Nie mówię że nie lubię, po prostu nie jadam pierogów. Taki dziwak ze mnie. Ale gdybym miał okazję spotkać Cię przypadkiem przy pierogowym stoliku, jestem przekonany że dałbym się na jednego pieroga skusić.
To jeszcze nic. Ja nie lubię grzybów
Jedynie pieczarki uznaję.
Niestety muszę się liczyć z rodziną i używam grzybów, które zbierają.
Kiedyś zrobiłam osobny farsz dla siebie, potem te pierogi mi się pokićkały
Pierogow nie lubisz czy akurat tego farszu?
To zrobimy machniom. Ja Ci pierogi a Ty mi grzyby. Bo leśne bardzo lubię.
Piszę wyraźnie: nie jadam. Nie piszę że nie lubię.
Interes musisz ubić z grzybiarzem
Pierogi z kapustą i grzybami, reszta może nie istnieć:)
“Musi”?
Smażony karp.Oraz barszcz naszpikowany pierożkami z pieczarkami.
Ale generalnie nie jestem ortodoksem.Jedzenie jest mimo wszystko,sprawą drugorzedną.Nie ma tego to bedzie coś innego…I ok.
Byle jedzenie bylo dobre
Na “bezkarpiu” to i krewetka ryba.
Dokladnie…Pewnie mi przyjdzie palaszowac łososia:))
U mnie planowna sola, dorada i pstrag
Z owocow morza brakuje mi kawalka osmiornicy
A lososiem to sie ostatnimi czasy najadlam. Na razie wystarczy.
Nie musi.
Z wypowiedzi naszych koleżanek i kolegów wynika, że każdy ucztuje po swojemu. Menu się zmienia, ale idea wigilijnej wieczerzy jest jedna- rodzina przy świątecznym stole.
To co się na nim znajduje, jest naszą tradycją.
Kiedy zamykam oczy, chcąc sobie przypomnieć święta w domu rodzinnym, “czuję” zapach jabłek, cytrusów. Widzę kolorową choinkę i krochmalnej obrusy. Wszyscy jesteśmy spokojni, nikt się nigdzie nie śpieszy.
To bez znaczenia co zjemy. Dla mnie istotne jest, aby pewne potrawy zawsze kojarzyły się z tym dniem.
Grzybowa z suszonych na wigilię, żurek na Wielkanoc. Tak się u nas jada.
U nas na Wielkanoc też żurek (z białą kiełbasą i jajkiem), a na wigilię barszcz czerwony na zakwasie (już nastawiłam) z grzybami i z uszkami. Wszystkie uszka, które zostają rodzina zabiera do siebie, tak, że nie mam szans na jedzenie ich powtórne. Ale cieszę się, że tak im smakują i specjalnie robię niebywałe wręcz ilości, żeby sporo zostało “do zabrania”.
Grzyby to w uszkach do barszczyku czerwonego. A zurek to wielkanocny.
Wigilia mojego dzieciństwa, to przede wszystkim kutia. Mama z Litwy, tata z kresów, więc ta potrawa musiała być. Pamiętam, że początkowo podchodziłem z rezerwą tej kutii, ale później zasmakowała mi. Do tego zawsze barszcz z uszkami, a uszka z grzybami. No i tradycyjny karp, którego do tej pory wielkim zwolennikiem nie jestem, zjadam dla towarzystwa jeden kawałek.
Jako dorosły, wżeniłem się w rodzinę rybaków bałtyckich, to musiała być ryba morska. Oprócz barszczu z uszkami, musiał występować rosół z dorsza i, zapewniam, że umiejętnie zrobiony jest niesamowicie smaczny. W tym jarzynowym wywarze były pulpety z dorsza, właśnie. Sam wywar gotowało się na łebkach, ościach, płetwach i skórze ryby.
@Szczery_do_BULU, wigilijny biały barszcz z dodatkiem żurku, ma zupełnie inny smak niż ten tłusty, gotowany na białej kiełbasie i boczku wielkanocny.
Mama gotowała suszone grzyby, ze startymi warzywami na tarce, potem zaprawiała to białym barszczem i żurkiem. Czerwony barszcz też zawsze robiła, podawała go w formie pitnej do krokietów.
Uszka w czerwonym barszczu u nas brania nie miały, najczęściej podsmazalismy je jak pierogów zabrakło.
Tak samo jest w moim domu. Nie lubimy zbytnio czerwonego barszczu. Robiłam to danie żeby było, do czasu.
Wolę więcej pierogów ulepić.
@birbant, tu na Śląsku, zupa rybna z głów karpia jest popularna.
Znajomi często się dziwili, że wyrzucamy na śmietnik te części ryby.
Zgadzam się, że trzeba ją umiejętnie ugotować. Osobiście takiej nie jadłam, te które próbowałam były bardzo niesmaczne.
Ryba prosto z morza, a ryba kupiona, te dwie inne ryby. Dwa różne smaki.
I tu masz rację. My jedliśmy dorsza zawsze a w tym roku nie będzie świeżo złowionego. I co teraz?