Nie raz słyszymy, szczególnie ostatnio takie deklaracje z ust naszych polityków. Zastanawiam się na czym polega to branie odpowiedzialności.
Aby popełnione grzechy zostały nam odpuszczone musimy je wyznać przed księdzem, postanowić poprawę i odbyć pokutę zadaną po konfesji. A politycy co?
Przyznają się do błędów, oczywiście obiecują że teraz już będzie lepiej i … biorą odpowiedzialność. Gdzie jest ta odpowiedzialność?
Jakiś polityk gdzieś tam w Europie, skorzystał ze służbowej karty płatniczej na drobny zakup prywatny. Po ujawnieniu tego faktu podaje się do dymisji, bo tak mu nakazuje honor. A u nas?
Zapytany czy nie uważa za właściwe opuścić piastowanego – niewątpliwe intratnego, nie tylko odpowiedzialnego - stanowiska odpowiada że nie widzi takiej potrzeby.