Wszawica w XXI wieku?

Nawet mi nie mów! Miałam tutaj też poruszyć ten problem,bo moja córka w roku szkolnym(poprzednim) przychodziła do domu na okrągło z tym paskudztwem. Booooże ile ja czasu poświęciłam by się tego pozbyć,ona ma włosy kręcone,długie i gęste.
Największy problem tkwił w dyrektorce,której raz po raz zgłaszałam sytuację,na początku uprzejmie a później to już z buzią,żeby w końcu przestała wpuszczać do szkoły dzieci zawszone. Mówiłam jej wprost,że skoro rodzice nie dbają o dzieci to niech ona kategorycznie się z tym rozprawi. Dla mnie to szok,że rodzice w ogóle nie widzieli w tym problemu a dodam,że niektóre zawszawione dzieci to z tzw. porządnych domów,gdzie bogactwo pełną parą a rodzice to ‘ą’ , ‘ę’.
Teraz córka chodzi do collegu i wiem,że tam jak raz się zdarzy,że dziecko przyjdzie do szkoły z brudną głową to ma zakaz wstępu dopóki głowa nie będzie czysta.
Nigdy moi chłopcy do domu tego robactwa nie przynieśli,tylko córka.
Aha,zapomniałabym,mam kupiony spray,który się psika na głowę i okolice oraz szalik i takie tam rzeczy-jest on ochronny,trzyma do bodajże 10 godzin i jest dobry w swoim działaniu.

3 polubienia

To ja napiszę, jak to wyglądało za komuny. Warunki higieniczne były o wiele gorsze, niż dziś… W szkołach wyż demograficzny, po ponad 40 dzieci w klasie, Klas po 5 albo i 6 młodego rocznika. Po każdych wakacjach, szkolna pielęgniarka wzmocniona personalnie przez dwie albo trzy higienistki, do końca września miała sprawdzoną każdą głowę. Takie kontrole były powtarzane. Cała szkoła, łeb w łeb. A na końcu i nauczyciele, i w ogóle cały personel. Wstydu nie było. Kto miał wszy, to zaraz do domu, więc nam, dzieciakom było przykro, że ich nie mieliśmy i zazdrościliśmy tym, co mają. I rodzice zawszonych dzieci chodzili do specjalnie wyznaczonych miejsc w ośrodkach zdrowia, gdzie rozprawiano się z insektami.

Kiedy moje córki chodziły do szkoły, z wszawicą problemów też nie było. Na sporadyczne wypadki szybko reagowano.

Dziwię się, że dziś w dobie tylu środków higienicznych, takiego uświadomienia, zbilansowanegp żywienia i innych ochów i achów, wszy dobrze się mają.

Wierzcie mi, tamte czasy i dzisiejsze czasy, to dwa różne światy. Wtedy, wszy miały o wiele lepsze warunki do swego istnienia.

Wystarczy kontrolować i po wszach. A nie, jak już tego jest pełno, to łapać się za głowy. i jojczyć.

Rodzice w domu też mogą czasem zobaczyć, co dziecko ma we włosach.

Gdy przyjeżdżałem do mych cioć na wakacje, to po przywitaniu, zaraz sprawdzały mi głowę. Nie, że z domu, ale pociągiem jechałem całą noc. Moja mama też często nam sprawdzała.

2 polubienia

Jakis kwartal temu,stalem w kolejce w Biedronce.Przede mna dziewcze lat na oko nascie,włosy tluste kurtka raczej brudna…Odruchowo zrobilem krok w tyl i…Zaczelo sie.Wszy skakaly po jej glowie w takiej ilosci ze chcalem za wszelka cene od razu udac sie do apteki…

3 polubienia

pamiętam takie kontrole higienistek,takie były w mojej podstawówce

2 polubienia

O tym właśnie @mężatka piszę, że są to dzieci z tak zwanych dobrych domów, mamuśki pachnące, pomalowane a tu sruuuuu , wszy u dziecka.

3 polubienia

I tak powinno być, to rodzice powinni kontrolować i dmuchać na zimne, szkoły już tego nie robią, to podobno narusza godność ucznia.

4 polubienia

Przypomniało mi się, że i panie nauczycielki też nam sporadycznie zagłądały do włosów.

3 polubienia

U nas tylko tym, którzy często na lekcji drapali się po głowie.

1 polubienie


Aż mnie głowa zaswędziała -weźcie nie straszcie…do przedszkola też chadzam…:innocent:

4 polubienia

Przy tablicy też? :kissing::grinning:

1 polubienie

@Mamita, ja już i jeszcze nie chadzam do przedszkola :wink:

@birbant, gdzie kogo dorwały, tam sprawdzały, ale tylko takich, higienistka robiła taki przegląd tylko kilka razy w roku szkolnym.

