Bez niej nie ma świąt?

Gdy nie trzeba się “dogrzewać” ,to i bez grzańca się obejdę…
Ale wiatr taki LODOWATY i piecuchy marzną…
Nigdy nie spędzałam Świąt w innym klimacie,ciekawe jakie to uczucie?

1 polubienie

Z niektórymi TRADYCJAMI to już przesada.
Poza tym ROK 2020 jest zdecydowanie NIETRADYCYJNY… :innocent:

4 polubienia

Po grzańcu dostaniesz robaczywych myśli, mi w zimnym pomieszczeniu lepiej się śpi, wiatr faktycznie zimny i u mnie, nad ranem odczuwalne ok - 5 stopnia, teraz jest deszczowo czego nie lubię choć wodnik jestem. Świąt w Włoszech po północy trudno przeżyć w grudniu - 10 stopni i kołderka w soplach lodu, w dzień to mają średnio + 35 stopni, a u mnie średnio + 18, po remoncie budynku coś brzydale popsuli, na wiosnę zobaczę jak poprawić. Mi każdy klimat służy. Piecuchy są oszczędne i tyle, będziesz zdrowsza, bo lodem czy w kriokomorach masę chorób leczą za grube pieniądze, dłużej pożyjesz i astmy nie dostaniesz, ciepło uczula i wysusza

1 polubienie

Tradycja to była jak rodzice żyli, teraz wszystko jest inne :crazy_face:

4 polubienia

Zgadzam się, moi rodzice utrzymywali tradycje, językowe, kulinarne, obyczajowe które przeniosła od swoich rodziców. My, nasze pokolenie, już od nich odchodzimy, zostają ledwie szczątki. Takie czasy. I wielka to szkoda.

5 polubień

Ja tam co nieco ciast załapałem, siostry dużo więcej. Z tradycji to gdy był problem, to wszyscy czekali na mnie - czemu to nie wiem. Ale choinka żywa to była zawsze działka mamy i najmłodszych, wieszało się bąbki / kulki /, łańcuchy, cukierki, nieraz owoce na niciach, były prawdziwe świeczki z żabkami do przypięcia, była i lameta i wata, śpiewało się w pełnym gronie, wspólny opłatek czy posiłek i pasterka. Póki co staram się całość / resztę żyjących utrzymać razem - wspólne święta czy przy grobach rodziców

3 polubienia

To prawda @kaziu, z tradycjami wyniesionymi z domu rodziców.
Moje obecne święta coraz mniej podobne do tych z dzieciństwa.
Zauważyłam też, że póki mój syn był dzieckiem, bardziej się starałam o wystrój mieszkania czy choinki. Długo robiłam własne stroiki i ozdoby choinkowe. Teraz wszystko mniej mnie cieszy.
Może się odrodzę jak wnuki mieć będę :thinking:

5 polubień

Jestem łakomczuchem i niewiele jest potraw, za którymi nie przepadam. Ale pomny życiowych doświadczeń, coraz dalszy jestem od utożsamiania świąt z zastawionym stołem. Co będzie to zjem, żeby głodnym nie być, nie musi być tego 12 potraw. Od biedy to i przy pajdzie razowca ze smalcem mógłbym udanie spędzić nadchodzącą Wigilię, aby inne rzeczy dopisały. :wink:

5 polubień

@czarny_rycerz, to pytanie powstało właśnie z ciekawości.
Chciałam z Wami porozmawiać, czy kolacja wigilijna ma dla Was znaczenie, czy na Waszym stole “musi” być jakaś szczególna potrawa.
Wszyscy jesteście zgodni, że to atmosfera najważniejsza. Na stole tylko sianko, a Wy śpiewacie kolędy do Pasterki :grin:

3 polubienia

smalec to taki troche nietradycyjny. :grin:
Aczkolwiek, jesli dobrze pamieam JPII uznal, ze postna wiglia wynika z polskiej tradycji, nie jest obowiazkiem (biskupi oczywiscie madrzejsi i dalej szynki z chrzanem nie zalacaja) to jakbys drzucil do tego smalczyku kiszonego ogorka?

3 polubienia

Z ogórkiem to już byłaby rozpusta. :laughing:
Postna Wigilia to polska tradycja. Skandynawowie przykładowo ucztują pieczoną szynką.

1 polubienie

Ja śpiewam tylko w samochodzie, jak nikt nie słyszy … przez szacunek dla otoczenia. :smile:

3 polubienia

I tego się trzymaj @czarny_rycerz.
Szkoda Twoich dzieci, które siedzą w święta przy sianku. Prezentów nie kupujecie, bo to kasa, kasa, kasa!
A przecież nie to najważniejsze :stuck_out_tongue_winking_eye:

1 polubienie

Tutaj owoce morza i góry slodyczy.
Turrony, marcepany, migdaly lub kasztany gotowane w syropie.

I jako danie glowne jakis “szlachetniejszy” kawalek miesa - poledwica wolowa, stek z krowki rasy Avila, pieczony udziec jagniecy.
Warzywka oszczednie. Zreszta maja tylko jeden dzien świąt, 26 jest dniem roboczym.

4 polubienia

Paradoksalnie, chcąc mi trochę przyszpilić, po prawdzie najprawdziwszą prawdę napisałaś. Istotą tych Świąt nie powinna być galopada po galeriach za chińskim plastikiem dla dzieci i trzy szychty w kuchni celem wyszykowania góry potraw, z których znaczna część potem ląduje w śmieciach. Nastawiam się głównie na odpoczynek i relaks z dziećmi.

4 polubienia

Temat trochę poboczny ale wspomiałeś:

W moim pojemniku na bio-odpady lądują wyłącznie odpady. Nie rozumiem tych “wyrafinowanych smakoszy” którzy nieco źle doprawioną potrawę wywalają do kosza. Którzy kupują aby wywalić to co podobało się w sklepie a odeszła ochota w kuchni.
Tym bardziej w Święta kiedy tyle się mówi i organizuje imprez w rodzaju “kolacja dla ubogich”, kiedy zostawia się talerz dla wędrowca i śpiewa nabożne kolędy.

4 polubienia

@Antykwa, u mnie nic nie ląduje w koszu. Jemy tylko te potrawy, które lubimy. Ponieważ lubię się byczyć w te dni, i być przygotowaną na gości, szykuję większe porcje, ale większość zabezpieczam, mrożę, przechowuję tylko w szklanych słoikach.

1 polubienie

Przy moich niektorych eksperymentach kulinarnych (na szczescie na niewielka skale) efektem bywaja bioodpady wlasnie :joy:

3 polubienia

I o tym piszę właśnie, o twórcach bioodpadów. Twoje szczęście że jesteś takim “na niewielką skalę”. obraz

2 polubienia

W temacie koszy się zgadzamy. A w szczegółach w temacie

Ja zaczynam wcześniej. Kupuję tylko to z czym wiem co mogę zrobić i po co to kupuję. Szykuję w kuchni to co mogę spożyć i wiem co zrobić z nadmiarem. Słoiki są u mnie w ciągłym obrocie.
Nic naturze nie daję co jej się w procesie naturalnym nie należy.Jeżeli takie działanie ktoś nazwie skąpstwem to właśnie skąpcem jestem.

3 polubienia