Potraficie udzielić 1 pomocy?
Tak, ja z tego pokolenia co to juz w podstawowce przysposobienie obronne bylo, nie liczac tego, ze na studiach w ramach studium wojskowego na siostre milosierdzia usilowali mnie przerobic.
Kwestia, ze potrafic nie znaczy to lubic.
Amen
Uczono nas tego w szkole średniej, ale kiedy to było?
Zastosowaniem ówczesnych metod, to dziś pewnie prędzej byś uśmiercił niż pomógł.
Jakieś dwa lata temu.
Na ośmiogodzinnym kursie udzielania pierwszej pomocy, dwudziestu chłopa próbowało wskrzesić manekina.
Defibrylator, sztuczne oddychanie, bandaże, opaski uciskowe, usztywnianie konczyń, masaż serca, pozycja bezpieczna.
Nic nie pomogło. Pierwsza pomoc przyszła jako druga. Niestety.
.manekina nie udało się uratować.RIP.
wbrew pozorom te “owczesne” metody w warunkach polowych lepiej sie sprawdzaja niz wspolczesne,
a najlepiej to na tym znaja sie takie stworzenia
Pod warunkiem, ze rum nie jest chrzczony, a nie daj boze, nie został wcześniej wypity.
e tam rum, taki szwajcarski bernardyn to w beczulce ma porzadna nalewke ziolowa od ktoregos z zakonow (wiekszosc z nich faktycznie smakiem i zapachem, nie mowiac juz o % umierajacego na nogi postawi - bedzie zwiewal gdzie pieprz rosnie)
Nie wiem, co tam w tej beczułce. Nigdy nie byłem taką ofiarą, ale widać wypadku nie tylko po ludziach chodzą.
Jakby tam była dawna Vistula, wolałbym być nadal nieprzytomną ofiarą.
Albo dederowski Cristal.
Choć węgierskiego ginu (rocznik dobry, bo 1980) nic nie przebije.
.po zakupie trzeba było szybko wypić, bo szklana butelka robiła się miękka.
Nigdy nie udzielałam, nie odświeżałam wiedzy więc pewnie najpierw zadzwoniłabym na 112
Wietnamska wodka ryzowa w DDR, 60% zajzajeru w litrowej zielonkawej butelce z recyklingu.
Choc mi to wystarczy jakakolwiek amerykanska whiskey zeby profilaktycznie udawac osobe nie do odratowania.