Cisza 13 grudnia...To juz chyba tutejsza "tradycja"

Ciekawe wspomnienia,dla mnie tym bardziej iż okraszone Poznaniem i zdjęciami z miasta…Warto wyróżnić!

Jakie zachowałeś/aś wspomnienia z nocy generała?
I czasu terroru junty?

2 polubienia

Spałem do południa, jak na prawdziwego Polaka przystało.

image

1 polubienie

Mnie wrzaski sąsiadki nie pozwoliły…A potem głuchy telefon wnerwił nie na żarty…Wróciłem do domu po północy,niczego nie świadom… :worried:

2 polubienia

Określonymi to słowami szajs i katastrofa

1 polubienie

Nie mój czas.
Rodzice też jakoś nigdy o tym nie wspominali.

Opisywałem swój pierwszy dzień stanu wojennego na starym Pytamy.

Nocą z soboty na niedzielę pracowałem.
Do domu wróciłem o 6 rano i poszedłem spać. Gdy się obudziłem w południe, żona poinformowała mnie, że mamy wojnę w Polsce. Potraktowałem to jako żart. Niestety, nie był to żart. No i nie działał telefon.
Do wieczora przesiedzieliśmy w domu. Mieliśmy już dwójkę dzieci, starsza córka prawie 4 lata, młodsza, niecały rok. A sam liczyłem sobie 29 wiosenek z hakiem.

W poniedziałek w pracy dowiedziałem się wszystkiego. Pracowałem w PKS jako kierowca autobusu i dlatego dostałem przepustkę w myśl, której nie miałem godziny nocnej oraz pozwolenie na przemieszczanie się po kraju. Zakład zmilitaryzowano, oznaczało to, że dotychczasowe przepisy są nieważne, obowiązują takie, jak w wojsku, a za odmowę polecenia służbowego była kara aresztu i sprawa karna.

Wieczorem 13 grudnia zaczął padać śnieg i tak, jakby pogoda chciała zaprotestować, waliło niesamowicie. Rano w poniedziałek była śniegowa apokalipsa na Wybrzeżu. Stanął ruch kołowy całkowicie, ludzie spoza miasta nie dojechali do pracy. Nie było jak, bo nawet pociągi poutykały w polach. Ciężarówki i autobusy zasypane były do połowy. Paraliż totalny. Ponieważ mieszkałem na przeciw swego zakładu, poszedłem sobie do domu. Okazało się, że w południe przyjechały jakieś partyjne bubki, jacyś oficerowie i tych, co byli w pracy, informowali, co mają robić i w ogóle.
Konkretów, jednak, dowiedzieliśmy się w ciągu tygodnia, stopniowo.

4 polubienia

Taka roznica mi sie w oczy rzuciła…
Otoz do poniedziałku to ja jakbym drugie życie zdążył przeżyć!
Najpierw slalomem na osiedle Piastowskie,do dziewczyny, czy wszystko gra…
Potem powrót,tak samo “emocjonujący”.Matka w domu szalała ze strachu bo zaczęli się do mnie schodzić najrozmaitsi,proszac o nocleg.W końcu trzech zadekowałem.Mieli być na weekend, zostali prawie tydzień…
Pewien członek rodziny, taki co to odzywał się raz na 4 lata,chcial mnie zamknąć w areszcie domowym.Nigdy go już nie widziałem,az do śmierci ok. 20 lat potem…Bez tęsknoty…
Zbliżały się kolejne urodziny i było jasne ze już nie wyprawie ich w klubie PAX-u na Kramarskiej…A w domu niebezpiecznie…Ot,dylematy 20-latka…
Zima była jak diabli.Musialem każdego dnia, palic w 3 piecach…
Kiedy przyszedł nowy rok,bylismy już zahartowani :innocent:Patrole mijaliśmy jak Franz Klammer tyczki :joy: To akurat,bylby temat na osobny rozdział…
Od końca stycznia,mieszkal u mnie Sławek…Kolega szkolny z takim bagażem ze gdyby wpadł,kto wie co by było…Miał być miesiąc,byl aż do końca stanu wojennego.A potem jeszcze przesiadywał tygodniami…Arcyciekawa postać…Mimo iz skryty jak chyba żaden z moich kumpli…

