Odeszła legenda polskiego kolarstwa. Chyba ostatnia z wielkich dla tego sportu lat 70. Co prawda, my za żelazna kurtyną pasjonowaliśmy sie wtedy tylko kolarstwem amatorskim i grając w kapsle z wpisanymi nazwiskami naszych ulubieńców byliśmy przekonani, że to najwięksi kolarze na świecie. No cóż, propaganda Wyścigu Pokoju robiła swoje, ale za to przyczyniło sie to wielkiej popularności tego sportu.
A Szurkowski wtedy wygrywał jak chciał, cztery Wyścigi Pokoju, Mistrzostwo Świata, tylko na olimpiadzie nie udało się niczego zwojować. Do dziś pamiętam końcówkę wyścigu indywidualnego MŚ w Barcelonie w 1973 - Rysiek odjechał wtedy pozostałej trójce z ucieczki w takim tempie, jakby był na motocyklu i w pieknym stylu zdobył tęczowa koszulkę!
W tej ucieczce czwórki był jeszcze Polak Staszek Szozda, więc rywalom trudniej było upilnować obu naszych kolarzy. Szozda ich odciągnął, a wtedy Szurkowski im uciekł. No i ma już spokój od głupiego ludzkiego życia po niedawnej kraksie w wyścigu weteranów, która przemieniła jego życie w udrękę.
A tyle powiedziano ostatnio,ze czuje sie lepiej…
Amotorskie kolarstwo,tak jak piszesz nie wychowalo wtedy zbyt wielu pozniejszych mistrzów ale mialo swą cudowną specyfike.Liczyla sie narodowość,znacznie wiekszą wage przywiazywano do jazdy druzynowej a wyscigi na wzor zawodowych,byly wieloetapowe.Wyscig Dookola Polski trwal dluzej niz WP.Francuski Tour De L’Avenir czy brytyjski Milk Race,podobnie do WP.
Niemniej nie zgodze sie na nazywanie tego 2 ligą.Kolarze na to nie zaslugują! Winien byl podział i to ze obie strony muru zawziecie pilnowaly swego…
Szurkowski byl moim bohaterem juz w latach 60-tych gdy potykal sie z J.P.Danguillaume a rok potem z innym talentem z kadry trenera Ubrona,Marcelem Duchemin.Wokół Szurkowskiego powstala potega z ktorą mogli sie rownac tylko pojedyńczy kolarze i tylko od czasu do czasu…Byl kiedys taki etap WP w Poznaniu ze cale podium na stadionie 22 lipca,zajeli Polacy:Czechowski,Szurkowski i Hanusik…
Rok 1973 i Barcelona to bylo cos co musialo sie stać.Pokaz bezwzglednego panowania polskiego kolarstwa amatorskiego w wykonaniu Szurkowskiego i St.Szozdy…Po nich mielismy jeszcze mistrzów takich jak Piasecki,Mierzejewski,Halupczok czy mistrz świata,Jan Kowalski [wyprzedzajacy w Montrealu wlasnie…Ryszarda Szurkowskiego!].Nigdy jednak pozniej nie wrociliśmy do TAKIEJ wladzy jak we wczesnych latach 70-tych.
Cala Polska dyskutowala nad roznicami w jezdzie miedzy Szurkowskim a Szozdą.Szurkowski"wzdluz linii prostej" a Szozda w rownie szalony sposób rzucający rowerem jak jego"wróg",Walery Lichaczew
Za plecami mistrzow byli Czechowski,Hanusik,Mytnik czy Stec.Bławdzin czy Lucjan Lis…A nade wszystkim czuwal trener Henryk Łasak ktory zginąl tragicznie w 1973 roku…
Wspaniala historia.Jeden z najpiekniejszych rozdzialow w historii polskiego sportu ktory najdoskonalej,z niesamowitą pasją ale i znawstwem opisywal red.Bohdan Tuszyński.Radiowy mistrz mikrofonu ktory co roku raczył nas swoim,“halo,halooo…Tu helikopter!”
Niech teraz wygrywa tour the heaven.
Oglądałem to. Pamiętam. Ludzie płakali ze szczęścia.
Ja też! W ogóle 1973 to chyba była najlepszy rok polskiego kolarstwa. dwa złota na MŚ, pogrom na Wyścigu Pokoju!
Jeden z tych najwspanialszych "błysków"w latach 70-tych.
Pamietam ten wieczor w domu gdy rodzice mieli swoją impreze,jeden z wujków domagał sie “filmu o sloniach” na Dwójce…Ale ja nikogo do tv nie dopuściłem
Ten słynny odjazd rywalom: 3:38 !
Tak mogli jezdzic i zwyciężać tylko prawdziwi mistrzowie…Tutaj zawsze mowie ze wielka szkoda,wielki dramat z Halupczokiem ktory byl nieprawdopodobnym talentem…
I jeszcze ten odjazd Piaseckiego z Mierzejewskim na Kryłackoje…Byly wiec takie chwile i potem.Ale mistrzostw świata nic nie przebije!
Cóż ja tu mogę dodać wobec takich eksperckich zapisów?
Również pasjonowałem się przez lata wyczynami naszych szosowców. Nieważne czy amatorskimi czy zawodowymi. I ci i tamci dawali nam wiele radości swoimi osiągnięciami.
Przez moje miasto wielokrotnie WP przejeżdżał meldując się na mecie stadionu Ruchu (ze znanym wjazdem wąskim tunelem).
