Co ,Twoim zdaniem,po 1989 roku,zmieniło się na gorsze?

Mieszkałem w kamienicy z 1904 roku,od urodzenia,przez 41 lat.Co z tego skoro nam"zagęścili"w 1945 i doczepili ordynarną chołotę gdzieś z zachodniego Pomorza…
Kto wie czy ojca,i tak już wyniszczonego przez oflag,to właśnie te “kuniki” do grobu nie wpędziły…
Niemniej,oddycha sie tak dalece inaczej niż w tych dramatycznych blokowiskach,że opisanie tego mija sie z celem.
Dzisiaj,po paromiesięcznym epizodzie na potwornym osiedlu Rusa w Poznaniu [9 piętro] ponownie mieszkam,od 2001 roku,w kamienicy,tym razem z 1900 roku.Pokój ma prawie 4 m. wysokości a na korytarzu,córka stawiała pierwsze kroki na wrotkach :wink:
Są jednak i ciemniejsze strony bo ściany skrywają tajemnice i często coś nawala…

2 polubienia

:joy: :joy: :joy:
Wiedziałem :innocent:

1 polubienie

Bez TV żyje się lepiej.
Co do kiedyś to ludzie byli inni, nie było takiego skakania sobie do oczu…ale pewnie było inne. No i do partii podobno można się było poskarżyć…:frowning:

TV czyli szczekaczka, jeden, a potem dwa programy kończące się przed północą?
Potem zaczelo się z satelitarną, ale tez nie wszędzie. A masz teraz kilkadzesiat kanałów, nie liczac netu i dalej nie ma do oglądać.

1 polubienie

Wymieniłem Porsche na gorsze… :sunglasses:

1 polubienie

To ja jestem jedyny zboczeniec, co lubi reklamy :dizzy_face: :rofl:
Poczytałam wątek trochę wyżej. Ale się uśmiałam z Waszych opisów mieszkań :sweat_smile: … Sama prawda!
Jak my się przeprowadziliśmy z Polesia na Widzew- wieżowiec budowany w drugiej połowie lat 80tych. Ściany po 2 gładziach jeszcze nie doszły do przyzwoitej równości, zapychający się zsyp i wiecznie psująca winda, gdzie czasem się utknęło na pół godziny albo i dłużej. No i coś co było dla nas absolutnym szokiem! Nigdy nie mieliśmy w domu robactwa, a tam prusaki! Wszędzie! Wyłaziły spod linoleum, przechodziły kratką.
Trzeba było robić opryski, z domu się do dziadków wyprowadzać na kilka dni, a potem sprzątać martwe robale. Spadało na ojca. My się brzydziłyśmy.
I tak nic na nie nie działało. Po jakimś czasie były znowu. :flushed:
Dopiero kostki pomogły, ale trzeba było bardzo uważać z nimi. Chować. My byłyśmy już w miarę duże, by rozumieć, że nie wolno tego ruszać, ale w domu były też zwierzaki.
A raz mama sfrustrowana tym robactwem kupiła jakąś płytkę do ustawienia w zakamarku. Miała być nietoksyczna, a powodowała takie bóle głowy, że trzeba się jej było pozbyć. :nauseated_face:
Do tego śpiący na klatce w półpiętrach bezdomni. Robiący sobie z windy i z sypu toaletę. A z półpiętra miejscówkę do degustacji rozmaitych specyfików, niekoniecznie spożywczych. Zjawisko występujące głównie zimą, ale można się było nieźle przestraszyć zwłaszcza jako dziecko. Aromat też niezapomniany. :face_with_spiral_eyes:
Mimo tak wspaniałych udogodnień i podnoszących adrenalinę atrakcji i tak cieszyliśmy się bardzo! Wreszcie była wanna, osobno toaleta(nie skombinowana w kuchni prowizorka za zasłoną). Były 3 pokoje.
Natomiast jak w trochę lepszych czasach przyszło do wymiany okien. Wcześniej ciągle wiało. Widzew jest najbardziej wietrzną dzielnicą Łodzi, a wtedy bywały jeszcze mroźne zimy. Gdy przyszła ekipa do tych okien, mieliśmy okazję wysłuchać wszelkich możliwych wiązanek i nauczyć się nowych, gdy panowie wyciągali z tych okien co dziwniejsze rzeczy, upchnięte tam na chama w ramach zapchania jakiejś dziury przez oszczędzanie na materiałach. Jeden się do krwi czymś takim skaleczył.
Ale Bingola też ma rację. Dzisiaj też jest patodeweloperka, np. w Krakowie. Tak naćkają tych bloków dla zysku, że ludzie żyją jak w chowie klatkowym i mogą sąsiadowi z naprzeciwka przez okno rękę podać. :face_with_spiral_eyes:
W porównaniu z tym bloczki na Nowej Hucie z lat 60-tych, to poezja i luksus

1 polubienie

Ja tez lubie, ale te ambitne, z pomysłem. Można takie obejrzeć czasem na specjalnych seansach w kinach pt. “Noc reklamożerców”. Tam nie ma powtarzalnych do znudzenia reklam środków czystości, leków na zaparcia czy marketów elektroniczych. Niektóre z nich to małe dzieła sztuki

2 polubienia

Takie to i ja lubię a jestem tu chyba razem z Grą ich największym wrogiem.

Irytuja mnie gupie, najczęsciej klamliwe i powtarzające sie brednie które przeszkadzaja mi np w oglądaniu filmu.

4 polubienia

@ANON1234 prusaki? A mrowki faraona czy zapchlone piwnice?
Robactwo z tymi zsypami w blokach to miało raj na ziemi. A ludzie piwniczne komorki tez miewają zawalone przysmakami nie tylko dla szczurów.

