Gdyby, nie to, że mało śmieszne? Nadawałoby się fo kabaretu…
Nie bedzie dobrze, dopóki nie rozdzieli się i to zdecydowanie prywaty od społecznego (państwowego).
Ale kto to ma zrobić?
Zainteresowani zachowaniem wynędzniałego systemu? Przeciez oni sa pierwsi do wysysania resztek.
Ten, kto to wymyślił, to kompletny idiota. Odwalanie prywaty na państwowym będzie doprowadzało do konfliktów między personelem jak i pacjentami.
Jak NFZ nie płaci to zapłaci pacjent
Prywata w państwowych szpitalach kwitnie lat. Kobieta w ciąży otrzymuje propozycję od lekarki w prywatnym gabinecie: proszę przyjść do szpitala, jak będę miała dyżur. Zrobimy USG (na szpitanym sprzęcie i w czasie pracy w państwowym szpitalu).
Propozycja okulistki (prywatna) : jak pani zrobi mamie zaćmę u mnie (spory koszy, ale p. dr. ma własny szpitalik), to drugie oko zrobię na NFZ - bez kolejki.
Na endoprotezę siostra czekała 8 lat, ale w państwowym szpitalu ordynator i zastępca mają “swoje sale”, prywatnie zrobią to za 1/2 roku, w końcu uzbierała i zapłaciła.
To są sytuacje tylko z mojej rodziny.
Wlasnie dlateh piszę, ze jedynym wyjsciem z tego kryzysu jest całkowite rozdzielenie lecznictwa prywatnego od państwowego. Albo pracujesz na państwowymi, albo w prywatnej służbie zdrowia. A pacjent się odpowiednio ubezpiecza. Model powszechnej panstwowej, uzupelnionej o prywatną tez się sprawdza, pod warunkiem, ze przestrzega się zasad zatrudnienia lekarzy.
Ale kto to ma przeprowadzic? Pacjenci?
Slynna reforma Buzka i potem kolejne poprawki tylko utrwaliły patologię.
Lekarze się na to nie godzą. Bardzo wielu ma swoją prywatną praktykę i etaty w szpitalach ( bo go potrzebują. Ginekolog bez dostępu do łóżka i osobistej opieki lekarskiej jest mniej konkurencyjny, niż ten, który równocześnie pracuje w szpitali i te możliwości ma.
Mam kuzyna w mieście wojewódzkim. Został ordynatorem, podpisał kontrakt, nie jest przez to na etacie. Pieniądze, jak twierdzi, pozwalają mu na zrezygnowanie z praktyki prywatnej. To zresztą zawarte jest w kontrakcie - zakaz pracy w innym miejscu.
Próbował przekonać swoich kolegów-lekarzy. Nikt się nie zdecydował, bo “etat, to etat”!