WSPOMNIENIE
Miał wtedy 5 lat, ja 9, wracaliśmy nie po raz pierwszy, zresztą, z torowiska i widzę jak by to było wczoraj. Pokazuje mi działający parowóz naśladując rączkami tłoki, przebierając w miejscu nóżkami i wydajać odgłos; - puff…, puff…
Byłem Jego wzorem, idolem, a On moim bezkrytycznym naśladowcą. Byłem Jego niekwestionowanym autorytetem i zawsze miałem rację. Chroniłem Go i broniłem, uczyłem bić się, grać w piłkę, palanta i noża, pływać… uczyłem Go sztuczek na trzepaku, brałem do lasu, pokazywałem jak rozpala się ognisko i piecze w żarze ziemniaki.
Nie zapomnę jak nauczyłem Go grać w szachy, On bardzo szybko zaczął wygrywać, co doprowadzało mnie do rozpaczy.
Jako dziewięciolatek pokochał szybownictwo, a w wieku lat jedenastu był 97 zdobywcą trzeciego diamentu i najmłodszym jego posiadaczem na świecie.
Na początku stanu wojennego uprowadził samolot i kilkanaście lat spędził w Berlinie Zachodnim.
Dzięki niemu zacząłem poznawać Poznań, gdyż tam studiował historię, a mieszkał w akademiku o nazwie Zbyszko. Był muzykalny, grał na gitarze i flecie.
Odwiedzałem Go tam często, dowożąc aprowizację. Tych imprez nie da się zapomnieć.
Niezwykle inteligentny, błyskotliwy niesamowicie lubiany, był duszą każdego towarzystwa.
Kiedyśmy razem imprezowali, całe towarzystwo tarzało się ze śmiechu, gdy zaczęliśmy sobie przygadywać, Jego dowcipne riposty były genialne i błyskawiczne.
Był generalnie bardzo dobrym człowiekiem, ciepłym o wielkim sercu. Miał niesamowite poczucie humoru i dystans do siebie.
Mógłbym do wieczora o Nim pisać i nie wyczerpałbym tematu.
Nie ma go już na tym materialnym świecie. Odszedł wczoraj. I nie wróci. Pozostaje mi tylko pamięć, żal i poczucie pustki.
Lesiu, byłeś najlepszym bratem na świecie…, dlatego płaczę…