A tak na powazniej: czytalam, ze od razu po porodzie u dziecka wytwarza sie hormon pozwalajacy zapomniec o bolu rodzenia. Potem zanika. Kobieta cierpi: dziecko jeszcze bardziej!
Mgliście pamiętam pewne wydarzenia z mego dzieciństwa, gdy miałem mniej, jak 3 latka. Jedno, to nawet z czasów, kiedy raczkowałem. To takie zamglone króciutkie filmiki. Pamiętam wielką szafę i wiem, że do było w kuchni, a między tą szafą, a ścianą była wnęka i tam na podłodze leżał kożuch białym włosiem go góry. Pamiętam ojca, który uczył się w domu grać na klarnecie, a ja łapałem go za kolana i to było też w tej kuchni, a ojciec uciekał przede mną na krzesło i się śmiał. Pamiętam straszną plamę na suficie, której się bałem Pamiętam swą o rok młodszą siostrzyczkę, gdy ktoś wziął mnie na ręce, żebym się jej przyglądnął, gdy leżała w kołysce.
Ale najbardziej wyraźnym filmikiem jest naroże budynku, wielka beka i olbrzymi, stojący obok mnie czarny pies. Wiem od mamy, że ten wilczur pilnował mnie, gdy byłem na dworze i rodzice mu całkowicie ufali. Wiecie, że ten wilczur w ogóle nie szczekał?
Bo byl rodzaju meskiego. Suka morde by darla…
O tym psie wiem z opowiadań rodziców i na starym Pytamy pisałem o nim.
To moje ulubione psy!
Mam zamiar sprawić sobie takiego.
Ciekawe co na to KOT…
Psy tej rasy są niezwykle inteligentne, ale potrzebują w wychowaniu “silnej ręki”, wtedy stają się najwierniejszymi towarzyszami.
Potrzebują dużo ruchu i wyzwań, dobrze tolerują inne zwierzęta domowe.
Wyjątkowo wierne w stosunku do swojego pana i rodziny, ale obcych traktują z dystansem.
Mój pies mała “pchełka” 5 kg żywej wagi ma na osiedlu “kumpla” właśnie owczarka niemieckiego ile ten pies ma cierpliwości do niego to sama się dziwię, nawet na niego nie warknie i pozwala na zabawę.
Co ty… Założę się że ktoś “starszy” tutaj jak zwykle napisze swoje wspomnienia jakie to przygody miał w wieku… jednego roku…
To był wilczur należący do jakiegoś niemieckiego oficera, który musiał zginąć podczas wojny. A pies przez kilka lat błąkał się na dziko. Na lotnisku szybowcowym w Lęborku podszedł kiedyś, ot tak sobie, do ojca, usiadł mu przy nodze i ani rusz od taty. Krok w krok, gdzie by się ojciec nie ruszył, szedł za nim.
Był bardzo zaniedbany, chudy, skołtuniony, z bielmem na ślepiu i połową jednego ucha. Miał też spore blizny na bokach. Wiosna 1950. Dwa lata z okładem później, kiedym przyszedł na świat, było to piękne, bardzo zadbane psisko. Wiele by o nim jeszcze pisać.
Ile musiał przejść ten pies…podziwiam.
Wybrał Twojego tatę za swojego opiekuna, psy często maja nosa do ludzi.
Wspaniała historia, aż się łezka kręci
Zaprzyjaźnią się.
W razie kryzysu moi rodzice głodu by nie cierpieli, bo piesek czasem znikał nocami i nad ranem przynosił do domu świeże mięsko w postaci, a to zajączka, a to liska, a to kurki czy kaczuszki domowej prosto z kurnika, Jakieś inne kuropatwy i podobne w menu też się trafiały. Liski, niestety, to był chybiony pomysł, ale pozostałe, całkiem niegłupie. I wszystko kładł przed moim tatą.
A mówiłam, że inteligentne
Bardzo mądry był. Gdy nastał w domu, moją mamę tolerował zaledwie, a w ojca wpatrzony był, jak w obraz. Drogą prób i błędów tata doszedł, że na imię ma Nero. Uszami strzygł, gdy słyszał niemiecki, ale potem na polski przeszedł. Zaczął bardziej uważniej traktować mamę, gdy zaszła w ciążę, często ją obwąchiwał, ale nadal nie reagował, na jej słowa i dotyki, Ale gdym się urodził zmiana zastąpiła diametralna. Zaczął mamę traktować przyjaźnie.
A na moim punkcie oszalał. Najczęściej przebywał obok mego łóżeczka, do którego dopuszczał tylko rodziców. Często wsadzał tam łeb, obwąchiwał dzidziusia birbanta, a jak ryczałem to skomlał i wył. Rodzice wtedy mieli niezły cyrk, bo nie dość, że darłem ryja, jak opętaniec, to jeszcze pies do tego wył.
