Ale czad!

Może lepiej dzisiaj nie wybierać się na spacerek. 32 Czechów już się zatruło.

2 polubienia

Ee tam, pomieszkali by tu gdzie ja teraz, czyli ulicy wąwozie gdzie auto za autem i jeszcze parę linii autobusowych to by pewnie już w trumnach byli wrażliwcy :joy:.

1 polubienie

Wina Tuska

1 polubienie

Ja już wróciłem.
Na liczniku 12 tysiecy kroków a trucizny też chyba mam za sobą.
Zbyt piękny dzień był dzisiaj by siedzieć w domu.

4 polubienia

A jeśli chodzi o czad to…

1 polubienie

12 tysięcy??? Gratuluję! Tyle chyba jeszcze nie miałam, mimo, że się staram :grin:

3 polubienia

Miał być Londyn ale…Wybrałem opcje zakupu i musiałem czekać w domu na dostarczyciela :roll_eyes:
W Londynie dzierżę swój personal best,nieco ponad 23 tysiące.Ale do tego trzeba wstac wcześnie i dobić tam ok. 10 rano.Wszystko to dzisiaj wykluczone :innocent:
Jest też opcja na liczniku.Zwróć na to uwagę bo krok krokowi nie jest równy.Ja sobie to ustawiłem [a raczej dziecko mi pomogło] na najbardziej wymagającą.I czasem mnie to wkurza…Idę i idę a tu nic :innocent:

3 polubienia

Ja mam bardzo prościutki krokomierz. Niech mi pokazuje ilość a nie długość. Wystarczy mi to, by mnie dopingować, a o to mi chodzi :grin:

3 polubienia

Niemniej,sprawdz!
To nie jest najważniejsza rzecz pod słońcem ale skoro opcja istnieje… :thinking: A wciąga jak diabli :joy:
Ja tam lubię bić rekordy :wink:

3 polubienia

U mnie dzisiaj mimo całkiem niezłej temperatury słońce jednak paliło, więc ranny wypadzik “krokowy” się nie udał (króciutki był), ale widzę, że za jakieś pół godziny warto będzie znowu potuptać, co chyba zrobię. Do Twojego rekordu nie doskoczę, ale chociaż jakieś 6000 chcę natuptać :grin:

3 polubienia

Do mojego rekordu to i ja sam nie doskoczę.Może w połowie sierpnia…
Róbmy to dla przyjemności :smile:

4 polubienia

Ja mam teraz 24260 kroków, i jeszcze zegarek zdjęłam z ręki niedawno na godzinkę, bo szłam się kąpać, po kąpieli porobiłam jeszcze trochę rzeczy i teraz przed chwilą go założyłam. Ale tak jak pisałam wcześniej, moja praca to jest mnóstwo chodzenia. Chociaż na weekendy też nabijam niezłą liczbę.

4 polubienia

Kurde…
Mierzysz w igrzyska? :wink:
Masz bliżej do Paryża :joy:
I jestem dzisiaj zmeczony jak diabli…Drugie tyle by mnie chyba wykończyło…

3 polubienia

Wy naprawde macie problemy…
Ja profilaktycznie, dla zdrowia psychicznego przestalam juz liczyc cokolwiek.

1 polubienie

Wolę to niż bełkot parapolityczny.To mi sie jakoś tam,do zdrowia liczy.Przy czym"liczy" to umownie oczywiście

2 polubienia

@collins02 , ja mam zegarek na ręce całą dobę, i te kroki to też te, które robi się w domu. Wbrew pozorom tych kroków idzie zrobić mnóstwo, a u mnie dodatkowo jest takie coś, że ja na miejscu nie usiedzę. Cały czas jestem w ruchu, cały czas coś robię. Zobaczę w niedzielę, jak sytuacja z tymi krokami będzie wyglądać, w tym dniu postaram się lenić :upside_down_face:.

4 polubienia

Ja odwrotnie.Nie chcę się lenić.
A licznik…Hmm…Włączony…Taki automat.
Ale gratuluję postawy!!!Cenię!

2 polubienia

:rofl::rofl::rofl:
Ja najpierw musze sie z nerwicy natręctw (nabyta, powoli przechodzi) wyleczyć a nie dokładać sobie nastepne…
Moim niezbywalnym prawem jest prawo do spaceru i to musi wystarczyc, kroków liczyc nie będę.

3 polubienia

Nie mam krokomierza, liczę kilometry. W zeszłym roku udało mi się zaliczyć z odpoczynkami wszystkie schody w Skalnym Miasteczku, w Czechach, w Ardszpach. Dużo młodych ludzi wysiadało w połowie drogi. Motywację miałem, bo córka mi powiedziała, że za każde 1000 stopni jedno duże czeskie piwo będzie. :grinning: Wyszły prawie 4 kufle… Mimo, że czasem z tyłu popychały mnie wnuki, zostało mi zaliczone. :stuck_out_tongue:

Aktualnie odrabiam straty, bo po ostatnich moich kłopotach zdrowotnych, słaby byłem jak mucha. No i powolutku jest coraz lepiej. Dziś rano nad jeziorkiem zaliczyłem ponad 5 km. Do optymalnych moich możliwości sporo brakuje, ale dwa tygodnie temu męczyło mnie nawet człapanie po domu. A dziś wieczorem zamierzam przetuptać więcej niż dziś rano.
Myślę, że do końca lipca obejdę jezioro, jakieś 10 km.

4 polubienia

Ja łażę po mieście, bo odkąd jedna z sąsiadek “podłapała” boreliozę (widziałam, że jednak bóle różne miała i to spore), zaczęłam się bać kleszczy tak bardzo, że nie tylko do lasku ale nawet do parku nie pójdę. Po mieście łażę i po sklepach, a w sklepach po stoiskach itp. W związku z tym odległości nie namierzę. No to “liczę kroki”. Te 6 tys, to jest takie codzienne minimum dla każdego.

3 polubienia