Akurat…
Właśnie z mojej pigułki zrobiłeś arcydzieło, nie pierwszy raz zresztą, które trafia bez pudła w najgłębsze rejony
Jasne!
TAKA sztuka, to jak lekki nieład na stole albo w szufladzie. Albo “zbędne” bibeloty, które się w domu trzyma pomimo braku miejsca, gdzie wspomnienia zawarte w nich grają główne skrzypce - bez żadnej ceny, a wartości posiadające nam tylko znane. Albo też jak kiczowato ubrana choinka na święta (bez ładu i składu, kolorystyki i sztywnych, nieskazitelnych ram estetycznych) - bo na niej ma “grać” to wszystko, co w nas.
Takich przykładów multum.
Zero ograniczeń, zero szufladek czy matematyki. Tylko przestrzeń na wyobraźnię i możliwość na jej rozwijanie.
Trochę zawikłałam, ale Ty będziesz wiedział o czym piszę
Wiem doskonale.Mistrzostwem jest w kazdych okolicznosciach to wszystko tak poukladac aby byl przekaz.Inteletualny,intuicyjny,wzrokowy…A najlepiej wszystko razem…
Boje sie jak ognia przykladow bo sie zacznie licytacja az do bialego rana Niemniej jesli ktos traktuje sztuke jak matematyke,powinien krecic PKF[ a i to nie zawsze],Telewizyjne Technikum Rolnicze[kiedyś] lub nie krecic wcale.
To oczywiscie średni żart ale warto zrozumiec jedną sprawe jak sądze.Mimo iz czesto odnosimy odwrotne wrazenie,z kinem jest lub moze byc,jak z czlowiekiem.Nie ma dwoch identycznych.Są podobieństwa,jest przeklenstwo sequeli,czesci 5 i 6 ale zawsze mozna nakrecic cos czego jeszcze nie było.I nawet jesli przyjdzie nowy Bergman,Tornatore czy Allen ta mozliwość zawsze bedzie istnieć.
Ja wlasnie w tym upatruje nadzieje i mimo iz nie brak mi rozczarowan,obrzydzeń i znudzeń nie trace zainteresowania.Nie mówiąc juz o pasji odkrywania tego co juz było