Oto…przechodzę wreszcie na inne obuwie niż zimowe!
Co za ulga!
Mogłem wcześniej ale tutaj zawsze jest jeszcze kwestia deszczu…
Tak czy siak,witaj wiosno
A to Ty masz jak w wojsku? Tam jest regulamin mundurowy i zmiana odzieży i butów następuje określonego dnia a nie pod wpływem pogody
Wiosna zaczela sie 21, więc kolega nieco by zaspał
Ja cały rok z wyjątkiem dni bardzo śnieżnych chodzę w skórzanych, czarnych sportowych reebokach. Wygodne i noga się nie poci.
Ja juz dawno przerzucilam sie na “adidaski”. Tak, to byla ulga. Teraz wyczekuję mozliwosci chodzenia w sandalach.
Moze wtedy stopy przestaną mnie bolec az tak…
W pomieszczeniach chadzam w obuwiu zmniennym.
Nic z tych rzeczy.Ale zimą musi być zimno jak powiedział klasyk i nawet nie zawracałem sobie głowy letnim obuwiem.Ledwie dwa razy w lutym ruszyłem i wracając po zmroku,gorzko żałowałem…
No widzisz…A ja chodzę w wysokich,skórzanych butach na wzór kowbojski lub we włoskich"ogrzwewanych" i nieco ponad kostkę.
Tak że dla mnie jest róznica.
Zresztą ja nie narzekam.Lubię i starannie dobieram swoje obuwie.Ale za"lekkością bytu" po prostu się stęskniłem.
Ja stosuję różne obuwie. Na trudny teren, noszę buty trekkingowe, najlepiej jak są wodoszczelne, z wysoką cholewką. Na betonową dżunglę, noszę lżejsze obuwie, tzw “adidasy”. Sportowe stosuję przy treningu, bo są lekkie. O ile o inną odzież nie dbam za bardzo, to jeżeli chodzi o obuwie, przykładam wagę. Na lato to, sandały. Zależy też od pogody, co ubiorę.
Witaj w klubie sandałowców!
Bo już myślałem żem ostał się sam…
Sandały nie są złe, pod warunkiem jak się myje stopy, i nie ubiera się skarpet. Zresztą, uważam sandały za świetny wynalazek, w upalne dni to zbawienie. Są wygodne, lekkie.
Jak możesz w ogóle dopuszczać myśl o niemyciu???Brrrr…
Nie mówiąc już o skarpetach w sandałach
Coorna,myślałem że to juz cywilizacyjnie,mamy za sobą…Jak zwykle,naiwniak…
To zapraszam na Costa Blanca. Choć sandały wystepuja czesto w wersji nieco bardziej zabudowanej. Takiej rzymskiej.
a ja - bez sandałków latem??? To sie nie da.
Są takie osoby, co się nie myją za bardzo. Ja się myję codziennie. No i z tymi skarpetkami, też widziałem.
Zdarza mi się nie umyć, ale dlatego że jak kilka dni jestem na łonie natury, i nie mam możliwości się umyć (w sensie wykąpać). Jak wracam do domu, to się myję. I czuję taką ulgę.
Kolego, niedawno czytalam, że gdzies w Twojej okolicy dokopano sie resztek rzymskiego żołnierza, ktory do sandałów caligae mial cos w rodzaju skarpetek.
Widac cezar mu pożałował na porządne buty na zime?
Podobnie jak kiedyś @birbant pisał Rzymianie na polnocy zaczeli nosic spodnie.
Dokładnie.
Łono natury bez dostępu do choćby strumyka,to kłopot.Chyba mi się to,poza autostopem,nigdy nie zdarzyło…
Nie identyfikuję się z żadnym rodzajem wojskowości a na daleką północ tymczasem,się nie wybieram.
Nie ma to jak zimny gorski srumyk…
A tak serio?
Ja zimna nie lubie, morsowanie to dla mnie jakies zboczenie typu masochizm, ale jak cieplej wody nie ma, to i zimna musi wystarczyć…
Ja w sandałam tak przez pól roku w roku pomykam… jeśli tylko jest to możliwe… Od kwietnia do wrzesnia - października…
Witaj w klubie
Ja zazwyczaj,od maja do pazdziernika
A kto wymyślił, że do sandałów nie nosi się skarpet?
Osobiście sandałowcem nie jestem i nie noszę, ale ciekawi mnie ten “obowiązkowy” brak skarpet do sandałów.
A tak przy okazji, sandały są obuwiem noszonym już w kulturach starożytnych, ale tam gdzie klimat te sandały wymusił.