Ulubiona dekada?

Kolekcjonerzy sa nieobliczalni…

Jeżeli myślisz, że ja tu w Twym pytaniu zakończyłem działalność to się grubo mylisz. :face_with_tongue:

Żeby nie było o polityce, to ja tak podstępnie zajadę od tylnej strony. Gierek swym działaniem zrobił jedną pozytywną rzecz, czego się pewnie sam nie spodziewał. Otóż, otworzył rodakom okno na zachód. Od początku jego kadencji w sklepach za całkiem przyzwoite pieniądze pojawiły się towary uważana za Gomułki jako luksusowe. A więc pralki, lodówki automatyczne, kolorowe telewizory, a oprócz Pewexu i Baltony otworzono sklepy zwane składnicami harcerskimi, gdzie można było kupić najprawdziwsze towary z zachodu. I to za złotówki.Z tym, że za bardzo ciężkie złotówki. Asortyment opiewał na sprzęt gospodarstwa domowego, sprzęt do majsterkowania, wiertarki, głównie Black and Decker z prawdziwymi wiertłami widiowymi, które się nie gięły i nie tępiły jak te polskie w polskich Celmach z Cieszyna. Wiertła metalowe też były o kilka klas lepszej jakości. Były też tam interesujące gry planszowe, oryginalne karty go gry Piatnika z plastiku. Zachodnie adaptery, magnetofony i takie podobne. Niestety, był to sklep dla bogaczy. Sklep ten pokazywał nędzę wyrobów rodzimych. W kinach pojawiły się filmy niedostępne w innych krajach socjalistycznych. Wydawano też więcej paszportów na zachód i kto zdobył wizę, ten, o ile nie był władzom podpadnięty mógł pojechać na zachód. I ludzie, którzy mieli tam rodziny bądź znajomych zaczęli ich odwiedzać albo jechać na saksy wracając z twardą walutą. Trzeba przyznać, że to był przemyślany ruch władz, bowiem bardzo znaczące powiększyła się w Polsce ilość twardych walut, a tych władze potrzebowały jak kania dżdżu. A Polacy mieli możność praktycznie porównać zachód z polską socjalistyczną siermiężnością. Ludzie zaczęli widzieć jaka różnica dzieli te dwa światy. Pojawiały się zachodnie marki aut i tu też były powody do kompleksów. Wiemy, że kredytowa koniunktura załamała się w 1975, ceny skoczyły w górę, a w rok później pojawiły się kartki, jako pierwsze na cukier. I zaczął się zjazd, co skończyło się strajkami, powstaniem Solidarności, stanem wojennym i absolutną rozsypką socjalistycznej gospodarki. Powiększająca się inflacja zmieniła się w galopującą no i cały ten bajzel zwany socjalizmem szlag wreszcie trafił.

Dla mnie najlepszą dekadą, bez względu na ustrój, w którym przyszło mi żyć były lata 70, ale też i kawałek lat 80. Przyczyną tego stanu rzeczy, było moje małżeństwo i dwie córeczki jako owoc naszej z żoną miłości do siebie.
Duszę diabłu bym sprzedał, gdybym mógł wrócić do czasu, kiedy one się urodziły, były malutkie, rosły itd… To był najszczęśliwszy okres mojego życia i to są najwspanialsze moje wspomnienia. A teraz, kurna, mam już wnuki. Komu tamten czas przeszkadzał? :joy:

3 polubienia

Dobrze i fajnie napisane!

1 polubienie

Lata zerowe, a szczególnie druga połowa.

Czyli masz 9 lat lub mniej?Bo nie rozumiem…

Lata 2000-2009.

