Hooker? To ten od Boom boom? Tak coś mnie się mgli pod deklem. To by było zajebiście!
Niemcownia, to jak sama nawa wskazuje, to są Niemcy w mojej nomenklaturze. Do granicy z mam 1 km. I tam robię większe zakupy z prozaicznej przyczyny, jest taniej.
Hooker? To ten od Boom boom? Tak coś mnie się mgli pod deklem. To by było zajebiście!
Niemcownia, to jak sama nawa wskazuje, to są Niemcy w mojej nomenklaturze. Do granicy z mam 1 km. I tam robię większe zakupy z prozaicznej przyczyny, jest taniej.
Tak,to on.
Nie jest to jakaś ceniona edycja ale płyta wspaniała!
W końcu muzyka liczy sie chyba bardziej niż tłoczenie
Z Hookerem jednak trzeba uważać.Facet zupelnie nie panował nad swoimi edycjami i tyle piractwa co pod jego nazwiskiem to chyba nikt inny nie urodził…
Jestem przekonany, że odróżnisz pirata od oryginału. Też jestem zdania, że muzyka jest najważniejsza. Opakowanie to tylko opakowanie, jak dla mnie, chociaż niektóre okładki bywają dziełami sztuki. Ale, poza tym darowanemu koniu…
Owszem, bardzo pochwalam!
Ooo…, koleżankę nam tu dobry Bóg zesłał. A my ty z kolegą @collins02 naszą tradycyjną pogaduchę poranną sobie uskuteczniamy i jak zwykle w dwóch pytaniach jednocześnie. Bardzo się cieszę, iż dołączyłaś…
Fakt.Jest w tym coś..trwałego.Ile to już lat?
Nie wiem, jak długo to trwa, ale brakowałoby mi teraz tego.
Spoko.
Radość o poranku jest bezcenna
Śniadanko też już w międzyczasie zaliczywszy. Jeszcze tylko porcja codziennych leków i do obowiązków, panie birbant, nic się samo nie zrobi.
Ale, przedtem, tradycyjna kawusia.
Tę radość poranną powiększa perspektywa pojawienia się w mej lodówce ostatnio smakującego mi wybitnie Lecha, dołoży się Żywca i Perłę, żyć panie, żyć, nie umierać.
Też.Tyle że ja dzisiaj wracam do pracy.
Ale dokończę tego Żywca.Dokończę
Niedokończenie Żywca jest czynem haniebnem. Mnie już chodzenie do pracy przestało obowiązywać , ta nieprzyjemność za mną od dawna, co wcale mnie nie martwi.
Zaraz sobie uskutecznię kawkę poranną a potem do auta i hajda, panie do niemcowni i przez Kerkrade, gdzie jest ów polski sklep do domu. Trochę deszczowa pogoda jest, ale to pikuś, jutro ma być już sucho i ciepło. A potem przyjeżdża córka i będzie super!
Tylko, żeby gderała jak najmniej, że o siebie nie dbam i takie tam bzdeciki w podobie…
Tuż po zmierzeniu cukru, który skacze jak oszalały. Rano 162, pewnie w nocy się objadałam…
Powiadasz, że ten cukier, to jak rumak na rodeo?
Czy kolega @birbant sie nie zagalopował? Po pierwsze – Składnica Harcerska funkcjonowała juz w latach 60. (przynajmniej w Warszawie) a po drugie – jakoś nie przypominam sobie, aby były tam sprzedawane AGD. To był sklep sportowo - harcerski, zgodnie z nazwą, taki daleki przodek dzisiejszego Decathlonu. Był też dział modelarski, a największe wrażenie robiła makieta kolejki elektrycznej w oknie wystawowym od strony ul. Marszałkowskiej, gdzie ten sklep się znajdował.
Czy był to sklep dla bogaczy? Bez przesady, ceny były tam urzędowe, co nie znaczy że niskie, bo w latach PRL artykuły przemysłowe były i tak pierońsko drogie. Mam pamięć do cen (bo te nie zmieniały się przez lata) – skórzana, ręcznie szyta futbolówka kosztowała 300 zł, kij hokejowy 50 zł a krążek - 3 zł. (przy zarobkach rzędu 2000 zł)
No niestety. Może ten lek miał tylko działanie uboczne a oprócz tego nie działa?
Uczyłam się rosyjskiego w liceum. Miałam rewelacyjne nauczycielki. Sama sobie wybrałam, z czystej przekory. Podobnie jak moja mama za komuny angielski.
Później się jeszcze bardzo długo interesowałam tym krajem, jego kulturą. Było to wszystko w normalnych czasach. Dziś wybrałabym sobie raczej francuski…