U Was w rodzinach w niedzielę tradycją jest rosół

jako pierwsze danie?

1 polubienie

Nie. Rosół to nie zupa, to taka tłusta woda z solą. Zupa musi być gęsta i wieloskładnikowa. Najlepiej warzywna. Dziś miałem chłodnik. Mmmmmm!

3 polubienia

Poza tym rosół nieharmonijny jest. Z mięsa zwierząt!

4 polubienia

Tak

3 polubienia

Oczywiście, że masz rację. Chodziło mi o siłę tradycji, gdy dawnymi czasy na pierwsze często był rosół, a na drugie zaszlachtowany drób…

Nie pamiętam kiedy u mnie był rosół na obiad.

2 polubienia

Młody jesteś, to może niezbyt pamiętasz czasy PRL, choć zwyczaje u ludzi bywają różne…

Młody? CHyba mnie z kimś pomyliłeś :slight_smile: Czasy PRL pamiętam doskonale, bo żyłem w tym ustroju przez dwadzieścia parę lat

2 polubienia

Zdecydowanie,tak!Rosół to podstawa i jest u mnie jako rodzinna zupa, od dziecka.Sam tak regularnie o to nie dbam bo lubię dosłownie wszystkie zupy, z wyjątkiem trzech.A apetyt mi dopisuje i często domaga się zmian.
Gdy jednak zawitam do domu, od razu mogę być pewny jednego ze w kuchni już czeka na mnie rosół i to na przynajmniej, dwa dni.
Bardzo mało zmieniło się od dzieciństwa.Jedynie doszło kilka zup jak np. kurkowa na rosole, serowa z grzankami czy egzotyczna,multigavatiny z ryżem która przypomina trochę ogonowa…
I w ogóle…Obiad bez zupy to nieporozumienie.

4 polubienia

Miałem na myśli młody w stosunku do mnie, 76-latka…

A których nie lubisz?

2 polubienia

Ścieku kapuścianego który wyzwala we mnie więcej agresji niż hip hop i disco polo razem wyjęte.A dalej “zupa” z krwi oraz wszelkie bryje owocowe.
Zaznaczam ze jadam z pasją WSZYSTKIE owoce,z wyjątkiem jednego :innocent:

3 polubienia

Kiedyś tak, teraz już nie.

1 polubienie

Kapuśniaku nie jadłem wieki całe. Zupy z krwi nigdy, a owocowe kojarzą mi się z koloniami letnimi.

2 polubienia

Tam były jeszcze zupy mleczne…Wszyscy tego nie cierpieli a ja jadłem!I bardzo sobie chwaliłem :blush:
To gadanie nakręciło mnie znowu na zupę której nie umiem robić tak jak moja żona potrafi…Szczawiowa z jajkiem!!!Ech :innocent:
Musze się w domu upomnieć,pod koniec lipca :rofl:

4 polubienia

Jazdy na kolonie na kipie ciężarówek na drewnianych ławkach, też nie możesz pamiętać…

1 polubienie

Ja na kolonie jeździłem luksusowymi autokarami, o ile za takie można uznać Jelcze- Ogórki.

4 polubienia

Spałem kiedyś na Turbaczu,na lawie dębowej,blisko 8 godzin…Byliśmy udupieni przez nieprawdopodobna burze…
A na jakieś kolonie,jechalem na drewnianych ławkach w Nysie.Nie znam powodu, mialem wtedy chyba 9 lat…Było nas w tej Nysce chyba 8…

2 polubienia

Myślę, że miałeś i masz bardzo ciekawe życie, jak chyba większość na Pytamy, ale czy mógłbyś powiedzieć, że zgarnąłeś główną, maksymalną wygraną świadomościową, jak ja - zwłaszcza tą o cywilizowanym gatunku ludzkim jako jedynym nieharmonijnym, bezmyślnym, patologicznym gatunku na Ziemi?

Ja nie miałem ciekawego życia, raczej koszmarne, ale gdybym takiego nie miał, a lepsze, nie miałbym szans na moją główną, maksymalną wygraną świadomościową. Przy lepszym życiu korzystałbym z jego atrakcji, a nie sięgałbym po najmądrzejsze książki ludzkości.

Dobry rosół nigdy nie jest zły.
A tradycja? Tradycyjnie w niedziele to zaczynasz nie lubic poniedziałków :partying_face::desert_island:

2 polubienia