1 polubienie

Tylko teraz w ramach dbalosci o psychike dziecka i poprawnosci politycznej nie mozna powiedziec, ze male ma wszy a rodzice brudasy. Jeszcze biedny belfer nagana dostanie.
A gdzies czytalam ze sprawdzanie fauny i flory, ktora dziecko nosi na glowie nie jest zgodne z prawami czlowieka a w szczegolnosci z prawami ucznia.
A z tym przegladem z uwzgeldnieniem zyjatek rozmaitych to dlugo tak bylo, poki gabinety - pokoiki dla higienistki istnialy (a czesto pelnily one tez role gabinetu lekarskiego bo pediatra raz w tygodniu zagladal i badania profilaktyczne robil) plus czesto szkolny dentysta tez pogonil, ze dziecko zaniedbane - a o to biorac pod uwage owczesne Bałuty trudno nie bylo, jednak dzieciaki miały znzcznie lepsza opieke podstawowa niz dzis. Pisze na przykladzie jaki znam z miasta, jak to wygladalo na wsi? To juz ktos bardziej kompetentny musi sie wypowiedziec🧐
A w ogole to gdyby nie azotoks i pozniej inne srodki owadobojcze to robactwo by nas zjadalo jak robily to setki tysiecy lat, a naszym glownym zajeciem w czasie wolnym od zdobywania jedzenia byloby wzajemne iskanie sie. Niczym harmonijne malpy.

5 polubień

Dokładnie.

Małżonka dość często sprawdzała naszym córkom włosy, bo miały je niepomiernie gęste. A gdy jej zabraklo, robiły to obie babcie i sąsiadka. Bardzo tego pilnowałem.

4 polubienia

Niestety walka z takimi plagami owadzimi czy to beda zerujace na ludziaxh czy w domach wymaga wysilku i systematycznosci ze wszystkich stron.
A jeszcze w mojej okolicy jesli chodzi o wszystkich to byly owsiki i inne takie.
Biorac pod uwage, ze wiekszosc domow na Balutach, zwanych czasem kamienicami byla pozbawiona kanalizacji i biezacej wody a rynsztoki pelne?
To nie trzeba sobie wyobrazac jak sie zylo w sredniowiecznym miescie. No moze roznica, ze zawartosci nocnikow na glowy przechodniow nie wylewali i slawojki byly.
Dopiero poczatek lat 70 i budownictwo wielkoplytowe krajobraz przeorało. Tez nie do konca, bo te rudery okazaly sie byc solidne i czego nie wyburzono stoi do dzis, czesc to juz kompletne meliny.

4 polubienia

Miałam wszy, bo przyniosłam je ze szkoły, to wtedy mama kupiła ocet sabadylowy (jeszcze pamiętam tę nazwę) i nie chodziłam do szkoły, bo mi z ojcem gnidy ściągali.
Miałam wtedy długie i gęste włosy, to był koszmar z tymi gnidami.
Tydzień i byłam czysta, a potem mi zabroniła dotykać głową inne dzieci.
Walka z wszawicą nie jest wcale taka trudna, ale musi być konsekwentna.
Owsiki… tutaj to brak higieny, szczególnie nie mycie rąk przed posiłkami.

4 polubienia

Z tego co wiem od znajomych, bo na oczy tego nie widziałem i nie wiem jak wygląda, najgorzej mieszkać w bloku z pluskwami.
To jedno.

A na wszy dzis sa doskonałe środki. Zatykające im otworki do oddychania a dla nas niegroźne (jakis tam rodzaj oleju). Bo na DDT podobno się dawno uodpornily.

Najgorsi są ludzie którzy wszawicę, owsiki itp kojarza z biedą i wstydem. Spotkałem takich i bardzo byłem tym zdziwiony. Zachowaniem, mówiemiem. Wszy! Owsiki! Niemożliwe!. No cóż u mnie w domu to nie był powód do wstydu. Przynieść wszy. Kilka razy od kolegów złapałem za dzieciaka…

5 polubień

Wiem, że teraz są inne środki na wszy opisałam jak było kiedyś.
Wszy były przypisane biedocie z czworaków, bezdomnym i takie paniusie jak usłyszały, że ich dziecko je przyniosło ze szkoły, to potrafiły zrobić niezłą awanturę, że do tej szkoły chodzą sami biedacy. Byłam świadkiem.
Skoro nie ma teraz higienistek w szkołach, które odwalały brudną robotę za takie paniusie między innymi, to wystarczy co jakiś czas przyjrzeć się główce dziecka i pomyśleć, dlaczego się ciągle drapie.
O pluskwach słyszałam, że to paskudny do wytępienia robal, ale nigdy nie miałam z nim styczności.

4 polubienia

Też się nad tym zastanawiałam.
Moja miała trzy razy aż wszy.
W podstawówce dwa razy, wychowawczyni mówiła, że dzieci nie mają pranych ubrań typu kurtki, czapki, szaliki. Było sprawdzanie odzieży w szatniach i dzieci (niektóre) miały śmierdzące wręcz kurtki.
Raz z kolei wesz przywieziona była z kolonii. Zrobiłam małe śledztwo, okazało się, że materace i leżanki na których dzieci spały w namiotach z dziesięć lat nie były czyszczone. :face_with_raised_eyebrow: Po zakończeniu kolonii wszystko szło do magazynów i tak do następnego roku. Sanepid tego nie sprawdzał, bo wszy się nie boją, a tylko zatrucia pokarmowego i tego pilnują.

3 polubienia

Ja juź jestem tak przewrażliwiona,że co rusz sprawdzam.
W moim rodzinnym domu też mama tego pilnowała @birbant.

3 polubienia