Ja co najmniej dwukrotnie. Raz uratował mnie młodszy kolega. Dopiero próbowałem nauczyć się pływać, a on już umiał. Drugi raz sam wypłynąłem, gdy letnicy zdjęli mi córkę z pleców, bo utopilibyśmy się obydwoje Nie myślałem, że miałem takie słabe ręce do pływania…
Raz też widziałem, jak niechcący topił się ok. 18-latek. Długo walczył i krzyczał, aby nie utonąć. Wyciągnięto go, chyba przeżył. Myślałem, że tonie się szybko i cicho, a on walczył o życie z kilka minut cały czas krzycząc przy tym.
Tak, zdarzyło też dwa razy W Dąbrowie Górniczej na Pogorii. Okrutnego kaca miałem i pływaniem chciałem go zaleczyć. Zasłabłem i mnie inni wyciągnęli. Miałem wtedy z 27 lat.
W czasach kawalerskich w Jarosławcu, wypłynąłem za daleko w morze i nie dałem rady wrócić, bo był odpływ. Co prawda, nie tonąłem jeszcze, ale już wiedziałem, ze nie dopłynę na plażę. Na szczęście pojawiła się łódka rybacka i to mnie uratowało. Gdyby nie ta łódeczka, na Pytamy nie byłoby birbanta.
Po pierwsze nie wyobrażam sobie, by topić się w sposób “chcący”
Nawet podobny temat chciałam kiedyś zapodać pn. “W jakich okolicznościach nauczyłeś się pływać”, bo jeśli chodzi o mnie, to “ten pierwszy raz” mógł się skończyć w moim przypadku naprawdę tragicznie (w dodatku na basenie pod czujnym okiem ratownika). Ale na szczęście żyję !
Topiłam się dwa razy. Raz w w/w sytuacji, a po raz drugi uratował mnie kolega wyciągając mnie spod morskich fal, w których nagle gdzieś zniknęłam a on jeden się mną zainteresował (to znaczy moją nieobecnością… )
Do dziś jestem mu wdzięczna za jego czujność
@ZiraaeL to jest tzw. fala powrotna jak pisalam.
i nie jest to legenda - jest bardzo odczywalna jak sie dalej wyplynie i wraca - trzeba to brac pod uwage i nie szalec.
silne prady to inna sprawa - ale te raczej ida rownolegle do brzegu, nie wciagaja od ladu.
latwo odplynac kawalek od ladu, z powrotem moga byc juz problemy.
@okonek@ZiraaeL Bałtyk ma to do siebie, że nieraz nie można wrócić z powrotem wpław.
Wielu o tym nie wiedziało i już ich nie ma. Za to pięknie i lekko płynie w kierunku Szwecji,
Raczej bardzo walczylam ( i jak widac wygralam) w tym roku w Bałtyku gdy naprawde niechcący wpadlam w taką niespodziewaną głębię. Do tego wiatr i fale się nasiliły. Myślalam ze juz nie dam rady ze się poddam. Bolały mnie pluca i ramiona. Gdy poczulam grunt pod stopą na takiej plyciźnie poczulam ulge…ale zaraz nastepna fala znow mnue zepchnęla i wtedy sie opilam wody i jeszcze raz walczylam. Potem odpoczynek i refleksja ale jak teraz wroce do brzegu? Gdy tak szlam tą plycizną wzdluz brzegu zobaczylam ludzi a to znaczyło ze ten rów się konczy. Potem na wydmach zwymiotowalam tą wodę i dlugo odpoczywalam.