Za takim łonem akurat nie przepadam ale też pochwalam.
Rodzaj odwyku. Trzeba wiedzieć kiedy wylogować się do reala
Jakby był. Czasem trzeba wszystko rzucić na parę dni i zresetować się do dalszego życia.
W sumie da sie to całkiem nieźle podzielić, ale niektórym ten podział zaczyna sprawiać kłopot. Wsiąkają w wirtual całą swoją osobowością.
Samotni mają trudniej z wylogowaniem.
To normalne. Człowiekowi chce się do ludzi. Jak nie ma wokół tych z krwi i kości, to pozostają ci “papierowi”, których widzi się jako czarne (lub białe) literki.
Smutne.
To znak naszych czasów. Z powodu pandemii jeszcze bardziej się to wyostrzy.
To jest choroba.
Nikt nie twierdzi, że nie jest. I jest chorobą właśnie głównie ludzi samotnych.
Taka sama jak uzależnienie od papierosów, kawy, alkoholu itd.
Tyczy się w równym stopniu samotnych, i tych w związkach.
Alkoholu nie licz
Co gorsze. Wypicie 3 piwek po pracy, czy ślęczenie przed monitorem od 5 rano do północy?
Wiadomo, że to drugie
Do żadnego nałogu się nie przyznamy, można wcisnąć kit o spacerku po mieście, a faktycznie nawija się na pv, lub cichaczem czyta, co i kto.
Ja nie mam tego problemu bo nie używam Messengera i innych tego typu gówien
U mnie te piwka zdecydowanie wygrywają. Nawet netu może nie być, ale piwo być musi.
Amen.
Ja też. Na pv zaglądam 4 razy w roku ( pomijam benaska któremu wysyłam rozwiązania).
Co mam napisać, piszę tu i spadam.
Nie wstydzę się przyznać, że będąc w domu, stale doskakuję do telefonu (internetu), mnie sporo rzeczy interesuje. Poza domem zero netu, w pracy nie ryzykowałam.
U mnie tak jest z kawą.
Tu sami swoi, znamy się jak łyse konie, ale już nikt nie pamięta ile kont miałam, kiedy je usuwam, nie kusi mnie. To fajna metoda.
Ciiichooo, za pół godziny atak na blog Antykwy szykuję, dziś nówki będą. I z tego powodu, net zaczął mnie się bardziej podobywać.
To też argument, żeby cieszyć się z dobrodziejstw Internetu, zawsze można w nim znaleźć coś dla siebie.