Chodzi mi o przyjemności. Devil to wiem, że picie. Pić trzeba, bo bez picia nie ma życia i nawet żołnierz musi pić a może nie jeść przez ileś czasu. Czyli oprócz tego, że maj sam w sobie jest ożywczy duchowo, bo te ptaki tak śpiewają a wokoło świat kwitnie to co Wam sprawia przyjemność …?
Ja jem bułki z masłem i popijam starą zimną herbatą.
Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło zgaś w łazience!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, książki swoje sprzątaj!
Szybko, kładź się, już dziewiąta!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu…
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
cały dzień się w wannie chlapać
i motyle żółte łapać
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle…
Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno…
Znajdywanie czasu dla samej siebie i poświęcanie go mnie:))
O rany… to ja bym mogła tylko to robić …
Czytanie, sport, spacery po okolicy, te rozpusty, to aktualnie ciągłość u mnie.
Piwa nie wymieniam, bo to oczywista oczywistość.
Swych innych rozpust nie wymienię, z powodu wrodzonej mi przyzwoitości i skromności.
I nałóg mam: ciuchy To jest jakaś choroba związana chyba z płcią.
Jazda na rowerze i podróże tymże środkiem lokomocji. Wczoraj przejechałem się szlakiem wzdłuż dawnego Muru Berlińskiego.
Po przybyciu do domu i spojrzeniu na licznik okazało się, że zrobiłem 200,2km.
Nie wiem jednak, czy to na pewno rozpusta jest … Niektórzy mogą to traktować jako masochizm. Za to atrakcje murowane.
Jakby ktoś miał ochotę na taką przejażdżkę, to za rok znów, więc niech się chętni zgłaszają. Jeden już jest. Szczegóły na priwach.
Oki, tylko rower skombinuję, bo na razie ceny wzrosły… zresztą niedługo to wszyscy będą pedałować w całej Europie, bo się obudzili z ręką w nocniku z ta ropą
Dla mnie ostatnio to jakas hulajnoga elektryczna
Dzien kiedy moge się wyłączyć i spokojnie zajac sie tym co lubię.
200 km nie zazdroszczę, spalona masa kalorii, ale co kto lubi to jego. U mnie po przejechaniu 50 km lekarz to mnie zjechał i zabronił takich dystansów po zawale, choć się nie meczę bo jadę swoim rytmem - kolejne miasto, pierwsze rondo i z powrotem / ewentualnie zakup w sklepiku wody do picia i batonika / . Straszy mnie brakiem karetek i trumną a skierowania do fizykoterapii to mi żałuje jak by miał za mnie ćwiczyć. W młodszych czasach zjechałem całą wschodnią stronę rowerem od Braniewa do Rzeszowa. Miało być 2 rowerzystów kaleków / on też po zawale / a zrobiło się ponad 40 ludzi, najgorzej z kobietami i dziećmi / siku, jeść, nóżki bolą, głodny jestem, nogi zamoczyć w fontannie itd /, trzeba było kombinować katering i noclegi, robiłem za serwis i medyka / omdlenia, udary, obtarcia itd /. Jak ja tego żałowałem to tylko drugi znajomy wie. Żadnych zlotów, rajdów, wolę już komuś przyczepę węgla wrzucić do piwnicy i dopłacić. Powodzenia i wytrwałości życzę, oraz bezpiecznych powrotów
Lubię moje rozpusty. Rower to całorocznie niezależnie od pogody i pory, jak mi smutno to i ciasto sobie różne zrobię, lody kocham, obiadek musi kolorowy i dużo, niekiedy coś naprawić czy poszyć na maszynie coś rozprute, muzyki posłuchać, książki poczytać, połazic po lesie i okolicach, z kolegami pogadać, kręgielnie odwiedzić, leki łykać itd. Samo takie życie jest rozpustą
Klasyczny emeryt. Jak ja.
Coś w tym jest, jak byłem dzieckiem to się bawiliśmy z dziewczynami w sklep i w emerytów, potem się grało w gumę i w kapsle na kasę
Zjadam dwie czekolady na raz! Ale potem mam spokój na pół roku.
Ty nam lepiej napisz jak z koleżankami w lekarza się bawiłeś…
“macie rozpusty”???Juz myślałem ze chodzi o rozstępy na ciele…
Bez względu na porę roku…Podróże małe i duże.Czytanie,oglądanie,słuchanie…
Rozpusty w moim życiu to seks, jedzenie i alkohol. Więcej grzechów nie pamiętam.
Zaspokojenie podstawowych potrzeb organizmu nazywasz rozpustą?
To czym jest czytanie książek i spacerek?