“Zmolestowany” przez sympatycznego kolegę @anon52897632 otwieram temat, który dwukrotnie zapodawałem na starym Pytamy.
Było to w 2016 roku. Od połowy czerwca, do początku września ocierałem się o coś, czego nie potrafiłem zrozumieć, jako, że było to zjawisko, które zalicza się do tzw; paranormalnych. Jak zwać, tak zwać, ale to, co tam się wtedy działo nieco zmieniło mój materialny pogląd na mniej materialny.
Tak się złożyło, że od połowy czerwca zostałem jedynym lokatorem na w całej sześciomieszkaniowej, starej chałupie, zresztą, nie pierwszy raz. Za jednym wyjątkiem. Dokładnie pod moim pokojem mieszkał dużo starszy Holender od 15 lat, przesympatyczny gość, materialista do bólu, ateista zatem, do tego szachista, człowiek o głębokiej wiedzy i nie posiadał on komputera w żadnej postaci. Ale miał do swego lokum osobne wejście i praktycznie, żeby mieć kontakt, każdy z nas musiał wyjść na ulicę, żeby odwiedzić jeden drugiego. I to od niego rozpoczęło się to, co chcę opisać. Wtedy byłem na długim chorobowym i dorabiałem sobie czasem na czarno. Akurat cały tydzień rozwoziłem sobie dynamit po niemieckich kamieniołomach, kiedy w środku tygodnia zadzwonił do mnie i spytał się, czy czasem wczoraj nie byłem w domu, bo słyszał, jak ktoś chodzi mu nad głową, czyli w moim pokoju. Odpowiedziałem mu, że wczoraj, to ja od domu byłem ponad 500 km. Kiedy w piątek w południe wróciłem z roboty, w domu była policja. Rzeczony sąsiad wezwał, bo znów słyszał, że ktoś chodzi mu nad głową. Przesłuchali mnie, spisali co trzeba, stwierdziłem, że nic mi nie zginęło i sobie poszli. A jakby co, to miałem ich zawiadomić. Trochę pogadaliśmy z sąsiadem, a na całe to zamieszanie wzruszyliśmy ramionami.
W nocy zachciało mi się siku, no to poszedłem do toalety i w trakcie sikania usłyszałem wyraźnie, że ktoś idzie po schodach. Bardzo błyskawicznie przygotowałem się moralnie na spotkanie z nie wiadomo z kim, ale w całej chałupie nie było nikogo, a zajrzałem w każdy kąt. Posiedziałem trochę na schodach, wypaliłem papierosa, wszędzie panował spokój.
Następnie jeszcze raz sprawdziłem, czy główne drzwi są zamknięte na zasuwę i położyłem się spać, Do rana nic mi snu nie zakłócało.
Rano, gdy wstałem wykonałem wszystko co się rano wykonuje, i tak sobie przebimbałem do południa. I właśnie w środku dnia, kiedy siedziałem przy kompie, znowu usłyszałem, najpierw na schodach, a za chwilę z drugiej strony drzwi te kroki. Błyskawicznie wyskoczyłem i…, nikogo. Znów przerobiłem wszelkie kąty i zakamarki, ale nic. Cisza, spokój i ledwie słyszalne odgłosy świata poza moim mieszkaniem. Czyli normalność.
W następnym tygodniu, te kroki słyszałem prawie codziennie. Dobrze, że wtedy nikt mnie nie widział, jak po raz enty przeszukiwałem kąty i gadałem do do tego coś. Zagadywałem; - może byś się pokazał? Ale żadnej odpowiedzi nie było. Nieraz ja do pokoju, zostawiając szeroko otwarte drzwi, o kroki na górnej antresoli. No to błyskawicą na tę antresolkę, a tam…, jak zwykle nikogo. Wreszcie przestałem reagować. W nocy już ich nie słyszałem, bo spałem, po prostu. Przyzwyczaiłem się do tego zjawiska i przestało mnie intrygować. Łazi to łazi, krzywdy mi nie robi. Ale dość często miałem wrażenie czyjejś obecności i, że ktoś na mnie patrzy. Trwało to od połowy czerwca do początków września, jak wyżej wspomniałem.
Tylko jeden raz odniosłem wrażenie, że złapałem kontakt wzrokowy. To, właśnie było pod koniec sierpnia. W środku słonecznego dnia w kuchni zmywałem naczynia i nagle wyraźnie poczułem czyjąś obecność za plecami. Szybko się odwróciłem i, tak do końca pewien nie jestem, ale wydawało mi się, że kątem oka wychwyciłem podłużną owalną plamę o długości mojego wzrostu. Była albo popielata, albo beżowa. Trwało to chyba mniej jak sekundę, I to wszystko. Zostałem sam. A na kroki, które słyszałem tego dnia wieczorem, nie reagowałem. Za kilka dni, zjawisko ustało całkowicie. Zresztą, trochę czasu potrwało, jak by mi czegoś zaczęło brakować. Przez wiele dni nasłuchiwałem, ale już nic się nie działo. Przestałem też czuć czyjąś obecność.
W tej chałupie pół roku przed moją wprowadzką, powiesił się ktoś, kto mieszkał przez ścianę mojego pokoju, a za mojego tam zamieszkiwania, druga osoba zrobiła skutecznie to samo, rok przed tym, co tu opisałem. Ale w mieszkaniu nade mną.
Nie tylko ja to słyszałem, ale i moi goście, Zdarzały się różne reakcje i sytuacje, ale to zapodam przy ewentualnych komentarzach, jeżeli, to w ogóle kogoś zainteresuje. Jedna z koleżanek jest przekonana, że dwukrotnie kątem oka coś - kogoś dostrzegała…
I to by było na tyle…
Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, to niech spyta, odpowiem…