W Polsce? Zlamanego grosza. Dzieciak uczyłby się w domu.
W Hiszpanii? Tu już trudniej - wykorzystalabym bon szkolny i posłał do katolickiej w Elche, niech się hartuje od dziecka. A poza tym poziom nauczania te szkoły trzymają.
A to dokladnie jak u mojej kuzynki belferki…Z tym ze tam niektore lekcje beda sie konczyc ok. 20.30 jak zakladaja na teraz…Nie ma klas ani pomieszczen zastepczych…
No i dodam, że ilość oddziałów i tak była redukowana, usunięto jedną klasę biol-chem i tzw. klasę “artystyczną” (mat-hist, pod architekturę czy inne ASP), jeszcze w moim roczniku było 10 klas pierwszych bez żadnych reform.
Ale plan lekcji ustalili idealnie, mimo wszystko system jednozmianowy, bez aż takiego rozbicia między kilka budynków, jak się obawiano, większość lekcji w jednym, tak, jak była. @collins02
To zrozumialem ze sa szkoly ktore sobie poradza a sa i takie ktore nie beda mialy na to szans.np. doskonale wyobrazam sobie jak poradzi sobie moja buda,czyli LO.no.2 w Poznaniu.Ale co ma zrobic np. LO.no.11 jesli ilosc klas jest podobna???
Lekcje w kotlowni?
szkoła przyjmie tylko tylu uczniów, ilu pomieści pomijając piwnice i kotłownie:)
Ale w moim wypadku,nie mialo by znaczenia,czy biedy,czy hogaty,gdyz za kazdego,jak i obecnie placul by skarb panstwa,
A bezproblemowa mozkiwosc przeniesienia dziecka do innej szkoly,dawala by dobrym uczelniom konkurencyjnosc.
Rowjiez gdyby olewaki poziom nauczajia,nie mieki y uczniow,albo w krotkim czasie,adepci danej szkoly,nie mieki by prawa bytu na rynku pracy.
Wiesz, u mnie lekcje w piwnicy jak najbardziej funkcjonują, są tam np. sale informatyczne i kilka małych sal językowych
Do tego np. sala gimnastyczna jest w osobnym budyneczku obok szkoły, żeby nie zajmować cennego miejsca w środku.
A sama szkoła to też dość spory, stary budynek. Na sale lekcyjne już od dawna wygospodarowuje się najdziwniejsze miejsca, np. małe pomieszczenie obok pokoju nauczycielskiego, oddzielone od reszty szkoły drzwiami z podpisem “pokój nuczycielski”, 2 sale językowe w malutkim segmenciku, do którego dotrzeć można tylko z 1 piętra lub przez dziedziniec , 4 sale z nr 13 (13, 13a, 13b, 13c) rozmieszczone po różnych częściach szkoły, i inne takie pułapki na pierwszoklasistów
Sa szkoly i szkoly…Budynki bardziej funkcjonalne i inne,nie spelniajace zbyt wielu wymogow…
Czy tylko ja zawsze miałam lekcje w piwnicach i nic mnie w tym nie dziwi?
W podstawówce i gimnazjum też były lekcje w piwnicach…w podstawówce była dziwna sala wfowo-muzyczna (wiem, dziwne połączenie) w piwnicy (teraz już jej nie ma), nazywała się “jama pod schodami”, w gimnazjum w piwnicy, razem z szatniami, był gabinet pedgoga, gdzie odbywały się z nim zajęcia, w liceum cała piwnica zamiast szatnią (sory, nie ma szatni) została zagospodarowana salami lekcyjnymi
To przecież mrowisko nie szkoła. Toz to za komuny było w liceach max. 30 osób. W technikach chyba też, ale tego pewna nie jestem. A tak w ogóle to w niejednym technikum był wyższy poziom niż w liceum.
@collins02 szkolnictwo rozwalano etapami, przyspieszone destrukcji tego co zostało próba powrotu do przeszłości, bez liczenia się z rzeczywistością. Najlepszy przyklad - nawet na forum kolega upiera się przy pytaniu ile? A nie gdzie, jak i kogo?
Większość ludzi szkoły nie lubilo, nauczycieli traktuje jak darmozjadow, że już o podstawowym pytaniu gdzie jest w tym za przeproszeniem burdelu miejsce dla dzieci i młodzieży? Ilu uzdolnionych czy autentycznych talentów się traci, bo już w przebiegach szans nie mają? Z wielu względów, finansowych też, ale z dostępnością do szkół bywa różnie.
Nie zaraziles sie harmonijnoscia myslenia trochę? To co piszesz to utopia nie uwzględniająca tzw. czynnika ludzkiego - myślisz, że ludzie będą się przeprowadzać i zmieniać pracę, żeby dziecko do innej szkoły posłać? Czy skazywac je na wielogodzinne dojazdy? O ile internat dla nastolatka to ujdzie, ale dla kilkuletnie dziecka?