1 polubienie

Faktycznie,troche mało materiału :wink:
Ale nie przejmuj się.Nie ma nic złego w uwielbieniu własnej młodości…

1 polubienie

W 1970 roku w lipcu ukończyłem lat 18. Durny wiek, ale wspaniały.
Nie chcę tu serwować swojego pamiętnika więc ograniczę się do kilku wspomnień. We wrześniu rok wcześniej poszedłem do wojska, bo tak mi doradził klub, że mnie z tego wyciągną i słowa dotrzymali. Po ciężkich trzech miesiącach trudnej służby zabrano mnie z Kętrzyna i po świętach znów trenowałem w Gdańsku. Nie umieścili mnie w koszarach ale dali kwaterę w Gdyni. I tu cieniem na mych wspomnieniach kładą się owe tragiczne wydarzenia grudniowe. Akurat byłem niedaleko Chylonii i słyszałem serie z ckmów. Ale to inny temat.
Trzy lata spędzone w Trójmieście, to też fantastyczne moje reminiscencje.
Do tego każde lato w Łebie. W tym okresie wygrałem w Budapeszcie młodzieżowe mistrzostwa Europy do 67kg i uznano mnie tam za najlepszego zawodnika turnieju czyli dziś MPV to się nazywa. Zarabiałem dobre pieniądze, w Łebie poznałem żonę i w 75 roku odbył się ślub. Skończyło się beztroskie życie, wróciłem też do historii, bo będąc w stadle urwały mi się wydarzenia zabierające czas, a o samych tych wydarzeniach pisać ze względu na przyzwoitość nie wypada. W 1976 przerwała mi się kariera sportowa i na ten temat pisać nie chcę.
Fajnym wspomnieniem jest mój trzymiesięczny pobyt na Syberii w 78 roku i to jest niezły materiał na inne pytanie.
W latach 70 dzięki bratu, który studiował w Poznaniu też mam fajne wspominki z czasu gdy go odwiedzałem. A w mieście Łodzi studiował mój bardzo dobry kumpel i nie omieszkałem bywać i u niego. Poznałem słynne siódemki na Piotrkowskiej. Szczegółów podawać nie będę. :innocent:
I tak jakoś zleciało te gierkowskie 10 lat…

2 polubienia

I tu sie zgadzam.A teraz poczytam dalej.

“Odbył się ślub,skończyło sie beztroskie życie”.I to w polowie dekady!
No,z tego nie wyjdziesz!!! :laughing:
Ale o Syberii mógłbyś dzisiaj już chyba bezboleśnie,poqwiedzieć coś więcej?

1 polubienie

Akurat lata 80 to stan wojenny. Koszmar który zrodzil aberracje pod tytulem KACZYNSKIE.
Co do otwarcia na swiat? Tak Gierek pomimo bycia zadeklarowanym komunista w przeciwienstwie do Gomulki mie mial fobii rownych zoladkow. Z rownaniem do pustych brzuszków .

1 polubienie

W grudniu 1970 to ja bylam na etapie o co chodzi z tym “pomozemy” reszta? Dla mojego pololenia byla to jakas szansa na “normalnosc” co z rego wyszło? Gierek nie byl pieszczsxkiem Moskwy. Cos tam zgrzytalo. Piasek w trybu wrzucony.
Dla mnie zwariowane lata to tak 79/81
i wbrew pozorom wczesniej 75/77

Tak sobie czytam raz jeszcze i…coś dużo tego,do czego nie chcesz wracać,jak na ulubioną dekadę. :laughing:
No i to o czym już Ci wspomniałem…Byłeś cięższy od Kuleja??? :innocent:
Za cholerę bym nie powiedział… :thinking:

I właśnie to, o czym nie chcę pisać dodawało wiele uroku tamtej dekadzie. Przynajmniej do czasu poznania żony. :smiling_face_with_sunglasses: :innocent:

Karierę zakończyłem w wadze do 71 kg. A w cywilu dochodziłem do 90 przez jakiś czas. Po mojej wadze przejechała się radioterapia kilka lat temu. Tak, ważyłem więcej od Pana Kuleja i to była moja jedyna przewaga nad nim. :joy:

Na Syberii znalazłem się prawem kaduka bo, żeby dostać taki kontrakt należało być członkiem partii. Przedtem kombinowałem z Irakiem, ale odpadłem bo nie chciałem się zapisać. O wyjeździe do ZSRR zadecydował przypadek, a w zasadzie pewna znajomość z kimś wpływowym zawarta na zakrapianej imprezie. Pojechałem jako kierowca autobusu na budowę rurociągu. Żeby było śmieszniej to ja wtedy nie miałem jeszcze uprawnień na autobus, ale w tamtych czasach bardziej od przepisów liczyły się wpływy wysoko postawionych.
Kilka lat temu, już na tym forum trochę o tej Syberii pisałem.

