"Statystyka jako obrona przed paniką
Wirus SARS-CoV-2 przedstawiany jest jako niesłychanie groźny, porównywalny z dżumą zarazek. Panika wywołana w społeczeństwie opiera się na przekonywaniu ludzi, że grozi im śmierć, a każdy bliźni, nawet bez objawów, jest potencjalnym zarażającym, a więc mordercą.
Sprawdźmy, jak jest naprawdę. Jakie jest faktyczne prawdopodobieństwo śmierci z powodu choroby COVID-19? Skoro władza straszy nas statystyką, wykorzystajmy ją do psychicznej obrony. Weźmy pod uwagę uśrednione dane z ostatnich lat.
W Polsce rocznie umiera około 400 tysięcy osób, co daje około 1100 osób dziennie. Prawie połowa z tych osób umiera wskutek chorób układu krążenia, jedna czwarta zaś wskutek nowotworów. Wśród innych czynników odpowiedzialnych za zgony są: zapalenie płuc, cukrzyca, alkohol, samobójstwo, wypadki drogowe, narkotyki, wypadki w pracy.
Na grypę w sezonie jesienno-zimowym (a więc w ciągu 6 miesięcy) choruje w Polsce około 3.5 miliona osób, z czego 15 tysięcy wymaga leczenia szpitalnego, a około 150 rocznie umiera (trzeba jednak pamiętać, że grypy nie wpisuje się jako przyczyny zgonu, jeśli pacjent miał jakiekolwiek inne choroby).
Na tym tle COVID nie wygląda specjalnie groźnie. W ciągu ponad 7 miesięcy na “czystego covida” zmarło według oficjalnych danych 320 osób, w szpitalach zaś znalazło się około 5 tysięcy osób. Liczba zakażonych szacowana jest na 125 tysięcy, ale nie można ich uznać za chorych, gdyż większość z nich nie ma objawów albo ma tak słabe, że w normalnej sytuacji nie udaliby się do lekarza. Nawet gdyby w ciągu roku dane te podwoiły się, to i tak chorobę tę trzeba uznać za mało istotną przyczynę śmierci w porównaniu z innymi."