem tęsknią za kimś w sylwestra, gdy dostają zaproszenie na wesele, gdy widzą zakochanych na spacerze, w kinie restauracji, objętych i całujących się, szczęsliwych.
To chyba same panie prędzej są nieszczęśliwe… Facet to facet… Moze wszystko xd
Jeżeli jest singlem to najwyraźniej bardziej od kobiety cieszą go gry komputerowe czy zmiana pań co noc xd
Single niezależnie od płci mogą być szczęśliwi do momentu w którym przestają być niezależni w codziennych czynnościach.
Ja to na pocieszenie odnioslam do tych co sie przejmuja gadaniem o egoizmie. I uznawaniu singli za gorszy sort.
Co jeszcze tkwi w spoleczenstwie, bo trudno okreslenie stara panna czy stary kawaler uznac za komplement
Rozwodnicy tez na rynku matrymonialnym nie bywaja towarem szczegolnie pozadanym, nieslusznie czesto.
panna z dzieckiem ciagle bywa traktowana niepowaznie
Wdowy i wdowcy to odrebny temat.
Jest tyle schemtow, zaszufladkowan i przesadow spolecznych, ze latwo w te pulapki wpasc
Wypowiedziałem się w temacie poprzednim o singielkach.
O sobie pisać nie będę, bo to nic nie wniesie.
Dodam tylko jedno osobiste wrażenie w tej sprawie. Otóż wiele moim znajomych małżeństw się rozpadło, sporo po wielu latach. Kiedy tak rozmawiałem z rozwódką, czy rozwodnikiem, to każde z nich było w związku idealne, tylko ta była, czy były taaakiii niedobry i to zawsze wina strony przeciwnej.
Chyba tu wyjątkiem jestem, bo nigdy nie rozmawiam z nikim o rozpadzie mojego drugiego związku, a już, Boże broń oczerniać i szkalować swą eks. Było, minęło, koniec. A wina obustronna.
Wypowiedziałem się w temacie o singielkach. Poza tym temat nie powinien być dzielony, bo zagadnienie jest identyczne.
Zdarzyło mi się być przez pewien czas singlem, ale to nie dla mnie. Ja nie byłem wtedy szczęśliwy.
Nigdy nie lubiłem byc singlem.Irytowalo mnie to,czulem ze cos trace…Niestety,zaraz po liceum,po prostu,nie ukladalo sie…Raz lepiej,raz gorzej ale to byly tylko szaleństwa młodości.
Prawdziwy boom przyszedł w wieku lat 30-tu i od tego czasu juz nigdy nie byłem sam.Co wcale nie znaczy ze nie było pomyłek…Byly,a jakże!
Ale to juz był inny świat
Zawsze jakies towarzystwo sie znajdzie, natomiast stan zakochania jest ulotny i często mozna mieć uczucie zbliżone do takiego, ze na dworze słota, a ty sie cieszyz, ze nie masz psa?
Wygodnictwo gra tu pewną rolę. Nic nie muszę, wszystko mogę. A singielstwo najlepiej żeby było życzeniowe, czyli wtedy kiedy chcę mam kogoś przy sobie, a kiedy nie, to żyję jak chcę. Tylko to może być złudne, bo przyjemna jest świadomość, że ma się kogoś bliskiego niezależnie od wszystkiego.
Ciekawe jest singielstwo świadome – coraz więcej osób decyduje się na życie singla (co nie znaczy że w celibacie ) ponieważ zdaje sobie sprawę, ze nie nadają się do życia w związku i nie chcą krzywdzić drugiej osoby nadzieją na “wspaniałe” wspólne życie, z którego nic na dłuższą metę nie będzie. Może to więc jednak sprawa odpowiedzialności?
Raczej zwykłego egoizmu.
Dlaczego egoizmu? Czemu masz robić coś na siłę, jeśli wiesz, że się do tego nie nadajesz? Chcesz uszczęśliwiać ludzi na silę? Związek dwojga ludzi ma być przede wszystkim szczęśliwy, a nie zawierany na silę, “bo takie sa prawa natury”, bo tak wypada, bo tego chce rodzina?
Śpiewać każdy może?
A skąd egoista ma o tym wiedzieć?Nie potrafi nawet spróbować zrezygnować z własnych wygód,niemal nigdy nie myśli o nikim innym tylko o tym jak ON ,pępek świata,będzie się czuł
Sorki, że ja pod prąd, ale egoista to ktoś taki, co raczej nie zrezygnuje ze swego egoizmu. Niech zatem sobie będzie sam w życiu.
Miałem takiego kolesia, który wypadał z hukiem z kilku związków przez swój skrajny egocentryzm i egoizm i zawsze był zdziwiony dlaczego tak się stało. On nie potrafił zrozumieć kim jest.
Pewnie tak. Chociaż też może być tchórzostwo i brak zaufania do drugiego człowieka. No i wolność ma tu ogromne znaczenie.
Bywa i tak…Choć przyznam że nie cierpię wręcz alergicznie gdy takiego typa ubiera sie w piórka cnotliwej odpowiedzialności.
Nie mówiąc już o tym o czym ani on,ani jego satelici nie mają najwyrażniej pojęcia.Czasem jedno spotkanie a w jego trakcie jakies czarowne 5 minut,może wszystko w życiu zmienic.W tym człowieka.
Ale do tego trzeba łaskawie zechcieć nie być nadętym bufonem!
Narcyz. Ja chyba też na takiego trafiłam, chociaż dla mnie był jak grzeczny miś z małymi incydentami, ale wylazło w końcu brutalne niedźwiedzisko, gdy ośmieliłam się naruszyć jego majestat. W jednej chwili zostałam strącona z piedestału i zmieszana z błotem.