Potem było już tylko lepiej. A to genialne “dziecko dwóch pedałów” dało nam najwięcej radości i satysfakcji. Mówiło sie że gdyby nie Szozda to sam do takiej klasy i wyników by nie doszedł. Nie wiem jak by to było. Dziś niestety możemy już tylko dywagować i wspominać.
Joachim Halupczok który zmarł nagle u progu kariery doczekał się w rodzinnej wsi pomnika (odlanego w znanej firmie Halupczok). Czy Ryszard Szurkowski też takiego się doczeka? Bo niewątpliwie zasłużył.
Powinien sie doczekać.Ale znając nasze wladze miejskie takiej czy innej krwi,pewnie znajdzie sie jakis typ ktory mu wypomni aktywność w PRON-ie…
Czy bez Szozdy by doszedl tak daleko?
Trudno dzisiaj byc pewnym jakby to wyglądalo w 1973 roku w Barcelonie ale Szurkowski juz znacznie wczesniej robił co chciał…I wlasciwie poległ z kretesem tylko raz,podczas pamietnego etapu do Karlovych Varow.Nie pamietam w ktorym to bylo roku…
To było w 1972 roku. Nie tylko on, poległa wtedy cała nasza drużyna i wiele innych. Były liczne teorie spiskowe typu “Niemcy z Czechami nas struli jedzeniem” ale tak naprawdę były wtedy fatalne warunki atmosferyczne, peleton się porwał i nasi się totalnie pogubili, mieliśmy po kilkanaście minut straty do lidera. Potem Szurkowski dzielnie odrabiał straty samotnie uciekając na etapie z Rzeszowa do Lublina, ale to już nic nie dało. Wyścig wygrał Czech Morawiec o 2 sekundy przez Nielubinem.
Tak myśla`lem bo mi ten 1972 bez wygranej pozostawal mam jakos we wspomnieniach strate ok 16 min. którą potem w polowie odrobil…Ale to takie szczegóły ze moge sie oczywiscie mylić…
Ja w czasach Wyścigu kupowałem codziennie Trybunę Ludu i wycinałem kompletną dokumentację każdego etapu i wklejałem do specjalnego albumu. Tam było znacznie więcej informacji niż w Przeglądzie sportowym. Miałem w ten sposób kompletnie zarchiwizowane wszystkie wyścigi w latach 70. etap po etapie. Głupi byłem, że chociaż jednego nie zostawiałem sobie na pamiątkę.
Ja tak robilem z listami startowymi.Potrzebne mi bylo do wlasnego wyscigu…Pchalem te kapsle po podlodze,mierzylem czasy…Trwalo to niekiedy dluzej niz w rzeczywistości
Ale takie albumowe podejscie mialem do mundiali i do ekip klubowych ktorych zdjecia byly na ostatniej stronie Panoramy.Czasem niesamowita wiedza z tego płyneła.Np. do dzisiaj wymienie Ci z pamieci reprezentacje Zairu na mundial 1974
Podarowalem te albumy siostrzeńcowi.Ale to juz reprezentant innych czasow i szybko przestalo to byc dla niego atrakcją.I chyba przepadło…
Ja na tej samej zasadzie pamiętam wszystko bo w latach 70. dokumentowałem w ten sposób wszystkie ważniejsze imprezy sportowe (Mundiale, Olimpiady, Wyścigi Pokoju) a także wydarzenia pojedyncze z różnych dyscyplin. Tez pamiętam wiele składów, ot choćby ekipa na WP w 1970: Szurkowski, Czechowski, Hanusik, Matusiak, Stec, Krzeszowiec. Szurkowski wygrał I etap Praga-Karlove Vary, Hanusik etap II Karlove Vary - Pilzno, III Pilzno - Liberec znowu Szurkowski, IV Liberec - Hradec Kralove - Czechowski, a kolejny w Wrocławiu Szurkowski, po czym nie oddał żółtej koszulki do mety. Po drodze jeszcze wygrali etapy Stec w Lublinie i Matusiak w Berlinie. (Wszystko z pamięci)
Nie moglem sobie przypomniec nazwiska Krzeszowca.I tak mnie 2 dni dusilo bo Matusiaka przypomnialem sobie wczoraj…No pewnie ze bez wiki!To nie sztuka
No dobra:))
To jadziem z tym Zairem
W bramce Kazadi.Obronna:Lobillo,Mayanga,Mana,Bwanga-dalej:Mwepu,Kidumu,N’Daye,Kakoko, Kibonge i Mukombo.
Przy czym N’Daye zostal zdyskwalifikowany za doping Chyba po meczu ze Szkotami…
Kiedys tak próbowalem z Haiti ale jakos mi sie nie udalo.Ale tego lamparta w bramce pamietam dokonale.Henri Francilion
Wydaje sie ze bede sie musial zdobyc na osobny quiz dla Ciebie bo to co pwyżej,imponujące!
A ja pamiętam mecz Jugosławia - Zair 9-0 !
Wtedy drużyny afrykańskie były po prostu dostarczycielami punktów i bramek
4 lata pozniej,juz sie powoli zaczynalo dziać.Od Tunezji i Algierii począwszy.I Maroka…
Pamietam taki Wyscig Pokoju w ktorym jechali Algierczycy…Wsród nich Ben Dola i Ben Kadi…No- chyba ze ich zgloszono ale nie wystartowali…Tak kiedys bylo z Turkami…