W jakiej najfajniejszej restauracji byłeś?

Co w niej było najfajniejsze? gdzie ona jest?

2 polubienia

w wielu mi sie podobalo.
ale to zalezy z jakim towarzystwem i nastrojem sie na jedzenie wybierasz - bo byly i takie przypominajace mordownie i takie, ze dywany, krysztaly, jedzenie dzielo sztuki, ale profilaktycznie z pustym portfelem i zoladkiem lepiej nie wchodzic :wink:
ja mam slabosc do takich, gdzie czesc dan przyrzadza sie na prawdziwym grillu - opalanym drewnen lub weglem drzewnym. i nie lubie stylizowanych na wloska trattorie z obrusami w kratke.
a w jednej dostalam oczoplasu skrzyzowanego z poczatkami paranoi - ale to na skutek wystroju - “Polka” Gesslerowej w Lodzi.

4 polubienia

lata temu będąc u naszych południowych sąsiadów, byliśmy w dwupoziomowej (właściwie) to chyba bardziej kawiarni niż restauracji. Na całości - wysokości, była oszklona ściana. Z drugiej strony była kryta pływalnia z olimpijskim basenem (50m). Siedząc tam, można było także (oprócz trybun) oglądać to co się dzieje na basenie.
Wtedy - w komunie, robiło to wrażenie.

1 polubienie

w NRD na terenie wystawowym kawiarnia - w zasadzie pawilon kaktusiarni z wstawionymi pomiedzy rosliny stolikami, bodaj Lipsk? juz nie pamietam dokladnie.
kilka bodeg czyli restauracji w starych piwnicach gdzie kiedys przechowywanoe beczki z winem - o roznym poziomie luksusu.
nieistniejaca juz w Elche kafeteria - restauracja z sala wylozona lustrami i krysztalkami - wrazenie bylo niesamowite, zwlaszcza po paru glebszych jak sie zatracalo nieco ostrosc widzenia :wink:

3 polubienia

Nie jest to dla mnie jakas super wazna sprawa bo na restauracje miewam ochote jedynie od czasu do czasu…
Ale w Poznaniu w takiej sytuacji,ostatnio chodze tylko w jedno miejsce.
Na deptaku,na starym miescie,jest wloska pizzernia,Roma.Najlepsze pizze,wspaniale przyprawy,przyzwoite piwo [Miloslaw-Marcowe] z kija…
Ale przede wszystkim jest cicho i bardzo,bardzo czysto!

4 polubienia

Bożesztymój ile tego było. Jestem tak tolerancyjnym osobnikiem, że łatwiej mi powiedzieć, w których restauracjach nie zostawiłem napiwku, bo byly po prostu nie fajne.
Ostatnio mile wspominam wegetarianską wietnamską kuchnię. Potrawy były tak zrobione i tak podane, że niewyczuwalnym byl brak białaka w mięsnej postaci.

Kilka kelnerskich wpadek też zaliczyłem. Zabrano mi niedawno spod nosa świeżoopodany, nienaruszony talerz z zamówioną potrawą, tylko po to, by pokazać gościom sąsiednieniego stolika, jak w realu wygląda to, co goście z sąsiednieniego stolika ewentualnie mogą zamówić. Nieprofezjonalizm starszej kelnerki został skutecznie zniwelowany smakiem i konsystencja podanego ponownie wołowego fileta. Mhhh.

Ale tej wpadki nie przebije nikt i nic.
Ja z małym epizodem w roli głównej. Kelnerzy, to statyści.
Włoska, solidna kuchnia. Restauracja oblegana, ale przy pomocy Boga i partii, udało nam się weń zasiąść. Aperitiv, jakieś napoje poprzedzały główne zamówiene. Cierpliwie czekamy na ucztę. 10, 17, 26, 34 minut. Kelnerzy błogo kszątają się przy sąsiednich stolikach, Po 44 minutach bezowocnego oczekiwania, delikatnie spytałemn:

  • Możemy już zapłacić ?
  • Kartą, czy gotówką? - odezwał się profesjonalizm kelnera.
  • Jakkolwiek, ale nam, mimo zamówienia, od 44 minut nic nie zaserwowano.
  • Yyyy ?

.nobody`s perfect.

