W dwóch molochach pracowałam i powiem Ci, że … unikałam jak ognia takich imprez.
Do jednej (z dwóch ) mniejszych firm było mi najbliżej - kameralna atmosfera, niemalże rodzinne relacje… jasne, że nie do wszystkich było po drodze, ale zawsze w mniejszym, zaufanym gronie jest miło
Uwielbiam osobiście wszystkie jednoczące spędy, pod warunkiem, że i atmosfera i większość ludzi sprzyja fajnemu samopoczuciu
Ale że co? Krawat się wygiął i pasty do butów zabrakło?
Krawata było brak, a takowoż i obowiązkowej marynarki. Zresztą, w tem względzie wygrałem z szefową, bo szef, jej mąż stanął wtedy po mojej stronie. Po tym incydencie pracowałem tam jeszcze 5 miesięcy.
Hm… A nie za samodzielne myślenie?
Nie. Szef bardzo cenił moją inicjatywę, bo widział skutki. Za dużo by opisywać.
Odszedłem wyłącznie na własne życzenie.
To miałeś chyba wyjątkowego szefa W prawdziwej korpo pracownikowi nie wolno myśleć, ma trzymać się procedur. Od myślenia są szefowie
To chyba stereotyp jest. Ale, faktycznie w tej firmie, to szefostwu w tyłki włażono jeden przez drugiego. Eech…, dużo by gadać, a nie chce mi się tego wspominać.
Może w sierpniu?
Wigilia nieobowiązkowa.
Byłam, bo nie wypadało mi na niej nie byc.
Ogolnie - przeżyłam, ale to nie moje klimaty.
Na przestrzeni kilku lat bardzo duzo zmieniło sie w naszej firmie , wiecej dzieli niż łaczy.
Kiedyś szef mowił, że “gramy do jednej bramki”, dzisiaj kazdy ma swoją.
Stereotyp? Jak się spotkamy
Doczekać się nie mogę.
Ja też