Burzę miałem przedwczoraj wieczorem i całą noc padała, za to wczoraj w dzień pogoda miód-malina. 23-25C bez prażącego Słońca, lekko pochmurnie było z przejaśnieniami. Dziś znów ma tak być, a jutro ma padać, ale ja jutro wyjeżdżam. Przedwczoraj po tygodniach paskudnej jesieni było ponad 30C i to skończyło się burzą.
Mnie już dobijały upały. Nie żaliłam się za bardzo, bo żalenie się w niczym i tak nie pomoże, ale już tych upałów miałam naprawdę dość.
Upały to przetrzymasz, ale za duze skoki temperatury są męczące. W dzien sauna a w nocy zimno? W dzien ponad 30, w nocy 12?
Jak dobrze, że nie mieszkam we Francji…
Ten artykuł jest w Interii. Aż sprawdziłam czy nie jest pierwszy kwietnia. I nie jest. To już nie wiem, co jest grane
Nie tylko my mamy “oryginalnych” polityków ?
Ty sie ciesz, ze nie mieszkasz w Ameryce Poludniowej. Ta dopiero polityczne szamanstwo kwitnie.
Burmistrz z Yacuíba w Boliwii zarządził egzorcyzmy gabinetu, bo uznał, że jego poprzednik był opętany. To akurat było w bodaj 2020. A obecny prezydent Argentyny to jest dopiero egzemplarz…
Mnie najbardziej nurtuje dlaczego po burzy kwaśnieje mleko???
Już któryś raz z kolei te paskudne małe kożuszki w kawie
Nawet miałam tu takie pytanie zadać i przy okazji spytać o najlepsze smakowo roślinne zamienniki. Czy w ogóle takie istnieją?
Ten proces zaczyna się przed burzą, a po burzy są efekty. Powoduje to wysoka temperatura połączona z gwałtownym spadkiem ciśnienia oraz nagłym wzrostem wilgotności. To znakomite wręcz warunki do namnażania się harmonijnych bakterii odpowiedzialnych za “produkcję” kwasu mlekowego. Po prostu, w króciutkim czasie zwiększa się ich ilość i mamy to co mamy.
Dzięki wielkie!
Jeszcze wyczytałam coś o ozonie i że rosół też się ponoć psuje
Tego drugie przypadku nigdy nie uświadczyłam
Doświadczyłem tego psucia się rosołu przed burzą. To z tego samego powodu, bo rosół też zawiera ów kwas mlekowy, który jest w mięsie. Powiem więcej, każdy człowiek ma w swych mięśniach na co dzień pewną ilość kwasu mlekowego. Pewnie odczuwałaś coś takiego jak zakwasy mięśniowe po silnym wysiłku fizycznym, zwłaszcza, gdy się tego wysiłku dłuższy czas nie doświadczało. Ten ból mięśni powodowany jest nagłym wzrostem ilości tego kwasu w mięśniach kiedy odzwyczajone od wysiłku mięśnie nagle z jakiegoś powodu tego wysiłku doświadczyć muszą.
Wiem coś o tym, bo kilkanaście lat w młodości uprawiałem sport wyczynowy, dziś zawodowy.
I jeszcze coś, co kolega @benasek potwierdzi jako lekarz. Otóż znakomitym neutralizatorem skutków takiego wysiłku jest… piwo. Po intensywnym treningu lub innego wysiłku wskazana jest jedna szklanka tego bosko- szlachetnego napoju.
Nie tylko mleko i rosół. A i jeszcze pewnie jonizacj powietrza. I te kartonikowe nie kwasnieje, a gorzknieje.
To co opisałem powyżej jest właśnie skutkiem jonizacji.
Z roslinnych zamiennikow próbowałam migdalowe, sojowe i jest taki napój - nazywa się horchata. Ale to mieszanka mleka z orzeszkami bukowymi. Mleko moze byc pozbawione laktozy.
Sojowe mi nie smakuje za bardzo. Na punkcie migdałów mam jakąś idiotyczną fobię, jeszcze po mojej mamie, która zawsze unikała migdałów przez to, że cyjanek nimi pachnie.
Mama jest chemikiem z wykształcenia i pewnie sama wie, że to jej uprzedzenie, którym zresztą zaraziła mnie, jest irracjonalne, ale taka głupota bywa silniejsza od człowieka.
