Mylisz się.
Mnóstwo facetów (?) nie potrafi nic poza 2-3 potrawami ugotować.
Pralka? Znam wielu którzy pojecia nie mają jak ją uruchomić.
Znam także wielu którzy obrazka na ścianie nie potrafiliby powiesić.
A także kobiety co potrafią rozłożyć i złożyć silnik samochodowy…
To zależy od faceta, ale niestety ten podział ról jest nadal często widoczny, wśród młodych już mniej.
Moja obie córki juz mieszkają z chlopakami i z tego co widzę nie ma podziału, każdy w domu robi to co jest do zrobienia, najwyżej dzielą się na rzeczy które ktoś bardziej lub mniej lubi.
Natomiast u rówieśników, mężczyźni często migają się od obowiązków domowych, a o istnieniu żelazka nawet nie wiedzą.
Dla mnie takie traktowanie mężczyzn na zasadzie " ma ugotowane, wyprane, posprzątane" i bycie z tego dumną jest nieporozumieniem, bo czy ja jestem w związku z niepełnosprawnym? (bez urazy dla niepełnosprawnych)
Jeśli facet ma dwie sprawne nogi i ręce, to każdy robi w domu, to samo. Można najwyżej sobie podzielić na zadania bardziej i mniej lubiane. Ja nie wiąże się z mężczyzną, żeby mieć dziecko do niańczenia, tylko żeby mieć partnera.
Nie rozumiem też kobiet niańczących.
Ale to każdego sprawa, tylko gorzej, gdy niańczą swoje kaleki i narzekają później.
Ojciec prezydenta ujawnił także, że w rodzinnym domu Andrzeja Dudy się nie przelewało. “Przez lata żyliśmy na granicy ubóstwa, 20 lat jeździliśmy maluchem. Może to nasze skromne życie też ukształtowało naszego syna, jego wyczulenie na potrzeby społeczne” - przyznał.
Idiota? On wie na czym ubóstwo polega? Na pewno nie na posiadaniu nawet malucha.
W latach 90, mając dwójkę dzieci też jeździłam maluchem i nie żyłam na skraju ubóstwa
Domowa wojna płci, to jest wtedy, gdy na metrażu pojawiają się latające talerze.
Albo kielbasy jałowcowe.
Ja w ex męża rzuciłam jałowcową i trafiłam w czoło.
Nieee… talerze przy zwykłej drobnej sprzeczce też czasem latają. A może to UFO?
teraz pranie, to bajka. A poziom trudnosći obsługi mniejszy, niż w Nokii 3310
czyli to nie wina żon/partnerek, tylko matek.
To lepiej za bardzo nie ufoć.
Znalem taki j,ze bez zony a i rusz.
Ja to zrobie z obrzydzeniem, ale poszukam calego artykulu. Choc juz ten skrot wiele tlumaczy jesli chodzi o charakter szefa naszego panstwa, synowie tak apdyktycznych ojcow czesto bywaja bezwolnymi narcyzami.
A co do organizacji prac domowych? Moj swietej pamieci zasadniczo potrafil wszystko, ale niektore rzeczy jakby lepiej wiec jakis podziel byl, ale nie sztywny na zajecia babskie i meskie.
Mnie sie zdaje ze to bardzo silny instynkt macierzynski. Moja znajoma, kiedy wyszla za maz i maz musial wkrotce na dluzej wyjechac byla autentycznie przerazona “co on beze mnie zrobi!!!”.
Nie wiem dlaczego, ale moją małżonkę w stan gotowości bojowej wprawiały takie moje niewinne sformułowania, jak; - później, jutro, to może poczekać, dziś nie dam rady, itd…
Chcialbym zyc w takim ubostwie…
A ja wiem. Nie będę Ci tłumaczyć, bo nie wiem czy na pewno zrozumiesz.
Tez mam wspomnienia, ale malucha nie tycza…Mozemy sie powymieniac!
Jak masz cos zrobic dzis zrob pojutrze, bedziesz miec dwa dni wolnego. Tez uwazam, ze nagle to po diable i wszystko ma swoj czas i miejsce swoje. Cytujac Koheleta.
Rozumiem, rozumiem. Ten w Twoich wspomnieniach, to nie był maluch.
Malucha? Ja też nie mam wspomnień żadnych dotyczących malucha.
Naturalny podział jest wspaniały, bo przecież nie żyjemy po to żeby się katować. A te rzeczy których nie lubimy oboje, robić na zmianę czy wspólnie. Mój ex mąż niestety niczego nie umiał prócz pracy zawodowej i prowadzenia auta. Gdy kiedyś został w domu z dziećmi bo po raz kolejny były chore, to zadzwonił do mnie i pytał się jak zrobić jajecznicę. Czad!
Mój ojciec z kolei nic nie robił w domu, bo moja mama długo po urodzeniu dzieci nie pracowała i ok. Była w domu, więc zajmowała się domem, a później gdy pracowała to tata i tak miał dużo nadgodzin. I trochę mu to weszło w nawyk. Zresztą moja matka o tak wszystko robiła najlepiej. Ale jak poszła do szpitala na dwa tygodnie, to tata i obiad zrobił, i pranie, i sprzątaliśmy razem. Nie dzwonił do mojej mamy jak to robić. Nie było idealnie jak to robiła mama, ale potrafił, bo był zaradnym facetem. Jak się wkurzył na mamę i wyprowadził na wieś, to też sobie radził, ku oburzeniu matki. W dodatku ten dom na wsi remontował. Kiedyś, gdy byli pokłóceni wziął nas (mnie i siostrę) na obóz młodzieżowy, gdzie był wychowawcą i się nami opiekował, prócz uczniów oczywiscie i było super. Mama niby była zadowolona, ale chyba trochę zawiedziona (bo i tak krytykowała go) że dał radę…i takich kobiet jest wiele.