Ja na koloniach to bylam trzy dni. Potem milicja mnie szukała po calej Polsce, a ja jadlam obiad w domu. Pozniej tata nie ryzykował i jezdzilam wakacyjnie na obozy harcerskie, wedrowne i różne takie. Skoszarowanie to nie moje. Sa pewne procedury - ale pewnie po to, zeby wiedziec czego unikać???
Nawet nie wiesz, ile bym dała za zupę szczawiową @collins02 .
Powiadasz, że pod koniec lipca będziesz w Polsce? To brzmi interesująco.
Do Polski wyjeżdżam via Berlin - @benasek w najbliższy piątek i będę w Polsce do początków sierpnia. Do Poznania mam z Golczewa nieco ponad 2 godzinki.
Uwielbiam rosoły. Luudziee…, jak sobie przypomnę rosoły na styl wołyński, które w dzieciństwie i młodości jadałem u moich cioć na wakacjach, to już ślina na klawiaturę leci mnie. Zawsze na kości wołowej z kaczki bądź koguta. To były kwintesencje rosołu. I zawsze w niedzielę. Bardzo lubię generalnie zupy, aby tylko w nich żadnych krupów nie było i innych paskudnych grysików czy ryżów.
U moich teściów na Wigilię był zawsze rosół ze świeżego dorsza gotowany na płetwach, ogonach i łbach, które po zrobieniu wywaru szły precz, a w wywarze pulpeciki z dorsza owego bo to rodzina rybacka. Poezja smakowa. Ale pod warunkiem, że ryba z burty, a nie ze sklepu. Ryba złowiona a sklepowa, to dwa różne światy.
Żeby nie było ale tradycyjny barszczyk z uszkami też u teściów występował jako konkurencja rosołu rybnego i wszyscy zżerali jedno i drugie.
Bo kolego rosol gotuje sie na niewielkim ogniu i tydzień.
Nic tak nie smakuje jak wywar z tego co masz . Kosci, zestaw na winie? Co sie nawinie z braku piwa?
Bigos, paella, rosol,
Wiem paelli to nie tkniesz kijem, ja zjem te pare ziarenek ryżu co sie do walencjanskiej przykleily.
Gotowanie rosolu ma tajemnicę - wymaga czasu i miłości
Każda potrawa wymaga czasu i miłości, a przynajmniej starań, żeby się udała. Faktycznie ten rosół, o którym wspominałem gotowany był na ogniu, ogień na drewnie. I trwało to ze 4 godziny, o ile pamiętam.
Nie wiem, co to jest ta paella, ale jak ryż wchodzi w rachubę, to jak dziękuję bardzo.
Paella niekoniecznie musi byc z ryżem. Mozna to zrobic z drobnym podsmażonym makaronem typu nitki nazywa sie to fideua
Ja to wyjadam z tego białko, jak sie jakies ziarenko do fasoli, ryby, krewetki przyklei? To otruc nie otruje, ale rozgladam sie za drobiem pawia meczyc nie będę .
Bigos tez niby sztandarowe polskie? Ale moj bigos to kapusta i to dobrze skwaszona ma nadawac smaku wyborowi mięs wszelakich Jak chcesz otruc kolege collins? To salatka siekana na drobno i kapustą poprawiać
Ja zasadniczo jestem wszystkozerna jak ktos umie zrobic z niejadalnego jadalne
Krewetka? Brr… dziękuję uprzejmie…
No i przez harmonika zachciało mi się rosołu. Jutro ugotuję!
Mylisz się
przynajmniej czesciowo.
Byle jaki rosół to faktycznie tłusta woda z makaronem, ale dobry rosół wymaga czasu, wielu składników, finezji i jeszcze raz czasu. Wtedy wychodzi poezja.
Choć rozumiem twoje stanowisko. z przyczyn rodzinnych przez wiele lat rosól był dla mnie niejadalny.
U mnie tym razem w niedziele była pomidorowa - jezcze jest na jutro ostania porcja. Z makaronem muszelki.
Owocową zgotowałam jakoś niedawno. Mąż kupił wisni drugiej świeżości które gwałtownie wymagały szybkiego przetworzenia by się nie zmarnowały. Wyszła Bajka - smak dzieciństwa. Natomiast z dziecinstwa zdecydowanie nie lubię manny
Zjesz. Mam dar przekonywania w kwestii morskiego, byle nie surowe ostrygi sa bezczelne
Ale będe tylko 4 dni…22-25…Ok.Jak coś wykroisz
Wykroi się.
Krewetki? A w życiu…
A żabę próbowałeś?
Ja się nie przełamałam. Nie dałam rady.
A krewetki? Są całkiem spoko…
Próbowałem i żabę, i ślimaka. Zjadliwe, choć mnie tyłka nie urwało. Dla mnie smak neutralny. Mogę się obyć.
A krewetki są spoko, jak ich na swem talerzu nie widzę. W zeszłem roku spróbowałem. Mdłości trwały pół godziny.
To lepszy w tym jesteś. Nie próbowałam ani żaby ani ślimaka.
Wielu rzeczy nie próbowałam…
To, że próbowałem nie jest powodem do lepszości.