Nero wabił się mój poprzedni pies.
Wspaniała historia, mogłabym czytać godzinami…dziękuję
To nie koniec. Chciałbym jeszcze napisać, jak się mną opiekował, gdy zacząłem chodzić. Szkoda, że nie było wtedy możliwości filmowania. Ale rodzice ze znajomymi obserwowali to z ukrycia. Mama opowiadała to wszystkim. Twierdziła, ze gdyby tego nie widziała, nie uwierzyła by.
Ale za chwilę, bo muszę coś zrobić.
Tym postem przestanę Ciebie już męczyć…, i ewentualnie innych…
Zebrało mnie się na wspomnienia…
Jak, powyżej wspomniałem, Nero traktował moja mamę neutralnie, nie reagował na dotyk, nie jadł tego, co mu dawała, nawet w michę. Zachowywał się tak, jak by jeszcze jednym meblem w mieszkaniu była.
Gdy pojawiłem się w domu, strasznie napychał się, by obejrzeć nowy nabytek.
Obwąchał mnie zatem starannie, liznął kilka razy i wszędzie on, gdzie ja.
Od razu też zaakceptował mamę. Zaczął ją zapraszać do zabawy, żarł z jej ręki i w ogóle wielkim jej kumplem się stał.
Podwórko Szkoły Szybowcowej, gdzie służbowo mieszkaliśmy na poddaszu, kończyło się pionowym urwiskiem po poniemieckich piaskołomach. Ponad 10 m pionowej przepaści. I ja tam, jako dwu i trzyletni brzdąc, przebywałem tylko w towarzystwie Nero. Kładł się zawsze między mną a urwiskiem i czuwał. Ja, oczywiście, usiłowałem przechytrzyć anioła stróża, kombinując, jakby go tu obejść. Zero szans. Kiedy tylko zbliżałem się do niebezpieczeństwa, brał moje bety w paszczę i przeciągał mnie na należytą odległość. Zresztą, jak opowiadała mi mama, uwielbiałem, jak mnie tak ciągnął i zaśmiewałem się ze szczęścia. Był niepomiernie cierpliwy, gdy go targałem szczypałem, właziłem na niego, szarpałem… itd… Czasem służbowo przejechał mi jęzorem po licu. I nie przeszkadzało mu, gdy zerżnąłem się w pieluchy.
Kiedy jeszcze nadawałem się tylko do wózka, obronił mnie i mamę przed żulem, mało go nie zabijając na śmierć.
Opowiadał mi tato, że gdy wieczorem poszli ze mnę w wózku na spacer do parku, to jak tato, a nie wózek, poszedł na prawo wysikać się, to z drugiej strony wyłonił się mężczyzna i zdecydowanie szedł w kierunku mamy. Z drugiej strony wózka stał Nero. Ojciec wracając zauważył tego typa i przyśpieszył kroku, I wtedy zobaczył czarną smugę lecącą w stronę nieznajomego, usłyszał łomot, a później głębokie, straszne warczenie. Widok zastał taki, na plecach leżał człowiek, na nim leżał Nero, trzymając w pysku gardło tego człowiek. Pies warczał i czekał na komendę. Ojciec kazał odpuścić, Nero z niego zlazł, ale wzroku z typa nie spuszczał, widać było, że jest gotowy powtórzyć numer. Ojciec podniósł bladego, jak kreda gościa, otrzepał go, ale nie do końca, bo facet nagle dał dyla i zniknął w ciemności. I wtedy piesek zaskomlił pytająco, czy ma go dogonić? Oczywiście, według ojca, mowy o tym nie było. Wracając do domu, piesek dreptał obok wózka spokojnie, jakby nic się nie zdarzyła, a rodzice wychodzili ze stanu przedzawałowego.
I taki to był ten Nero, który nigdy nie szczekał.
Jakby co, dziękuję za uwagę.
Czekałam na ten post, wspaniała historia.
Pies musiał być kiedyś szkolony na to wskazują jego reakcje…niesamowite.
Jeszcze raz dziękuję, że podzieliłeś się z nami cząstką historii Nero…
Wyróżniłam, bo nie mogłam inaczej
Dziękuję za wyróżnienie.
Niestety, ja tego pieska pamiętam przez mgłę i tylko jeden kadr, który opisałem powyżej.
Wszystko z opowiadań rodziców. Być może, tam, gdzie teraz są, Nero jest z nimi.
Zebrało by się o tym psie więcej, ale już dam spokój,.