Problem byc mozebylby w malych miejscowosciach,ale juz w miescie w ktorym mieszkalem bylo 18 szkol podstawowych
Uwazam,ze wlasviciele szkol szybko by zweryfikowali kadre i zasady nauczajia,gdyby zaczelo brakowac pieniazkow.
A dojsfie,czy dojazd komunikacja 2-3km,to mie armagedon,
Samchodzilem okolo ,5km,poczatkowo na mogach,pozniej narowerze.
Czy 0ojade dwa kilometry na wscjod,czy na zachod,zadnej roznicy nie robi,nie moga wszysvy mieszkac obok szkoly.
Skończcie z mitem powołania.
Prawda jest taka że władzy, politykom nie są potrzebni wykształceni wyborcy.
Już 20 lat temu mówiono że szkoła ma nauczyc czytać i pisać (jak ktoś zechce się nauczyć).
Za moich czasów nie było korepetycji. Teraz bez nich nie do pomyślenia mieć dobrą ocenę…
Bogaci swoje dzieci posyłają do elitarnych, prywatnych szkół. Dla nich też kiepska szkoła to dobra szkoła. Ich dzieci nie bedą mieć konkurencji…
Nikt nie jest zainteresowany poziomem nauczania…
Ambitni rodzice posyłaja swoje dzieci do najlepszych szkół państwowych (a po cichu życzą by reszta szkół była jak najgorsza - bo ich dzieci nie będą miały…konkurencji)
A tak z ciekawości, ten hiszpański bon edukacyjny ma jakąś określoną wartość?
No niestety nie wszyscy mieszkają w mieście.
A transport dzieci do szkół w Polsce to następne bagno.
U nas jezdza tzw.,Scuola-bus’’ calkowicie zdaja egzamin,oczywisvie oga nimi jezdzic tez zwykli pasaserowie,co zmniejsza koszty.
A gdyby państwo nie prowadziło szkół, i za posłanie dziecka do szkoły trzeba by płacić - ile byś był skłonny na to wydać?
To prawda.
U mnie,w latach 1976-1981,bylo klas pierwszych od a do g,a w kazdej nie wiecej jak 24-5 osob.Z tymi z g,mialem wf i bylo tam tylko 4 chlopakow…
A jednak szkola pracowala przez pierwsze 2 klasy,na dwie zmiany.Bylo ciasno ale bywaly tez dni gdy zawsze sie jakas klasa pusta znalazla.I z tego korzystaly fakultety,na przyklad…
To co jest teraz to jakies pieklo…
Trzeba bylo cholernie wielkiej,wrecz chyba nieograniczonej procesem myslowym,pogardy tak dla uczniow jak i dla grona aby to wcielic…
Rozwalka o ktorej mowisz jest efektem tego ze przy kazdej mozliwie,zmianie rzadow,przychodzi nowa miotla i wprowadza swoj burdel,nie ogladajac sie na nic.
Natomiast zaden rzad nie wprowadzil niczego co by obnizylo koszty utrzymania ucznia,co podniosloby range ponizanego statusu nauczyciela,co daloby zarobki ktorych mozna sie nie wstydzic oraz co sprawiloby by szkoly byly zasilane przez ludzi z powolaniem a nie z lapanki.
To jest kilka najzwyczajniejszych punktow ktore powinny lezec na sercu kazdemu ministrowi szkolnictwa czy jak to sie tam teraz nazywa.
A jak za komuny byl nim skonczony debil,Kuberski tak teraz mamy karierowiczow lub kryminalistow jak Zalewska…
Uczen nie doprasza sie pieniedzy wiec mozna go w ogole zignorowac.Natomiast reszte trzeba cyklicznie uciszac glownie poprzez wzniecanie nienawisci w spoleczenstwie.Co jest widoczne za kazdym razem gdy ktos ma cos do powiedzenia…
Nigdy się tym nie interesowałam, bo mnie problem nie dotyczył. Wiem, że obok czeku jest druga metoda - jak nie ma szkoły państwowej w okolicy (a tak bywa tam gdzie za Franco istniały katolickie przy parafiach) to prywatna podpisuje umowę z samorządem regionalnym i dostaje dotacje za cenę przystosowania programu do wymogów “cywilnych”.
U mnie autobusy czy busiki są wyłącznie dla uczniów. Starsi maja jeśli nie korzystają z transportu szkolnego znizkowe bilety miesięczne, opłata ryczltowa 10 euro, al e służą nie tylko na dojazdy szkolne, ale ważne są na całą komunikację miejską i podmiejska.