Twoja wypowiedz dobitnie wyjasnia, dlaczego nie kazda przedszkolna milosci przetrwa probe czasu…
W przedszkolu miałam adoratora..pierścionek zaręczynowy kazał matce dla mnie kupować ![]()
..chyba dostałam go..ale nie pamietam
On po paru pobytach w przedszkolu zniknął..chyba się przeprowadzili.. ale ja nie pamietam go prawie..to było uczucie jednostronne jego ![]()
Piereszy ulubiony w szkole był kumpel Wojtuś z ławki w 1 albo 2kl podstawowej, świetnie się dogadywaliśmy
..ale dzieciaki wszystko zepsuły dokuczając nam gadając “zakochana para,Jacek i Barbara”…Mimo, że siedzieliśmy razem, już się raczej nie odzywał
a potem przeprowadziłyśmy się z mamą.
W 6 klasie chodziłam na spacery z kolegą i jego psem.. po roku byliśmy razem może z 5 dni
Chwilę wcześniej był z taką niefajną dziewczyną, co mi chłopaka odbiła..więc był wcześniej zawód już i wystraszyłam się, bo mi za poważnie się zrobiło przez obiadki z rodzicami itp. ![]()
![]()
Odwrotnie.Przytrafilo mi się to może 3-4 razy.Min. ostatnio, na koncercie jubileuszowym Krzesimira Dębskiego..I był to jedyny przypadek gdy wydawało mi się ze rozumiem dawne zauroczenie.W pozostałych sytuacjach jakie jestem w stanie sobie przypomnieć,raczej zastanawiałem się,co za licho mną wtedy targało… ![]()
No no…W przedszkolu?Bomba!
Ja zacząłem w pierwszej klasie.Nosiłem tornister ślicznej Iwonce.Niestety,podobnie jak u Ciebie,wyprowadzila się bodaj do Gdańska.
I podobnie z tymi rymowankami na cala ulice…Tylko ze mnie się to przytrafiło w Chorzowie,gdzieś w połowie podstawówki.Zawsze gdy odprowadzałem na tramwaj Basię,doskakiwala do nas grupka na rowerach i jechali po nas
Zakochani to jedyne co pamietam…
Sugerowałbym kolorek dla Ciebie!
dzieci sa okrutne ![]()
Chcesz kolorek jest kolorek…
Zazdrosne, tez by tak chcialy ![]()
Kiedyś przyszłam z średniej wielkości torbą na zajęcia. Po wykładach wracam sobie z tą torbą. Kolega z roku zaproponował odprowadzanie i przy okazji poniesienie torby. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że torba jest bardzo lekka i że poradzę sobie. On jednak myślał, że ja tak kurtuazyjnie i wziął ode mnie torbę. Niósł ją jak gdyby nigdy nic z kamienną twarzą. W środku była zwinięta ultralekka karimata, której używałam wcześniej na zajęciach sportowych… Do dzisiaj na wspomnienie tej sytuacji chce mi się śmiać.
No ale sama przyznaj, że noszenie torby przez kolegów było bardzo miłe i przeważnie wcale nie o ciężar tu chodziło. ![]()
@joko Jeśli ktokolwiek pomaga w niesieniu torby, zwłaszcza ciężkiej, to jest to bardzo miłe.
Byle to nie byla osobista torebka, bedaca zresztą czescia garderoby.
Zetknelam sie z dziwnym dla mnie wiejskim bardziej obyczajem, ze zona/ dziewczyna szla przodem, a za nia radosny partner niosl odswietna torebkę. Elegancja, Francja w drodze na niedzielna mszę.
@Radomiła Noszę biżuterię niezmiernie rzadko… Mam takie poręczne pudełko z szufladkami, wyłożone aksamitem, taka praktyczna podziałka na pierścionki też tam jest, pudełko jest więc pełne, a ja zaglądam tam niezmiernie rzadko z okazji wielkich imprez, albo nagłego natchnienia na świecidełka… I pewnego dnia dostaję wiadomość na whast upp z pytaniem czy jakaś biżuteria mi nie zaginęła… Jestem zdziwiona. Mama dziewczynki z klasy młodszego syna. Ona? Czemu? Okazuje się, że mój młodszak oświadczył się koleżance z klasy, przy pomocy mojego złotego pierścionka, który dostałam jeszcze w czasach szkolnych, od jakiejś znajomej mojej Mamy. Dziewczynka pochwaliła się pierścionkiem zaręczynowym swojej babci, ta jednak zauważyła, że to jakiś drogi podarek, zgłębiła temat i na szczęcie zabrała artefakt zanim zaginął…
Tam na szczęście rodzice o wszystkim wiedzieli i zakupili na życzenie synka pierścionek ![]()
![]()
W przedszkolu mozna spotkac przyszlego meza….w swojej grupie.
To był w tych czasach taki nic a nic niebolący gest.A maluch czuł się rycerzem ![]()
Bardzo lubię to wspomnienie.Mam na myśli Iwonkę…Wtedy tornistry bywały ciężkie.Książka-zeszyt x 4-5,piórnik i inne cuda,typu kredki…
To mi przypomina inną historię…
Poza tematem więc przepraszam ![]()
Niemniej…Kiedyś latem, wdrapywaliśmy się na Turbacz.Nie jest to góra jak w Himalajach ale…troche nużąca.Zaofiarowałem sie pewnej Basi,że wezmę ten jej nieszczęsny plecak…
Kurde,jak walizka Fąferskich,jeśli wiesz co mam na myśli! ![]()
A do tego,w połowie drogi,dopadła nas ulewa taka że po kolana szliśmy w jakimś dziwnym,żółtym piachu…
Plus tych moich kilkanaście już wtedy,kilo na plecach…
Mój kolega wspominał:
-A Juras trzymał się za plecy i zasnął potem na ławie dębowej! ![]()
Fakt… Hotelowe pastwisko to nie było…
Ale gdyby było…Wspominałbym dzisiaj? ![]()
Dokładnie. Takie rzeczy się pamięta
Wrzuć taki temat a już film się wyświetla ![]()
Ale to fajny film
