Znasz pojecie ziarnko do ziarnka?
Nawet niewielki zysk przy dużym obrocie do pogardzenia nie jest.
@birbant roli tanich surowców tez nie należy pomijać.
Coś dziś mi się o uszy obilo, ze USA zaczyna sie z Wenezuelą przepraszać. Afryka “stoi” na gazie, a Syberia się zamienia w bagno pełne dziur, dotychczasowe technologie wydobycia i transportu nie wystarczą.
Problemem na dzien dzisiejszy jest zywnosc, bo tu zaczna działać panika w pueblu, czyli wszyscy robią zapasy i stagnacja na rynku. Indie juz zakazaly eksportu
– pod warunkiem, że ten niewielki zysk jest przewidywalny i stabilny. Bez jednej lub obu z tych rzeczy, niewielki zysk na dużym obrocie to jeden z droższych sposobów na zwiększenie ryzyka. A tereny byłego ZSRR są przecież znane z nieprzewidywalności i niestabilności…
Właśnie dlatego zachód daje społeczeństwu rosyjskiemu pracę. A samej Rosji wysoko przetworzone surowe i materiały, których nigdy w swej historii nie potrafiła sama dobrze przetwarzać. Ani produkować gotowców. Za to Rosja “odwdzięczała” się tanimi cenami swoich złóż, w które jest bardzo bogata. I tak to się toczyło…
A w ogóle to struktura konsumencka w Rosji wygląda tak, że do 40 milionów ludzi, to konsumenci, nie liczę tu oligarchów i ich otoczenia. 40 mln, to średni kraj europejski. Te miliony to Moskwa, Petersburg i kilka większych miast. Pozostałe 140 mln żyje na skraju ubóstwa w trudnych warunkach socjalnych, co na własne oczy niejednokrotnie widziałem. Prowincja rosyjska to brud, smród i ubóstwo oraz zacofanie technologiczne. Nieważne, że w socjalistycznych blokach jest jeden kibel na piętro albo na klatkę, ważne, aby w każdym domu był telewizor. Ponad 40 mln Rosjan nie ma pralki albo lodówki. Na prowincji internet to rzadkość, ale jak już jest, to łagodnie ocenzurowany. Itd, itp…
Takis pewien tego co piszesz? O kapitalach spekulacyjnym i heddingowym slyszales?
To o czym piszesz to juz dystrybucja.
Ale jak pamiętam końcówkę lat 80 w PRL to tez bylo hydrant, slawojka i antena satelitarna w oknie. Teraz jest kablówka
Nawet Polska lat 80, to wyższa jakość była od tego co dziś jest na rosyjskiej prowincji, a im dalej na wschód, tym gorzej.
Oj chyba nie wszędzie. Znajomy rodziców jeździł w latach 80-90 na saxy do rosji. I dorobił się majątku. A na pewno nie pracował w miastach.
Ja o tym wiem
Rosja zwlaszcza tzw. prowincja, ale i wieksze miasta daleko od “/ośrodków cywilizacji”, które wymieniłeś to coś czego nawet nie usuluje sobie wyobrazic jako szkoly przetrwania
Kolezanka pojechala tam na kontrakt, tez jakas budowa, rurociag jamalski chyba? Wytrzymala pol roku, wrocila chudsza o 15 kg i na dzwiek rosyjskiego wysypki dostawala. Troche się nasluchalam, ale w cztery oczy, bo sie bała. A pracowała w logistyce, nie bezposrednio na budowie.
Na kontraktach placili dobrze, handelek tez szedł, ale to ma niewiele wspolnego z poziomem zycia wiekszosci tubylców.
Z jego opowieści dookoła było bogato.
Moze gdzies dawne republiki kaukaskie? Np. Gruzja nie nalezala do biednych
Nie wiem ale w latach 80tych przywiózł nam w prezencie samowar z wstawkami z złota. Wiem u ruskich złoto nigdy nie miało wartości mam nawet zegarek którego koperta jest ze złota. Podobno bo tak piszą. Dla mnie to pamiątka.