Obie mamy lęk przed duszeniem. Mama kiedyś miała krup, a ja omal nie zadławiłam się, jako nastolatka.
Po mamie mam też skłonność do przekory i robienie wszystkiego po swojemu. Mama w czasach komuny uczyła się angielskiego i miała wieczne problemy za niechodzenie na pochody majowe. Jako jedyna w szkole uszyła też sobie mundurek w innym kolorze, żeby pokazać jak nienawidzi mundurków. Uszło jej to płazem przez to, że się świetnie uczyła.
Tylko z rosyjskiego miała gorszą ocenę, z czystej złośliwość.
Wracając do zamienników mleka, zaciekawiła mnie ta horchata. Nie słyszałam o tym wcześniej. Ciekawe.
To jest tradycyjny napoj z okolic Walencji. Pie sie ją bardzo zimna, a nawej w postaci lodowej kaszki. Ma dość specyficzny ziemisty smak, ale swietnie gasi pragnienie. Zależy od receptury, bo niektore sa całkowicie roslinne, inne z mlekiem
Na allegro widzialam marki ‘CHUFI’ bez mleka.
A “mleko” migdalowe cyjankiem nie zalatuje.
Zazdroszczę. Mnie wszystko omija
U mnie chyba coś będzie…bo to niebo takie inne i powietrze. I nie jest to do końca efekt 2 brudnych szyb, jakie zostawiłam nie umyte…
Tak, wiatr wieje porządny. Okna trzaskają i będzie burza…tylko coś za cicho jest …
Ciekawe. Nigdy o tym nie słyszałam.
Miałam za to przejścia z innym mlecznym, hiszpańskim produktem- dulce de leche.
Siostra przywiozła to z Barcelony przed laty. Bardzo mi posmakowało. W Polsce wtedy nie było kajmaku w puszce, tylko słodzone mleko skondensowane. Siostra powiedziała, że gdy się to ugotuje, wyjdzie dulce de leche.
No więc tak postanowiłam zrobić, tylko coś za mało wody na te 3 godziny nalałam. Pomyślałam, że wystarczy mały ogień i przykrywka.
Siedząc w salonie, oglądając wiadomości- akurat relacja z wojny na Bliskim Wschodzie, słyszę huk!
Tak sobie myślę- co jest?! To w tej telewizji, czy co???
Jak weszłam do kuchni, wpadłam w taki stan, jak facet grany przez Hanksa w ‘‘Skarbonce’’- histeryczny płacz z histerycznym śmiechem na przemian. Woda się wygotowała i przypalona puszka wybuchła! Szklana pokrywka poszła w drzazgi! Ściany, sufit, podłoga, okno, firanka- WSZYSTKO wyglądało jak obrzygane. Gorąca maź z drobinkami szkła WSZĘDZIE!
Byłam pewna, że tego się nie da doprowadzić do porządku!
4 dni sprzątania, plus malowanie… bo gdy histeria minęła, przyszła myśl ile się ma czasem szczęścia w nieszczęściu… Dwie osoby w domu, kot i pies. Szczególnie kotka uwielbiała przesiadywać w kuchennym oknie, gdzie miała miskę na parapecie, by pies łakomczuch nie wyjadł… Nikogo nie było w kuchni w momencie wybuchu! Gdy pomyślałam sobie, co mogło się stać, przyszła ulga, że tak naprawdę nic się nie stało, bo to tylko rzeczy i wystarczy wziąć się do roboty.
Jest! Jest!!! … Zrobiłabym fotkę, ale szybę mam brudną a wyjść się boję, bo piorunów się boję…
Leje jak dawno nie lało.
Ja za kajmakiem nie przepadam. Ale jest sporo napojow mlecznych zwanych tam batido. Podstawowe smaki to waniliowe, truskawkowe i czekoladowe. I jeszcze mleko gotowane z cynamonem i skórka z cytryny. Gotowe w kartonikach bywa w kazdym sklepie, ale można domowym sposobem, tylko dobrze jest w kąpieli wodnej, bo latwo się przypala.
Ze wzgledu na temperature otoczenia pije się to zimne, czasem z lodem.
I popularne są sorbety , a właściwie “kaszka” sorbetowa, granizado. Nazwa wziela się od granizi (gradu) czyli wlasnie tych ziarenek lodu.