Ale skąd wziąć słomę w zimie?
Z masła. Tylko należy szybko powtarzać słowo, słoma.
Nie przeszło samo słowo GENIALNE!
I co Wy mie z temy gumofylcamy i onucamy…, aa?
Delikatne, to birbant ma serduszko…, ot co.
Nieee…
My Ci mokasyny jasne.
Żebyś mógł Indianką być. Albo Indianinem. Jak wolisz
Pozawałowe?
Za późno, kochanieńka, za późno. Zostaję starem, poczciwem birbantem. Ale gumofice mogą być, bo to podstawowe i jedyne obuwie pana Jakuba Wędrowycza…
Czyli słoma z masła.
Chociaż masło to raczej dla serca nie jest wskazane. OOOOOOO!!!
Mnie tam masełko na serce nie szkodzi. A dobrze wytopiony smalcuszek jeszcze bardziej nie szkodzi. Na weekendzik wytapiał se będę.
Skwareczki.
Smalczuszek z cebulką, boczusiem i kiełbaską.
Twardą trzeba być! Zapomniałam już, że przeczytałam o smalczusiu, smalczyczku, smalczyczeńku.
Takie będą nieskuteczne, indiańskie duchy zwyczajne mokasyn, ale jak Jakub zzuje gumofilce…, po duchach…
Masz rację. Gumofilce inaczej pachną niż mokasyny. Co wrażliwszym duchom zapach gumofilców może nie przypaść do gustu.
Podejrzewam, że w razie zzucia jakubowych gumofilców, żywy duch tam nie pozostanie. Nieżywy też.
O tym właśnie myślałam
Ruskie wymyślili jeszcze walonki i Napaleon oraz adolf nie dali sobie rady tam.
Dzicz rosyjska nie marzła w stopy a tamci wrócili do siebie a gdyby tak mieli chociaż gumofilce to historia inaczej by się potoczyła.
I walili walonkami gazem bojowem.
Za czasów Napoleona nie znano jeszcze podzialu na but lewy i prawy nawet.
A pewnie sobie wojsko zdarlo podeszwy pedzac na wschód.
Pewien trener boksu nauczał, że cios lewy prosty zadaje się lewą ręką, a lewa ręka, to ta po lewej stronie…