Jak już kiedyś wspomniałem,moje ulubione pochodzą z Sycylii.Nero Di Troya,poznane kiedyś w Syrakuzach a przypomniane ku mej wielkiej radości,w poznańskiej,włoskiej knajpce o wdzięcznej nazwie,“IT” [przy Sienkiewicza jakby ktoś,coś…].
Generalnie rzecz biorąc…nie znam się.
Wszelka chemia,procesy twórcze,szczepy itp…No nie.Tak jak muzyki nie rozkładam na czynniki pierwsze,tak i wina.
Ale smak,lub jak kto woli,gęba,uczyniła kolosalne postępy od czasu gdy dla jaj,w młodości kolekcjonowało sie jabole z najrozmaitszych zakątków
Dzisiaj wpadła mi w sieci uchodzącej tutaj za specjalistyczną,[“Majestic”] inna nieco,sycylijska perełka o nazwie Nero D’Avola.W podtytule,“Piccodoro” co brzmi jak piccobelo,co z kolei oznacza wręcz zachwyt.Np. nad smakiem.,
I cóż…
Polecam bo wino do zimowych wieczorów,coraz bardziej mi pasuje.Ma swoją moc,ma SMAK i idealnie pasuje do dziesiątek potraw…
No to Wasze zdrowie!!!
Dobra, dyskutowac nie będę. Zwlaszcza z kraju gdzie wino bywa tańsze od wody?
Dyskusja jakie najlepsze? Takie jakie piją tubylcy, bo samobojcami nie są
Ja w dziale “ulubione” mam sporą piwniczke, obejmujaca tez produkty niemieckie, austriackie, francuskie i oczywiscie wegierskie. Swiat bez tokaju byłby smutny. I raczej nie po nazwie a gatunku winorosli i warunkach w jakich rośnie.
Oczywiscie i roczniku też. No co poradze, że smak smakiem, ale nie lubie być niemile zaskakiwana. W PL się to zdarza, nie wynika z samego rdzaju wina a z nieprawidlowych warunków transporu i przechowywania to wynika.
Wino lubi lezakowac w nieco lepszych warunkacj niz blaszane magazyny.
Co do importu z Kalifornii czy Ameryki Poludniowej? To loteria - wlasnie ze wzgledu na dluga podróż. Nie każde wino to porto… czy takie jak w GB nazwano sherry.
Te zniosą dużo.
Ale z tego wynikałoby że wino powinno się pić"na miejscu",bez względu na cechy,smak czy przeznaczenie.
No chyba jednak tak nie jest.
Zresztą…W Twojej"piwniczce",jest ćwierć Europy.
A nawet wiecej niz ćwierć, z podzialem na regiony…
A tak, lokalne wina podobnie jak sery dojrzewajace i suszone miesa miewają smak niepowtarzalny, w innych warunkach czesto nie do osiagniecia.
Sycylia ma specyficzny klimat, rodzaj ziemi i uprawia sie konkretne gatunki. Więc wina podobnie jak z innych miejsc ma pewien wiodacy smak. Jak ktos ma w miarę sprawne kubeczki smakowe i zmysł powonienia to wyczuje różnicę wina z winogron tego samego gatunku, ale rosnacych i fermentowanych w różnych miejscach.
A jaki najbardziej odpowiada? Wino to poezja. Każdemu wg uznania i nastroju.
Ostatnio znów bardzo polubiłem wypić lampkę bądź dwie wina wytrawnego lub pół wytrawnego. Dawnymi czasy piłem z lubością to i owo wino, ale później miałem wieloletnią przerwę podczas której sporadycznie i okazjonalnie coś symbolicznie łyknąć się zdarzyło. Kiedyś trafiłem do wytwórni w Colmar - Francja i za bezcen kupiłem tam kilka flaszek trzylatka. Pomyślałem, że przyda mi się na upominki dla swojaków. W domu niebacznie spróbowałem i nikt już tego prezentu ode mnie nie dostał.
I teraz czasem kupię sobie jakiegoś francuza lub włocha. I tak lampka po lampce ono niknie. Nie, żebym był zadeklarowanym amatorem wina, ale przeciwnikiem, Boże broń. Po ostatniej wizycie córki została jedna butelka pełna i tak przez kilka dni zamieniła się w pustą.
Bo dobre wino nigdy nie jest złe…
Francuskie i wloskie z polnocy sa “lżejsze” w smaku.
Sycylijskie winogrona przesakniete sola, smakiem wulkanicznej suchej ziemi i do tego jest kilka gatunkow uprawianych i majacych sesdowne plony w tych warunkach daja efekt niepowtarzalny. Podobnie jak udalo mi się bedac na Teneryfie spróbować wina z Lanzarote. Odmiana malvasia. Białe. Trochę podbna do moscatel z moich okolic (Alicante)
Nie mam zbyt wielu okazji do porównań.No bo jak?Kiedy?
Miałbym wykupić abonament?Chodzić na imprezy zamiast sie cieszyć?
Niemniej zdarzyło mi sie gdy tak we Włoszech,jak i w Poznaniu,po wstępnych ukłonach,panie dochodziły do wniosku że dla mnie to tylko chianti…
Wielce tym ubawiony,muszę zaprzeczyć.Tu JEST jednak wyczuwalna różnica choć opisywanie tego,dla osoby postronnej,mogłoby być wręcz rodzajem kabotyństwa lub jakimś niezrozumiałym mambo-jumbo
Tych akurat nie trafiłem ale na Teneryfie mają jakieś swoje których kiedyś spróbowałem.Baaaardzo owocowe i,co ciekawe,nie pamiętam ŻADNEGO czerwonego.Wszystko białe albo jakieś"jabłkowe".A potem zaraz skok w likiery.Nie byłem tam już 8 lat i nie wszystko,pod tym względem,pamiętam.
Ale pozostało wrażenie “pychoty”
Bo biale odmiany winorosli sa odporniejsze na trudne warunki klimatyczne i notoryczny brak wody.
A że smaki owocowe - tak, tamtejsze odmiany każą zapomniec o rieslingu czy suavignon
A nawet wytrawne mają nieco slodkawy posmak.
Z tymi wizytami…
Miałem identycznie w Grecji,w wytwórni Tsantali.Kupiłem tych flaszek chyba z 6-7,o jednej jedynie myśląc,dla siebie.
Jak przyszła jesień,tośmy z żoną,poradzili sobie z całością i o “prezentach” mowy nie było.
Tak na marginesie…
Grecja jest o tyle specyficzna że…Bardzo szybko przestaliśmy sobie zawracać głowe detalami i kupowlismy coś co zwało sie chyba retsina,lub jakoś tak.
I u nich,to było tanie jak woda a smaczne,czy wręcz rewelacyjne dla miłośników wytrawnych acz nie za ostrych,smaków.
Nim się przyzwyczaiłem,miałem wrazenie że taszcze kanister z paliwem No,w pewnym sensie,było to nie byle jakie,paliwo!
Nie narzekaj tylko połącz przyjemne z pożytecznym - nawet jak nie korzystasz z uslug biur podróży to warto wrzucić w wyszukiwarke “enoturystka” , jezyk dowolny zawsze jest przedrostek eno- czyli zwiazany z winem. I kto wie z czasem zostaniesz wykwalifikowanym enofilem?
Brak czasu jest jednak notoryczny.
Są tacy co potrafią zapierdalać non stop,co do minuty…
Jestem czasem bliski tego ale…Nie!
Człowiek musi się czasem zatrzymać i z tego nie ustąpię,choćby nie wiem jakie straty miało to przynieść