U2-gdy rock jeszcze był rockiem

W sumie to…bardzo o muzyce sobie pogadaliśmy :grin:

1 polubienie

Obyczajówka…Czasem ściśle związana z muzyką…Choć wole aby tak nie było.
Rock odpowiadal na to co w spoleczeństwach ale dzisiaj robi to jedynie hip hop jako zjawisko.
I to muzyką nie jest i nigdy nie będzie.
To jest zaprzeczenie muzyki.
Sztuka sprowadziła sie do poziomu manifestu i to bardzo doraznego.Ulica rządzi a uliczni terminatorzy wyslugują sie popularnym tendencjom,próbując wmówić gawiedzi ze to awangarda… :face_with_raised_eyebrow:

Między mną a bratem jest malutka różnica wieku i sporo rzeczy mieliśmy wspólnych (byliśmy bardzo zgodni, co nie zawsze się wśród rodzeństwa zdarza). Zainteresowania mieliśmy całkiem różne. I dzisiaj mi się przypomniało jak na jego nagraniach (Jimi Hendriks) nagrałam sobie coś tam Kwartetu Warszawskiego. On tego Hendriksa nagrywał z kolegą z pożyczonej (już oddanej) kasety w piwnicy, bo tam najłatwiej było o ciszę i dźwięki z ulicy tak nie dochodziły. A ja zadowolona nagrałam sobie piosenkę z koncertu życzeń w radiu i mu puściłam, żeby posłuchał jaka fajna i on już widział na jakiej to kasecie i tak stał w drzwiach i słuchał i łzy bezgłośnie kapały mu na golf. Nic nie powiedział, ale jak zobaczyłam jego minę, to byłam gotowa odrąbać sobie łapy, żeby więcej mu czegoś takiego niechcący nie zrobić. Za wszystko, co wtedy miałam dokupiłam nam dwie kasety (na tyle wystarczyło), żebyśmy mieli ich więcej i żeby takie coś już się nigdy nie zdarzyło, no ale to nie przywróciło mu nagrań z okazyjnie wypożyczonej wtedy kasety, takiej nie do zdobycia i nie do wypożyczenia. :face_with_hand_over_mouth:

1 polubienie

Moj ojciec kiedyś,gdy byłem w szkole,mial mi nagrać Floydów.Pamiętal ale…Pomylił pudełka z taśmami i zmazał koncert Uriah Heep…Faktycznie,wtedy takie straty to bezsilność a w tym przypadku,jak sie mialo okazać,wiele lat nim odzyskałem stratę…
Jakos to jednak przeżyłem :innocent:

1 polubienie

Wrrr…wrrr…prrr…prrrr…typ typ… i znowu. :joy::joy::joy:

1 polubienie

Ty sie śmiejesz…Ja w sumie też…Ale wtedy to był dramat…Moja ulica"była w sercu miasta".Zamknieta z jednej strony.Prawie każdy samochód albo startowal albo kończył,przez co pierdział jak cham na stołówce a moje radio przyjmowalo to jak bibuła atrament…
Nagrać 3minutowy hit Slade czy Suzie Quatro sie z reguly udawalo…Ale juz z Floydami czy innymi dluzszymi formami,był wieki kłopot.

1 polubienie

Hahaha pierdział jak cham na stołówce :joy::joy::joy:

No to jeszcze bo wczoraj/dzisiaj mi uleciało…
A była taka,Magda chyba…Wpadlem na nią w Wawrzynku na giełdzie [@Benasek Ci powie co to…] Samotna i do tego ładna dziewczyna z pudlem na 100 winyli…No nawet wtedy to było zjawiskowe!!!
Wiec sie przykleiłem :wink:
Kupiłem za 2500 [to dzisiajsze ok. 25 zl] plyte kanadyjskiej grupy The Motels [jak sie okazalo,najlepszej w dyskografii!] i kontakt był…Kiedy ona do mnie przyjechala sie uczyć[serio! :innocent:] zakochala sie w…stojacych w kącie filodendronach…I ja je jej dalem za darmo.Czyli…Za dwie inne plyty… :innocent:
I zawiozłem do akademika na Rataje.Podobno widok mnie,dlugowlosego z donicami filodendronów na schodach był,cytuję,“filmowy” :sunglasses:
Ale nie o to chodzi…To byl chyba ostatni taki numer w życiu gdy…po prostu zasnęliśmy sobie w objeciach jak male dzieci.
Jak wtedy na weselu z Alą co z pewnością Ci juz opowiadałem…

2 polubienia

Uwielbiam te Twoje opowieści :grin:

1 polubienie

Sam sie czasem za głowe łapię,ile to sie kiedyś dzialo…
Inna sprawa ze emocjonalne podejście czyni cuda…Smartfonowe zombie nawet wielu rzeczy nie zauważą…

Az żal tych dzieciaków…Z drugiej strony,jako rodzic…Wyobrazasz sobie ze dziecko wychodzi, nie wraca o konkretniej godzinie, a Ty nie możesz sie skontaktować?? Ja nie…Nie tylko dzieciaki dzięki albo przez możliwości sie zmieniły, rodzice też.

1 polubienie

Czasy byly inne…Wtedy jak pamietam,nawet sie ludzie specjalnie nie niepokoili."A pewno poszedł gdzieś…"Plus znikanie na 2 godziny w kinie Olimpia :rofl:
Dzisiaj policja i blady strach…Choć czasem to te same ulice…
Moj siostrzeniec odjechal sobie ze strażą pożarną by po 5 godziinach wrocić z rumieńcami bo teraz opowie jaką miał przygodę…A moja siostra o krok od jakiegoś “ojomu”
I to sie tak fajnie dzisiaj opowiada…
Czy kiedyś tam,bedzie sie tez tak fajnie opowiadało?

Doskonale sobie to wyobrażam bo tak kiedyś było.Wyjście z domu było"obudowane" przyrzeczeniami o punktualnych powrotach i tego sie jako dzieciaki,trzymaliśmy.Wystarczyły zegarki…
Tylko wtedy wychodzliśmy z domu czasem na pół dnia albo dlużej praktycznie bez strachu ze coś sie stanie.Bo tez nigdy nikomu nic sie nie stało…
Nie było pedofili,gangów,tysiecy samochodów wsród których co 10 byl albo pijany albo ekstremalnie głupi.Jedynym wrogiem mogła być milicja ale i to przyszło pózniej…Nie w dzieciństwie.
To czego sobie nie wyobrażam to wypuszczenie dziecka z domu,bez celu,na podobnych warunkach jak kiedyś…

najszersza pozycja na mojej półce, Hoć utworem przypomniałeś mi “Rutlle and hum”
Dziś temat jeszcze bardziej aktualny, pnieważ razem z latoroślą ogladałem “Sing 2”. Na marginesie nie wiem dla czego Bono nie śpiewa w finałowej, ale film jest przedni (jak na bajkę))

1 polubienie

Rattle and Hum to wyjatkowy album.Nalezy sie mu osobny temat,co kiedys machne.

1 polubienie