1 polubienie

Co ja pamiętam…sporo raczej.Byłem jeszcze w szkole podstawowej.Mieszkaliśmy na osiedlu gdzie było sporo wojskowych mieszkań.Zaspy,mróz około 20.W nocy zaczął się ruch,pełno samochodów przyjeżdżało po trepów.Rano włączyłem teleranek i jak dobrze pamiętam,nie jest prawdą,że zamiast niego o dziewiątej przemawiał generał - tylko parę minut po…ale to mało ważne.
A później to wszyscy wiemy co było.
W sklepach pustki(na zapleczach mieli wszystko po znajomośći).
Wojskowi mieli full kasy,darmowe lub prawie darmowe mieszkania i dostali prócz tego z tej okazji pasty do zębów,kremy do twarzy i butów oraz inne podobne rzeczy a my cywile mieszkający obok nic nie mieliśmy.Kobiety twarze smalcem smarowały bo zwykłego kremu Nivea nie było.

3 polubienia

Ba!
Mialem kiedyś koleżankę w szkole która smalcem smarowała włosy…Żeby błyszczały jak na zdjęciach…No ale wiadomo ze ona tak do końca to normalna nie była…
Te pustki…Na mojej ulicy był sklep mięsny,zwany rzeźnikiem…Kolejki rozpaczy ustawiały się już od 4 nad ranem… :frowning_face:

2 polubienia

Chyba raczej nie była ale cóż… :rofl:

1 polubienie

Bardziej chodziło o to ze nie tylko papieru do doopska brakowało ale i innych kosmetyków. :upside_down_face:

1 polubienie

W różnych regionach kraju było trochę inaczej.Już po jakimś czasie trwania stanu tego pojechaliśmy do Warszawy i rzuciliśmy się w jakimś małym sklepiku na tanie dezodorany.Patrzyli na nas jak teraz na ruskich co to w Ukrainie rabują.
U nas takie coś jak dezodorant był niedostępnym marzeniem…!

1 polubienie

Tak…Pamietam ze chciałem kiedyś kupić jakiś zapach ale…W kiosku były tylko…lakiery do włosów.Ale w Pewexie Hat Trick był"od zawsze".I to kupowałem namiętnie :innocent:

1 polubienie

Drodzy Strzelce
Urodziny przyjaciółki byly

A gdzie wzmianka o tym?Nie widzę…

Bo to jest moja przyjaciółka

Urodziny ma 13

Nie znam Twoich przyjaciółek.

I dobrze :smiling_face_with_three_hearts::smiling_face_with_three_hearts::smiling_face_with_three_hearts:

A ja miałem w sumie podobnie jak Jaruś Kaczyński. :slight_smile:
Spaliśmy do 9.00, TV sie nie włączało (na Teleranek byliśmy za starzy), radio wprawdzie nie działało, ale zrzuciliśmy to na karb mrozu albo jakiejś awarii. Telefonu w domu nie było. Poszlismy do kościoła, a tam msza jakaś dziwna, ksiądz każe śpiewać suplikacje, mówi o jakimś “dniu wielkiej próby”, ale nie mówi niczego konkretnego. Wracamy do domu około 12.00, na ulicy spokojnie, bo to Saska Kępa, wojska nie ma, włączamy telewizor a tam akurat pojawia sie Jaruzelski i pierwsze słowa jakie usłyszeliśmy: “wprowadzenie staniu wojennego na terytorium całego kraju”. No i dopiero wtedy zaskoczyłem o co chodzi.

2 polubienia

Dla nas ważniejsza ta, która ma urodziny 16.12…

2 polubienia