Co było najgłupszą rzeczą w jaką wierzyłeś będąc dzieckiem?

Jak w pytaniu &&&&&&

Ze dorośli są mądrzy.

3 polubienia

Gdzieś ok. 1967 roku,uwierzylem w rychły koniec świata bo obiło mi się o uszy że jakaś kometa przywali w Ziemie i nie zostanie po nas nawet ślad.
Rodzice bardzo się martwili że całymi godzinami milczałem…
A druga sprawa to ciotka która wystraszyła mnie kiedyś że jak będę połykał pestki od czereśni to mi w brzuchu drzewo wyrośnie… :joy:To było ponoć,przez jakieś bzdury wyniesione z przedszkola…Szczegółów już nie pamietam :innocent:

3 polubienia

Takich przesadow to ja się nasluchalam wielu. Od polkniecia kawalka skorupki jajka moze jelita pociąć, jedzenie cieplego chleba powodyje skręt kiszek, a popijanie owocow woda inne snsacje.
Nie liczac “stawania na zoladku” jak zjesz nieobranego pomidora? Ale to sie miesci w “madrosci” doroslych…
Wstawanie lewa noga, plonaca swieca zamiast piorunochronu, witanie sie przez próg? To jeszcze czasow rzymskich sięga?

1 polubienie

Wierzyłam, że największą światową aktorką jest Indi. Występowała we wszystkich znanych mi filmach. Co litery końcowe- wymienione różne nazwiska i Indi! Tak to słyszałam. Nie wiem czy coś ze słuchem miałam?? Dopiero później zorientowałam się, że chodzi o słowo ,inni’‘.
Poza tym byłam raczej niedowiarkiem, podważającym prawie wszystko. (Chyba do dziś mi trochę zostało? :thinking:) W wieku 3/4 lat, gdy przyszedł do mnie ,Mikołaj’‘, kombinowałam jak ściągnąć mu brodę. Śmiałam się z ,pluskwy milenijnej’‘, jako 15latka. A ,koniec świata’’ chyba przespałam? :thinking:
No tak, wtedy już byłam dorosła, ale od dziecka nie wierzyłam, że człowiek jest w stanie przewidzieć koniec świata. Odkąd pamiętam też wierzyłam w istnienie medialnej ściemy, mającej manipulować strachem, by wyciągać od ludzi pieniądze.

1 polubienie

Że w piwnicy siedzi Baba Jaga i Dziad i że jak dziecko pójdzie do piwnicy się bawić (a stamtąd można było wejść do schronu i wyjść na podwórku), to albo Baba Jaga wsadzi go do pieca albo dziad wsadzi go do wora. Ale w to wierzyły wszystkie dzieci z mojej ulicy, bo rodzice tak je nakłamali po tym, jak skrzywdzono naszą rówieśnicę (wiek przedszkolny) właśnie w piwnicy.
He he… do piwnicy do tej pory chodzę z lękiem :joy:
I jeszcze wierzyłam, że po kaszy mannej z sokiem malinowym jest się mądrzejszym.
I że jak się lalki nie traktuje “z szacunkiem”, to ona potem nie chce mówić “mama” ani stać samodzielnie, bo się obrazi.
W wiele głupot wierzyłam jako dzieciak, bo nie wiedziałam,. że dorośli czasem jednak kłamią.
wink

3 polubienia

Ze ze mną w łożku jest smok :joy:

2 polubienia

Z perspektywy lat - chyba najgłupsza była wiara w różne przesądy i zabobony religijne, nie mające żadnego związku z oficjalnymi dogmatami czy prawdami wiary. Np. moja śp. babcia przekonywała mnie i brata, że jeśli będziemy chodzili przez rok w pierwszy piątek miesiąca do spowiedzi i komunii, to “na pewno” nie pójdziemy do piekła, tylko do nieba. :rofl:

2 polubienia

A sam gdzie się wybierasz po śmierci? :wink:

Przy okazji, proszę cię o przeczytanie mego tematu.

1 polubienie

Pożyjemy – zobaczymy! :rofl:

Przeczytałem i odpowiedziałem dokładnie na to, o co pytasz.

1 polubienie

Czyli Babcia do grzechu namawiała.
Bo o czym tu bez grzechu z klechą w konfesjonale rozmawiać?
O pogodzie🤔

2 polubienia

No właśnie - musiałem naciągać różne rzeczy pod grzechy, bo ogólnie byłem dość grzecznym dzieckiem. nawijałem wiec, że nie słuchałem się rodziców, biłem się z kolegami, zaniedbywałem wieczorne paciorki, itp.

1 polubienie

Dobra taktyka👍
Podchodzisz do konfesjonału bez grzechu i zaczynasz wymyślać. Na koniec oświadczasz, że to wszystko jest kłamstwem, zostajesz rozgrzeszony i otrzymujesz pokutę adekwatną do popełnienia tylko jednego grzechu opisanego w 8. przykazaniu.

.cwaniak😆

2 polubienia

A ja sobie jeździlam tramwajem wylizując oranżadę w proszku… :joy:

2 polubienia

Kiedy zacząłem czytać książki mocno wierzyłem, że te postacie w nich występujące są prawdziwe.

2 polubienia

Bóg

1 polubienie

…że jak będę duzia, to autka będą latać :upside_down_face::smile:

2 polubienia

Przecież wielu bohaterów książkowych to postacie autentyczne albo stworzone w oparciu o postacie historyczne.
Nawet bohaterowie książek przygodowych które w moim przypadku,w dzieciństwie i młodości,szly na pierwszy ogień,najczesciej są odwzorowaniem słynnych podróżników,piratow,odkrywców.Co zreszta jest najzupełniej logiczne bo czas wielkich odkryć geograficznych to samograj-scena dla wszelkiej przygody.

1 polubienie

To prawda, ale moja wiara obejmowała całkiem fikcyjne postaci a nawet bajkowe. Zacząłem czytać gdy miałem 7 lat pod koniec I klasy. Co ciekawe i nieco dla mnie wstydliwe, to czytać nauczyłem się dopiero po trzech miesiącach edukacji, absolutnie nie umiałem zaskoczyć ku wielkiemu zmartwieniu mych rodziców i już zaczęto rozmyślać o szkole specjalnej. Kiedy w szkole doszło prawie do połowy elementarza, nagle odpaliło mi z dnia na dzień i w ciągu jednej niedzieli zaliczyłem cały elementarz do końca. Czemu tak? Pojęcia nie mam. Miesiąc przed wakacjami przeczytałem Baśnie 1001 nocy w wersji dla dzieci. Przez wakacje przeczytałem cały katechizm dla szkół podstawowych, który znalazłem u ciotki i były tam piękne ilustracje oraz Baśnie Grimma i Andersena. To poszło mi łatwo, bo w jeszcze przed pójściem do szkoły, rodzice czytali nam te baśnie. Pod koniec klasy III miałem już zaliczoną Trylogię, Krzyżaków i W pustyni i puszczy.

3 polubienia

Ja czytałem tytuły w gazetach, zanim poszedłem do szkoły.

2 polubienia