8 polubień

Najfajniej to bylo w Domu Piwa (czy jakos tak) w Paryzu. Zaprosili mnie znajomi. A jak to po piwku, siusiu trza zrobic. Jak poszlam do toalety to poczulam sie tak jakos swojsko, jak w Polsce: calusienka zarzygana… :joy:

5 polubień

Po prostu CUDO!!! :sweat_smile:

1 polubienie

Byłem w tak fajnej restauracji, że jak z niej wychodziłem, to nic nie pamiętam, tak fajnie było. :kissing::stuck_out_tongue_winking_eye:

5 polubień

Hmmm…
Zastanawiam sie czy to byla restauracja
Takie przyjecie tubylcoe na Wyspach Coocka
Jadlam tam prawdziwe (!) banany i prawdziwe ananasy
A za kazdym gosciem stal jakis tubylec (“tubylka”) wachlujac i podsuwajac potrawy

4 polubienia

Oj sporo tego było. Na południe restauracje w Grecji czy Włoszech że świeżymi rybami, dopiero co zlowionymi, wspaniała oliwą i warzywa, pyszne wino, ach! Albo japońskie z doskonałym sushi pływającym w małych łódeczkach przy barze. Albo knajpa w stylu PRL.

2 polubienia

Dla mnie liczy się jedzenie i paradoksalnie najszczęśliwszy czuję się opuszczając z pełnym żołądkiem… bar mleczny. Zresztą tam właśnie panuje atmosfera, która mi odpowiada. Właśnie wtedy, gdy wszyscy bez względu na status społeczny oddają się prozaicznemu napełnianiu brzuchów, człowiek czuje się zintegrowany ze społeczeństwem. Wolę takie przybytki, bo niczego nie udają. Nikt tam nie obwiesza ścian starymi zdjęciami czy radiami, żeby na siłę stworzyć atmosferę i żeby było cool, ale za to zawsze pani za barem troskliwie pyta, czy polać ziemniaczki tłuszczykiem. Na pewno nie dostaniemy tam też wielkiego talerza z małym kawałeczkiem czegoś tam i z „artystycznym" maźnięciem jakimś sosem za ciężkie pieniądze. Za to wiemy, że jedzenie jest świeże, bo schodzi na bieżąco. Podobny klimat panuje w czeskich restauracjach w porze, gdy serwowane jest menu obiadowe. Mam zwyczajnie awersję do miejsc tworzonych pod turystów.

7 polubień

Od samego przenia odechciewa się jeść :frowning: Uciekłabym po 3 minutach.

2 polubienia

Bardzo milo wspominam bar mleczny!!! Potrafilam zamowic jejecznice z czterech jajek! PYCHA :grin:

2 polubienia

Taki system ze stolik obsluguje sztab kelnerow to w niektorych chinskich ratauracjach bywa, choc wiekszosc stosuje juz standard kelner na kilka stolikow.

2 polubienia

Sa knajpki nie tworzone pod turystów, a majace klimat. Tak naprawde to duzo zalezy od wlsciciela, bo nawet jadlodajnia przy plazy nastawiona na karmienie duzej ilosci stonki turystycznej moze przypominac komunistyczna stolowke albo wesola tawerne. Kwestia aranzacji i pdejscia obslugi.
Dla mnie to bywa pierwsze wrażenie - czysto i ladny zapach byc musi.
Fastfoody to odrebna konkurencja :joy::sunglasses::face_with_head_bandage:

3 polubienia

W różnych typach lokalów bywałem, ale jako pragmatyk bardziej skupiam się na tym co jem i z kim przebywam, więc tego typu wspomnienia okupują moją głowę pod hasłem restauracja. Jeżeli dobrze się bawię w doborowym towarzystwie, to nawet nie przeszkadza mi pajęczyna pod sufitem w jakiejś szemranej spelunie.

5 polubień

Chodze tylko do obskurnych barów. Do innych mnie nie wpuszczają. Bilard, karty, alkohol, dobra muzyka, znajomy barman, możliwość zwymiotowania na tyłach lokalu. To wszystko czego mi trzeba.

2 polubienia

Dlaczego nie wpuszczaja??? :astonished::astonished:

2 polubienia

Chciałam kiedyś zadać podobne pytanie, tylko zabrakło mi czasu :slight_smile:
Ja dam kawiarnię, a nie stricte restaurację: Vegano w Krakowie, okolice ul. Karmelickiej. Mała kawiarenka, oferują kawę, herbatę, soki, smoothie, ciabatty(które szczególnie polecam), tosty, sałatki, ciasta…takie tam (uwaga, wszystkie produkty są wegańskie, ale smakowo im to niczego nie odejmuje, przeciwnie, smakują lepiej niż tradycyjne odpowiedniki).
Lubię za położenie (blisko centrum, ale na uboczu, w spokojnym miejscu), wystrój-bardzo minimalistyczny, neutralny, ale estetyczny, przyjemnie się w nim przebywa, dobre jedzenie (bardzo proste, większość to praca na kilka minut, ale bardzo dobrej jakości, można się też nim zainspirować do przygotowywania takiego w domu) i przede wszystkim przesympatyczną obsługę :slight_smile:
Także jak ktoś będzie w Krakowie, to polecam zajrzeć.

3 polubienia