To ruskie zloto to podlawej proby…
Wiem ale zegarek jak był kupiony kosztował grosze. I nikt wtedy nie mówił że złoto a wręcz był chromowany czy coś że był srebrny.
Na pewno nie na saksy, a był w delegacji budować coś, np rurociąg, cukrownię itp. Na tzw strojce. To jest zupełnie inna sprawa i nie ma nic wspólnego z tym co pisałem. Płaciła polska firma ciężką kasę + handel z miejscowymi. Brali wszystko. Przywoziło się złoto. A jeżeli w latach 80-90 to raczej tylko na handel i też zarabiało się niezłą kasę. Część w dolarach. W Rosji było bardzo tanie złoto i można je było nabywać o wiele dostępniej niż gdzie indziej. A za łapówki dla celników przekroczyć granicę. Brali i jeszcze się kłaniali.
Za rok pracy w ZSRR można było kupić tam Ładę lub polskiego Fiata 125 i jeszcze sporo zostało. Za dwa lata ciągłego kontraktu można było się wybudować. Ale to dotyczyło Polaków, właściwie cudzoziemców budujących coś u nich. ruskie nawet marzyć o tym nie mogli.
W latach 80-90 istniała słynna polska turystyka handlowa. Jeżdżono nie tylko do Rosji z towarem, ale i do innych państw tzw demokracji ludowej. Przeważnie towar za towar. Np, w Rumunii szedł Pyralgin, jako środek antykoncepcyjny…, naprawdę, choć dziś trudno w to uwierzyć.
A na saksy jeździło się na zachód. Zarobek równie świetny. Ale trzeba było wyrobić zaproszenie, wizę i wydostać z UB paszport. Tak, że saksy dotyczyły mniej ludzi.
na saxy było w cudzysłowiu . Coś robił w energetyce ale w 20 lat pobuował domy rodzinie. Tak woził złoto.
I wszystko jasne. Ja tam na Syberii byłem, ale tylko 3 miesiące i 2 tygodnie. Z pewnych powodów musiałem wcześniej wrócić. To było latem 1978.
Te kontrakty, to wówczas była zajebista sprawa.
A m.in. Gorbaczowa tam gdzieś po drodze nie było między Stalinem a Putinem?
– sam bym tego lepiej nie ujął. Rosja nie powinna sama używać swoich własnych surowców, bo i tak je zmarnuje; niech lepiej je sprzeda Zachodowi za garść świecidełek i się cieszy, że ma na kogo pracować. Czyli w zasadzie Brzemię Białego Człowieka, tylko że bez Murzynów. Kto w to wierzy, z tego się śmieję…
A jak już o kapitale spekulacyjnym wspominasz, to jestem nawet jeszcze bardziej pewien.
Był sobie taki fundusz inwestycyjny, amerykański zresztą, Long-Term Capital Management się nazywał albo LTCM w skrócie, który zainwestował ostro w rosyjskie obligacje w 1998 roku. Ale jak traf chciał, Rosja akurat w tym roku zbankrutowała i w związku z tym fundusz pozostał z długiem rzędu nieco ponad 100 miliardów dolarów. Jako że LTCM był pionierem pewnych technik inwestycyjnych, naturalną obawą było że jego upadek obniży zaufanie do funduszy te techniki kopiujących i pociągnie je również w dół, powodując straty dla amerykańskiego systemu finansowego idące w setki miliardów dolarów, czego ostatecznie uniknięto dopiero przez zaangażowanie nowojorskiego Fedu. Oberwało się za to krajom z Rosją sąsiadującym, w tym również w Polsce która odnotowała w tym kwartale spadek PKB na tyle duży, że przekroczony dopiero przy okazji koronawirusowych lockdownów.
A poza tym, to już tylko standardowe atrakcje: kolorowe rewolucje, sankcje międzynarodowe, kiepska demografia, inflacja, rosnące zadłużenie, stopy oprocentowania wysokie i radośnie się zmieniające. Stabilność jak się patrzy…