I piąte podium pod rząd polskiej drużyny.
3:0 24/16/17.
Gdybyśmy tak grali wczoraj, byłby finał. Słoweńcy na moje oko są lepszą drużyną na dzień dzisiejszy od Francuzów. Ale dziś wygralibyśmy z każdym, Polacy pokazali jaki mają potencjał. Set II i III to były szczyty gry.
I to jest pocieszające przed Paryżem.
Ale po kolei. Set I nie zapowiadał dobrej gry naszych i nie było wcale słodko. Słoweńcy od początku narzucili swoje warunki i w serce me wdał się niepokój. Było już 15:19 dla nich i nagle nastąpiła metamorfoza. Cztery piękne akcje z rzędu i mamy 19:19. I tu Słowenia pokazała kunszt ,odskoczyli na 20:22, a potem po wymianie ciosów mieli setbola 23:24. I co? Ano chirurgiczne cięcie Kurka po krótkim skosie a następnie dwa kolejne bloki i wygrywamy seta.
Druga partia, to od początku przewaga naszych. Set najpierw pod kontrolą, a później dominacja. Armatnie celne serwy, do tego asy, blok, atak, a zaczynało się od dobrego, a nawet czasem perfekcyjnego przyjęcia. Rywale momentami bezradni, a nasi do końca seta popełnili , góra 3 błędy. Natomiast swą grą zmuszali przeciwników do robienia tychże.
Trzecia odsłona, to znów punkt za punkt po znakomitych akcjach z obu stron. Niepomierne niesamowitych. Tak było do 7:7 i Polska… odjazd. Set upodobnił się do poprzedniego i nasi niezagrożenie zamknęli go. Tzn, Cebulj zamknął nieudanym serwem.
Powiedzieć, że chłopaki zagrali koncert, to nic nie powiedzieć.
Chętnych na pudło w Paryżu jest ponad dwa razy więcej niż miejsc na nim.
Trwa mecz finałowy Japonii z Francją, ale ja oglądam Hiszpanię z Gruzją na Euro.