Wiecie to, że przez pierwsze pół roku nie pamiętamy, co się z nami dzieje,

A tak na powazniej: czytalam, ze od razu po porodzie u dziecka wytwarza sie hormon pozwalajacy zapomniec o bolu rodzenia. Potem zanika. Kobieta cierpi: dziecko jeszcze bardziej!

2 polubienia

Mgliście pamiętam pewne wydarzenia z mego dzieciństwa, gdy miałem mniej, jak 3 latka. Jedno, to nawet z czasów, kiedy raczkowałem. To takie zamglone króciutkie filmiki. Pamiętam wielką szafę i wiem, że do było w kuchni, a między tą szafą, a ścianą była wnęka i tam na podłodze leżał kożuch białym włosiem go góry. Pamiętam ojca, który uczył się w domu grać na klarnecie, a ja łapałem go za kolana i to było też w tej kuchni, a ojciec uciekał przede mną na krzesło i się śmiał. Pamiętam straszną plamę na suficie, której się bałem Pamiętam swą o rok młodszą siostrzyczkę, gdy ktoś wziął mnie na ręce, żebym się jej przyglądnął, gdy leżała w kołysce.

Ale najbardziej wyraźnym filmikiem jest naroże budynku, wielka beka i olbrzymi, stojący obok mnie czarny pies. Wiem od mamy, że ten wilczur pilnował mnie, gdy byłem na dworze i rodzice mu całkowicie ufali. Wiecie, że ten wilczur w ogóle nie szczekał?

3 polubienia

Bo byl rodzaju meskiego. Suka morde by darla… :grin:

2 polubienia

O tym psie wiem z opowiadań rodziców i na starym Pytamy pisałem o nim.

2 polubienia

To moje ulubione psy!

1 polubienie

Mam zamiar sprawić sobie takiego.

3 polubienia

Ciekawe co na to KOT…

2 polubienia

Psy tej rasy są niezwykle inteligentne, ale potrzebują w wychowaniu “silnej ręki”, wtedy stają się najwierniejszymi towarzyszami.
Potrzebują dużo ruchu i wyzwań, dobrze tolerują inne zwierzęta domowe.
Wyjątkowo wierne w stosunku do swojego pana i rodziny, ale obcych traktują z dystansem.
Mój pies mała “pchełka” 5 kg żywej wagi ma na osiedlu “kumpla” właśnie owczarka niemieckiego ile ten pies ma cierpliwości do niego to sama się dziwię, nawet na niego nie warknie i pozwala na zabawę.

3 polubienia

Co ty… Założę się że ktoś “starszy” tutaj jak zwykle napisze swoje wspomnienia jakie to przygody miał w wieku… jednego roku…

To był wilczur należący do jakiegoś niemieckiego oficera, który musiał zginąć podczas wojny. A pies przez kilka lat błąkał się na dziko. Na lotnisku szybowcowym w Lęborku podszedł kiedyś, ot tak sobie, do ojca, usiadł mu przy nodze i ani rusz od taty. Krok w krok, gdzie by się ojciec nie ruszył, szedł za nim.
Był bardzo zaniedbany, chudy, skołtuniony, z bielmem na ślepiu i połową jednego ucha. Miał też spore blizny na bokach. Wiosna 1950. Dwa lata z okładem później, kiedym przyszedł na świat, było to piękne, bardzo zadbane psisko. Wiele by o nim jeszcze pisać.

5 polubień

Ile musiał przejść ten pies…podziwiam.
Wybrał Twojego tatę za swojego opiekuna, psy często maja nosa do ludzi.
Wspaniała historia, aż się łezka kręci :wink:

4 polubienia

Zaprzyjaźnią się.

2 polubienia

W razie kryzysu moi rodzice głodu by nie cierpieli, bo piesek czasem znikał nocami i nad ranem przynosił do domu świeże mięsko w postaci, a to zajączka, a to liska, a to kurki czy kaczuszki domowej prosto z kurnika, Jakieś inne kuropatwy i podobne w menu też się trafiały. Liski, niestety, to był chybiony pomysł, ale pozostałe, całkiem niegłupie. I wszystko kładł przed moim tatą.

5 polubień

A mówiłam, że inteligentne :wink:

1 polubienie

Bardzo mądry był. Gdy nastał w domu, moją mamę tolerował zaledwie, a w ojca wpatrzony był, jak w obraz. Drogą prób i błędów tata doszedł, że na imię ma Nero. Uszami strzygł, gdy słyszał niemiecki, ale potem na polski przeszedł. Zaczął bardziej uważniej traktować mamę, gdy zaszła w ciążę, często ją obwąchiwał, ale nadal nie reagował, na jej słowa i dotyki, Ale gdym się urodził zmiana zastąpiła diametralna. Zaczął mamę traktować przyjaźnie.
A na moim punkcie oszalał. Najczęściej przebywał obok mego łóżeczka, do którego dopuszczał tylko rodziców. Często wsadzał tam łeb, obwąchiwał dzidziusia birbanta, a jak ryczałem to skomlał i wył. Rodzice wtedy mieli niezły cyrk, bo nie dość, że darłem ryja, jak opętaniec, to jeszcze pies do tego wył.

