Nindżą chciałbym być …
Nyndżom?
Oj nie, tylko nie nyndżom. Nyndża z reguły jest słabo kumaty i nie ten tegez, zgodnie z maksymą: nyndża to nyndza. Ninja za to to kozak, ale do wszystkiego musi dochodzić poprzez lata treningów i wyrzeczeń, a następnie ponownych treningów i kolejnych wyrzeczeń. Natomiast nindża to jest w pytę gość! Ma na wszystko wywalone, trenować nie musi, a mimo wszystko jest co najmniej dwukrotnie tak doby jak ninja. Wystarczy mu łyk piwa z rana i jest nie do powstrzymania.
W historii Europy, w tym i Polski też występowali tacy wyszkoleni ludzie. I to od głębokiego średniowiecza można trafić na ich ślady. Nawet Napoleon miał kilku takich do zadań specjalnych. Ci ludzie w swoisty sposób załatwiali skutecznie niektóre poważne problemy niektórych ważnych władców.
Nasz Mieszko I też do takich władców należał, który stosował cichą metodę; - ciach i po kłopocie.
Chyba nie ma cywilizacji, ktora by sluzb specjalnych nie wymyslila.
Nie ma.
Z Jaxem z “Synów Anarchii”
Nieco inaczej niz kiedyś tam…
Clint Eastwood z"Co sie wydarzylo w Madison County?"
Liam Neeson z “Taken”.
Marion Cotillard z"O północy w Paryzu"
Suzanne Pleshette z"Jesli dzis wtorek to jesteśmy w Belgii"
Richard Harris z"Człowiek zwany koniem"
To tylko przyklady ktorych moze byc mnóstwo…A tak w ogóle to byl temat jednej z moich pierwszych prac w liceum
I na taka zołzę trafił
Masz refleks szacisty korespondencyjnego
Al czy te 4 lata wplynely na nasze wybory i dolozylo cos nowego?
Moze, nie z konkretna postacia, ale by mi towarzystwo bohaterow serialu “Detektyw Murdoch” odpowiadalo?
Co prawda treść to swobodna wariacja na tematy historyczne i nikt o zdroeych zmysłach by tego podrecznikowo nie traktował , ale dzieje się w jednym z moich ulubionych przedziałów czasowych - od 1880 do, na razie zatonięcia Titanica. Osobie pilnujacej tam kostiumow i charakteryzacji dalabym Oscara. To jedyne co wiernie oddaje przemiany epoki, bo reszta to swobodne wariacje w stylu Verne’a.
Dlaczego?
Przecież na samym początku udzieliłem wyczerpującej wypowiedzi
Gdyby cale towarzystwo i do tego w serialu…Był taki kiedyś…Capital City.
Zapewne doskonale czułbym się w towarzystwie Arsena Lupina i Grognarda.Ale tylko w adaptacji z lat 70-tych.
Natomiast zapomniałem o arcyciekawej dziewczynie, aktorce…Jednej z tych które cenie najbardziej…Marion Cotillard.Od czasu gdy zobaczyłem ja w komedii [!!!] Ridleya Scotta"A Good Year",po prostu fascynuje!A tamten film pokazał ja w tak ujmujący sposób że nie potrafię sobie nawet wyobrazic, że jej towarzystwo mogłoby rozczarować
Bo wrociles do pytania sprzed 4 lat. Ale z niektorymi to jak z winem, czas im nie szkodzi…
Tak.Tu jest wciąż sporo do “wypełnienia”
Poszłabym na zakupy z Peggy Bundy. Tylko pilnowałabym portfela
Chcesz mieć swoją ukochaną Tarę ?
Porzadny.kawalek ziemi by nie zaszkodzil
Bo dobrze zagospodarowany pozwala byc niezaleznym. Takie feudalne podejście