1 polubienie

Katowicki spodek zaczęto projektować, o ile pamiętam, na przełomie 59-60 lat, a otwarto go w 1971 i to pamiętam dobrze.

1 polubienie

To nie byla jedyny nowatorski projekt.
Nawet bloki mieszkalne czy szkoły bywały pracami autorskimi pracowni arcitektonicznych.
Ciągnacych tradycje okresu miedzywojennego czy próbując
eksperymentowac korzystajac z doswiadczen zachodnich jak przystosowac wyobraznie do gustow i poglądów politykow. I brakow dobrego surowca czy wykonawstwa.
Potem przyszly biura projektow, wielka plyta i potworki typu atchitekt miejski. Na wsi PGR i obowiązkowa unifikacja wszystkiego co sie da.
Az dziwne, że tramwaje wtedy zachowaly rozne kolory w zależności od miasta?

Wielka płyta jest wynalazkiem francuskim. Zanim dotarła do Polski, zalała wiele miast zachodniej Europy i to było od lat 50 do 60. I zrezygnowano z tego. W połowie lat 50 za Gomułki wykupiono czasową licencję, zresztą w innych krajach socjalistycznego obozu też i te bloki zaczęły pojawiać się u nas. Kiedy nastał Gierek wykupił za kredyty całość tej licencji, która praktycznie już była martwa i dopiero zaczęło się. Na zachodzie już od 10 lat tego nie stawiano, uważając płytę za nieudaną, a w PRL zaczęto budować na hura te blokowiska, żeby choć częściowo zażegnać potężny kryzys mieszkaniowy jaki występował w Polsce. Budowano dużo, szybko i byle jak. Kryzysu mieszkaniowego nie udało się pokonać, zrobił to dopiero wolny rynek czyli rzecz nie do pomyślenia w socjalizmie.

1 polubienie

A skad pochodzi wielka płyta jako technologia to ja wiem. Kwestia, że Francuzi potem licencje sprzedawali jak leci, kazdy chetny mógł kupic, ruskie też przecież tego nastawiali.
A we Francji? Z czasem jak wiekszosc zaniedbanych blokowisk zamienilo się w slumsy. Ale to bolączka nie tylko osiedli wielkoplytowych.
Konstrukcja sama w sobie jest odporna a budowa szybko idzie. Że to za urokliwe nie jest? Oczoplasu to w Belgradzie dostalam - wersja bizatyjska tych budynków porażała. Ale nawet w Polsce ocieplone i pomalowane w wesołe wzorki jeszcze postoja.
A o trwalosci? Różnie z tym bywalo. Dwa wybuchy gazu? - w jednym przypadku blok 4 pietra - jedna klatka zlozyla sie jak domek.z kart, reszta stala. W takim 10 pieter? Wyrwalo dziure, ale tez się nie zawalilo.
Musialabym poszukac dokladnie kiedy to bylo, ale jakos koniec lat 70 lub poczatek 80, wtedy zaostrzono przepisy dotyczace cisnienia pod jakim gaz byl dostarczany do mieszkań, czyli wprowadzono reduktory.
Ale to juz kwestia nie samego budynku co instalacji.

W Italii, Francji widywałem te blokowiska, faktycznie, zaniedbane slumsy zamieszkałe w połowie tylko przez najuboższych. Reszta straszy pustką i ruiną. Tymczasem w Polsce jestem zaskoczony widokiem pogierkowskich osiedli. Wszystko odremontowane, ocieplone, bardzo estetycznie wykończone, nawet mój blok w Słupsku, ba, całe osiedle jest dziś czymś innym, niż to miejsce, które opuściłem. Dużo zieleni.
W Holandii, Niemczech, belgijskiej Flandrii śladu po wielkiej płycie już nie ma.

3 polubienia

A dworzec centralny w Warszawie to projekt z końca lat 40!

1 polubienie

Mrówki też były, ale one splądrowały co się dało i po 2 tygodniach same się wyniosły.
Na prusaki nie było sposobu. Upał czy mróz. Dla nas przywykłych, że co najwyżej mucha czy ćma może przypadkowo latem się zabłąkać, był to szok.
W końcu jakieś kostki pomogły, w połączeniu z opryskiem zsypu, przeprowadzonym przez administrację- wielokrotnie. Wcześniej batalia trwała latami. Co się na chwilę udało, wracały ze zdwojoną siłą…

Karaluchy wytępić?
Zawsze jakas menda się trafi. W cieplejszych krajach zyja sobie one “na wolnosci”, a jak się śmieją im bardziej sprzątasz tym ich wiecej, bo przy okazji likwidujesz ich naturalnych wrogow jak np. pajeczaki - te dorosłego prusaka nie zjedzą, ale ich jajeczka czy larwy to przysmak.
Na prusaki i ogolnie owady to jeszcze swietne są gekony, ale w polskim klimacie nie żyją.

1 polubienie

Ja tam lubię każde :wink:
Te głupkowate też się przydają do zaparzenia sobie kawy, rozwieszenia prania, czy pójścia do wc;)
A zdarzają się perełki np.

:rofl: :rofl: :rofl:

Albo zahaczając trochę o inny wątek bywają przydatne. Np. dowiedziałam się, że w Biedronce jest tydzień produktów iberyjskich, których jestem fanką.

Choć przyznaję bywają też wkurzające i idące po linii najmniejszego oporu:
,O to to! Żona byłaby dumna!‘’ (facet wziął magnez w aptece w cenie ,w sam raz dla seniora’')
:nauseated_face: :rage: :face_with_spiral_eyes:

Ale z takich można się znowu ponabijać.
Część naszej popkultury. Dziwnie byłoby bez reklam.:wink: