Każdy słyszał o samospełniającym się proroctwie. W uproszczeniu to coś, jakiś szereg działań który ma być w założeniu dobry i uchronić człowieka przed tym czego się obawia… a w praktyce z każdym kolejnym działaniem uprawdopodobnia to przed czym ma chronić.
Uwaga! To konstrukcja myślowa, nie mająca źródła w żadnym konkretnym państwie… chyba
Niekiedy politycy posługują się religią. Często przy tym zwracają uwagę na upadek moralności, zachowań i odejście od prawdziwej wiary. Nawołują do powrotu na właściwą ścieżkę i starają się wtłoczyć w to całe państwo.
Ludzie widzą, że upadek następuje, podobnie jak odejście od religii… więc głosują na sanatorów. Oni przeprowadzają swój plan wprowadzając jedyny słuszny kurs i tworzą państwo wyznaniowe. W teorii, wszystkie podejmowane działania mają uchronić naród przed boską karą za odejście od kultu. W praktyce, żeby to wprowadzić w wielu miejscach trzeba naruszyć zasady religii którą się wprowadza.
Po jakimś czasie jest się bliżej tego czego się obawiano na początku.
I teraz pytanie: A co jeśli owi politycy są tylko narzędziem boskiej kary? Być może zostali wybrani, według ściśle określonego planu bóstwa, które już wcześniej postanowiło ukarać naród, a teraz posługując się wyrafinowanym poczuciem humoru, zsyła nań plagę która z jego symbolami prowadzi ich do nieuniknionej kary?
Ale dlaczego w założeniu dobry? Przepowiednie bywają i złe
Samospełniające się przepowiednie poznałem w praktyce tylko na wykresach walut. Zaczyna chodzić pogłoska, że kurs spadnie. Niektórzy wierzą i zaczynają sprzedawać trefną, w założeniu, walutę. Inni widzą, że faktycznie kurs nieco wyhamowuje i dołączają do sprzedających obawiając się strat. Po niedługim czasie sprzedających przybywa i kurs faktycznie leci na łeb.
Biblia jest najczęściej wydawaną książką, a najrzadziej czytaną. Ludzie nie wiedzą w kogo wierzą. Zatem w zasadzie, gdyby wierzyć w tego biblijnego boga, to kara jaką zsyła na nas póki co jest bardzo łagodna.
Coz Biblie,jak i ewangelie pisali ludzie w czasach,gdy pismo znali nieliczni,napewmo nie biedny chlop,czy rzemieslnik.
A wiernych czyms trzeba bylo postraszyc,by zbytnio nie podnosili glowy.
Ostatnio bylo glosno o odnalezieniu Ewangeli z 47r ne.i co?cicho sza,tekst nie zostal ujawniony,pewjie trafi na liste apokryfow.
Na dobra sprawe i Dekalog zostal zmieniony,bo nie byl na reke chierarchom koscielnym.
Ta ewangelia już jest apokryfem, skoro nie była powielana i nie trafiła do nowego testamentu. Wiele takich ewangelii istniało. Ale w 5 wieku wybrano tylko te cztery, choć ich twórcy nie znali nawet Jezusa - pewnie były najbardziej zbliżone do siebie.
Z tego co się orientuję, to te w apokryfach też są bardzo zbliżone. Teksty z kanonu się tam potwierdzają… pewnie dlatego są tak groźne, bo jak jedno się potwierdza, to rośnie również wartość tego czego w kanonie nie ma
Teorie paradoksu masz dobrze whjasniona na podstawie walut.
Tyle,ze nie do konca.
Sa ludzie,ktorzyskupuja te wakuty,moga sobie pozwolic na tymczasowe straty,by w efekcie kocowym zyskac i to sporo.
Wszystko oparte jest na rownowadze.
Gdy ktos traci,inny zyskuje.
Te samorealizujace sie przepowiednie yo nic innego,jak manipulacja,by wadka grupa osob,zyskala i to znacznie.
Jeśli teoria boskiego paradoksu jest prawdziwa, to każdy polityk jest narzędziem boskiej kary i nie ma znaczenia, którego się wybierze ani co on później zrobi, albo czego nie zrobi. Wolisz dżumę czy cholerę?
Nie wiem co tam dokładnie jest w apokryfach bo właśnie chyba nie ma dostępu do nich (jako całego tekstu), a to czego się dowiedziałam, to to, że podobno nie przedstawiają Jezusa jako takiego pełnego cnót i dobroci. Być może takie przedstawienie sprawy nie było korzystne dla Kościoła