Ale chyba raczej nieszczęśliwy? Tak się poświęcił muzyce, że życia osobistego praktycznie nie miał i umarł w samotności.
Miał, tylko się z tym życiem ukrywał. Pochodów jeszcze nie było…
Bo to też były bdb programy.
A pamiętacie Wielką Grę? Dlaczego ją przerwano?
Własnie sie szykowałem do eliminacji w temacie,“Slynne zespoly rockowe lat 70-tych”…
Ale niestety.Program najpierw zawieszono a w chwile potem,zaorano.Na ówczas,nawet pani Ryster nie wiedziała kto za tym stał i dlaczego…
Potem sie juz nie interesowalem ale każdy zdaje sie,“inteligencki” program tak skończył.Tyle ze nie w jednej chwili.
Dzisiaj tak wlasnie,wykańcza sie radio.
Brałem udział w eliminacjach do Wielkiej Gry w połowie 70. Zabrakło mi dwóch punktów do udziału przed kamerami i zostałem rezerwowym. Nikt jednak nie zawiódł z tych co się zakwalifikowali i tę edycję oglądałem w tv. Doszedłbym do finału i tam bym przegrał, bo nie znałem odpowiedzi na jedno pytanie, a ten co wygrał, był rewelacyjny. Tematem była historia.
To w sumie dosyć podobny scenariusz do mojego wystepu w “1 z 10”.Gdybym odpowiedzial na to cholerne pytanie o nazwe jakiegos warszawskiego placu przed wojną a dalej byloby z tymi pytaniami tak jak to obserwowalem,moglbym nawet wygrac.Byly pytania o Modiglianigo,Jacka Wszołe,afrykanskie kraje…Istny raj dla mnie…Ale niestety.
Tydzien pozniej patrze a tu startuje moj kolega od piwkowania…Aaaa…Mowie sobie.Ten przy odrobinie szczescia,wezmie nawet finał!
A jednak nie…Dostal takie pytania ze nawet jezyk mozna bylo połamać…
Bez szczescia w losowaniach,ciezko o sukces w takich zabawach.Ale za to,jaką to miało wartość!
W WG było jednak łatwiej, bo startowało się w określonym temacie i można było się do tego przygotować. Oczywiście, tzw szczęście też decydowało, ale jeżeli ktoś był dobry w danej dziedzinie, to ten udział losu malał. Gość, który wtedy wygrał, był odporny na działanie losu, bo jego historyczna wiedza wręcz powalała. Jego finałowy przeciwnik też był niesamowity, ale wyłożył się na przedostatnim pytaniu, na które ja też nie znałem odpowiedzi. Niestety, nie pamiętam, jak brzmiało, ale dotyczyło czasu przedrozbiorowego.
Kazdy kij ma dwa końce.Owszem,w przypadku tego do czego sie szykowałem,wolałbym WG.Niemniej,jak sam widzisz,szczegółowa wiedza moze zabić.A raczej jakis jej drobny brak.
Byl taki temat dosyć podobny,“Muzyka lat 60-70” ktory obserwowalem sobie,"grając"z fotela…
I doszedlbym do finalu gdzie pytanie bylo proste,gdyby nie…jedno z pytań Adama Halbera na etapie 2 rundy.Tyczylo polskiego big beatu ktory nigdy mi nie leżał…I teraz pytanie,czy tak samo plynnie by mi szło tam,na miejscu
A to juz zupelnie inna zabawa.
Ha, ha i ze mną tak było. Wysiadły nerwy… Wyobraź sobie: znać odpowiedź i powiedzieć coś innego???
“Wyobraz sobie” Nie ma nic prostszego niestety…Mnie sie “udało” Korynt nazwać Kadyksem i choć akurat to mnie nie eliminowało to jednak podcieło skrzydła…
Ryszarda Hanin w filmie Najważniejszy dzień życia miała takie szczęście.
Jeden z 2-3 najlepszych odcinków.
Ja powiedziałam :“Ziemia Ognista” zamiast “przylądek Horn” mimo. że MYŚLAŁAM o przylądku. Nawet p. Sznuk chciał mnie uratować, ale nie dało
rady…