1 polubienie

Właściwie…
Pióro wszystko zniesie ale czy zrozumienie się uśmiechnie?
Znowu sie zagrzebałem w starych fotografiach i rad bym tę myśli bitwę przelać na papier…
Chyba jednak nie potrafię…
Potrafiłbym nakreślić portrety ale już czas i miejsce… :thinking:
A to takie bliskie wciąż…
Te szaleństwa
te poezje
alkohol
i strzelone bramki…
Kogo najpierw przywołać w tym apelu?
Kinga,Dorota,Małgosia?
Czy może Kasia co była w całem mem życiu?
I sam już nie wiem..
Smutne to czy radosne
Cieszę się jednak
że na tę wiosnę
znów mam ochotę i uwielbienie
I każde wspomnienie
jest jak wzruszenie

1 polubienie

I jako kierowca syberyjskiego autobusu,powinieneś pisać dalej!
Nie każdy miał taką okazję…
A tym bardziej to ciekawe bo wolne od współczesności…

1 polubienie

Chętnie zrobię to w Twoim pytaniu, ale, na miły Bóg, nie w tej chwili. Najpierw muszę obrobić się dziś w szarej mej rzeczywistości domowo - przedświątecznej albowiem córka do mnie przyjeżdża na święta, a ja, panie, głęboko w lesie. Sprzątanie mam rozgrzebane od przedwczoraj, a mój entuzjazm do tej czynności oscyluje w granicach zera. :joy:
Teraz tylko nadmienię, że po tym, co tam zobaczyłem, moja “miłość” do ruskiego mira uległa gwałtownemu spotęgowaniu. :rofl:

No dobra, wróci się do tej Syberii, może oprócz Ciebie ktoś to jeszcze przeczyta… :face_with_tongue:

1 polubienie

Hmmm…
Ja akurat sprzątam codziennie ale NIGDY o 5-6 rano :laughing:
Teraz to ja słucham Haydna,symfonii no.96.
Nie wiem czy @Elsie pochwaliłaby mój wybór.Ten facet jest tak majestatyczny że bez przerwy ma się przed oczami parę królewską/cesarską i do tego wdycha się puder… :upside_down_face:
Niemniej bylbym zgrzeszył omijając.
Mam bowiem wydanie London Symphonic Orchestra,sir Georga Soltiego.
Decca i jej mistrzowskie edycje.
Teraz symfonia no.101 o podtytule"Clock".Ma coś "klikać/tykać w cz.2.To nie żart bo z tego wzięła się nazwa.
Ależ to pieknie brzmi!

2 polubienia

Teraz nie sprzątam, będę to robił później. Raczej też pilnuję porządku na bieżąco, ale ostatnio się zaniedbałem w tem względzie. Jeszcze zakupy w polskim sklepie i na niemcowni. Na jutro chcę być wyrobiony ze wszystkim.

Co do muzyki, to w tej chwili cisza u mnie, ale wczoraj miałem całodzienną fazę na Edith Piaf, jej cudowny głos towarzyszył mi przez większość dnia.
A z Mosiny jedzie do mnie kilka następnych płytek, zawartości jednakowoż nie znam, ale szwagier twierdzi, że będę zadowolony.

1 polubienie

By the way…Mam dla Ciebie świetną płytę Johna Lee Hookera.
No patrz pan…Też słuchałem Edith bo coś,jakiś motyw filmowy,ostatnio mnie w tę stronę skierował.Pewnie świetna rola Marion Cotillard
Co to jest"niemcownia"?

1 polubienie