A dziadek mi.opowiadał o mężczyźnie ktory gdy przychodzil w gosci to kazał sobie wodke lac w miskę i dawac łyzke. Bo obiecał zonie ze pić nie bedzie. I dotrzymał.
To z opowiesci ciotki męża - a mieszkała gdzies na kresach do konca wojny, potem granice zmieniono, to wylądowała po Łodzią - w sieni stala solidna kanka bimbru, obok chochelka i gość nie miał prawa powidziec “pochwalony” przed skorzystaniem z tych dobrodziejstw i oproznieniu przynajmniej jednej chochelki. A cioteczka była rozmiaru szafa gdańska, jak sie smialam w przypadku jej spotkania z dzikiem szykowalabym od razu kamionke do peklowania szynki. A kobiecina pielegniarka i to z tych co do rany przyłóż. Nie liczac uzbieranej porzuconej psiarni.
byłem u znajomego na przysiędze, ja już byłem po z garnizonu Grudziądz, przy okazji były hm “otwarte drzwi” dla zainteresowanych młodych na statku, trochę dla picu pozwiedzaliśmy kajutę, stołówkę i maszynownię, na mostku wachta dalej nie wpuszczała ale był duży kompas i tylko o to znajomemu chodziło - lewa śróbka i pyk wężyk do środka, w sumie wystarczyło dmuchnąć i zassać, to nie była wódka, coś jakby spirytus ale jaki miał cel to nie wiem. W brzuchu ogień, wargi i język parzyły, kilka cmoków i odpoczynek, nie było szans na dłużej / więcej bo brakowało momentami oddechu, znajomy zbladł, potem mały poczęstunek / kawa i talerzyk bigosu /, przepustka podbita i powrót do mojej jednostki pociągiem, tragedia - większość zapraszała na picie dalej bo nikt z gości nic nie wniósł do jednostki - bagaże, torby zostały w świetlicy, w tym alko, wędliny i ciasto. Coś tam łykłem, myślałem że to do popicia, to co pijecie pytam ?, toć żołnierzu wypiliście pół szklanki wódki, kiedy ?, no przed chwilą !, a to była wódka ?, myślałem że coś do popicia. Chciałem zapłacić ale nie chcieli, ino polewali faktycznie wódka. Taka gafa, do innych gości tylko przywitanie i już 0 alko, pomału już muliło
Jak się nie ma szkła to każdy pojemnik jest dobry, byle czysty
rozpusta tylko, plotkowanie tu no i pijaństwa kult
Bimber jest zdrowotny jak jest fachowo zrobiony, byle nie przedawkować i nie na głodnego - przed zjeść coś tłustego, głowa nie boli i trzeba szybko połykać, inaczej podłoga bije, na weselu miałem 2 kany od mleka, skromnie bo wódki zabrakło, goście tutkali jak gąbka. Brr aż mnie trzęsie na myśl surowego destylatu bez przypraw / przypalania
Gdzie tu rozpusta
na weselu
Na weselu jako pan młody to byłem jedyny trzeżwy po symbolicznym kieliszku, który całość ogarniał. Umię żyć i się bawić bez alko. Masz rację bo były podchody kusicielek ale nic z tego, co najwyżej potańczyć byle nogi w szpilkach dalej odemnie - bolesny problem. Moja decyzja tak to tak, nie to nie. Nie da się mnie przekupić nawet sernikiem. I trwa to do dziś, próbują i próbują
Twoje prawo do trzezwosci
Ja czasem przechodze na odwyk