3 polubienia

Nero wabił się mój poprzedni pies.
Wspaniała historia, mogłabym czytać godzinami…dziękuję :kissing_heart:

2 polubienia

To nie koniec. Chciałbym jeszcze napisać, jak się mną opiekował, gdy zacząłem chodzić. Szkoda, że nie było wtedy możliwości filmowania. Ale rodzice ze znajomymi obserwowali to z ukrycia. Mama opowiadała to wszystkim. Twierdziła, ze gdyby tego nie widziała, nie uwierzyła by.

Ale za chwilę, bo muszę coś zrobić.

2 polubienia

Tym postem przestanę Ciebie już męczyć…, i ewentualnie innych… :yum:
Zebrało mnie się na wspomnienia…

Jak, powyżej wspomniałem, Nero traktował moja mamę neutralnie, nie reagował na dotyk, nie jadł tego, co mu dawała, nawet w michę. Zachowywał się tak, jak by jeszcze jednym meblem w mieszkaniu była.

Gdy pojawiłem się w domu, strasznie napychał się, by obejrzeć nowy nabytek.
Obwąchał mnie zatem starannie, liznął kilka razy i wszędzie on, gdzie ja.
Od razu też zaakceptował mamę. Zaczął ją zapraszać do zabawy, żarł z jej ręki i w ogóle wielkim jej kumplem się stał.

Podwórko Szkoły Szybowcowej, gdzie służbowo mieszkaliśmy na poddaszu, kończyło się pionowym urwiskiem po poniemieckich piaskołomach. Ponad 10 m pionowej przepaści. I ja tam, jako dwu i trzyletni brzdąc, przebywałem tylko w towarzystwie Nero. Kładł się zawsze między mną a urwiskiem i czuwał. Ja, oczywiście, usiłowałem przechytrzyć anioła stróża, kombinując, jakby go tu obejść. Zero szans. Kiedy tylko zbliżałem się do niebezpieczeństwa, brał moje bety w paszczę i przeciągał mnie na należytą odległość. Zresztą, jak opowiadała mi mama, uwielbiałem, jak mnie tak ciągnął i zaśmiewałem się ze szczęścia. Był niepomiernie cierpliwy, gdy go targałem szczypałem, właziłem na niego, szarpałem… itd… Czasem służbowo przejechał mi jęzorem po licu. I nie przeszkadzało mu, gdy zerżnąłem się w pieluchy.

Kiedy jeszcze nadawałem się tylko do wózka, obronił mnie i mamę przed żulem, mało go nie zabijając na śmierć.
Opowiadał mi tato, że gdy wieczorem poszli ze mnę w wózku na spacer do parku, to jak tato, a nie wózek, poszedł na prawo wysikać się, to z drugiej strony wyłonił się mężczyzna i zdecydowanie szedł w kierunku mamy. Z drugiej strony wózka stał Nero. Ojciec wracając zauważył tego typa i przyśpieszył kroku, I wtedy zobaczył czarną smugę lecącą w stronę nieznajomego, usłyszał łomot, a później głębokie, straszne warczenie. Widok zastał taki, na plecach leżał człowiek, na nim leżał Nero, trzymając w pysku gardło tego człowiek. Pies warczał i czekał na komendę. Ojciec kazał odpuścić, Nero z niego zlazł, ale wzroku z typa nie spuszczał, widać było, że jest gotowy powtórzyć numer. Ojciec podniósł bladego, jak kreda gościa, otrzepał go, ale nie do końca, bo facet nagle dał dyla i zniknął w ciemności. I wtedy piesek zaskomlił pytająco, czy ma go dogonić? Oczywiście, według ojca, mowy o tym nie było. Wracając do domu, piesek dreptał obok wózka spokojnie, jakby nic się nie zdarzyła, a rodzice wychodzili ze stanu przedzawałowego.
I taki to był ten Nero, który nigdy nie szczekał.
Jakby co, dziękuję za uwagę. :blush:

4 polubienia

Czekałam na ten post, wspaniała historia.
Pies musiał być kiedyś szkolony na to wskazują jego reakcje…niesamowite.
Jeszcze raz dziękuję, że podzieliłeś się z nami cząstką historii Nero…
Wyróżniłam, bo nie mogłam inaczej :kissing_heart:

2 polubienia

Dziękuję za wyróżnienie. :blush:
Niestety, ja tego pieska pamiętam przez mgłę i tylko jeden kadr, który opisałem powyżej.
Wszystko z opowiadań rodziców. Być może, tam, gdzie teraz są, Nero jest z nimi.

Zebrało by się o tym psie więcej, ale już dam spokój,.

3 polubienia