Bo teraz rządzą deweloperzy.
Hola, hola
Nie wiem, w jakim stanie teraz odbiera się mieszkania, ale w PRL, jak już ktoś miał to szczęście i dali mu jego M po kilkunastu latach oczekiwania, to od razu zaczynał od kapitalnego remontu. Krzywe ściany i podłogi, odpadający tynk, nieszczelne okna i drzwi, nierzadko cieknące krany, odchodzące płytki linoleum itd, itp…, nikogo w zasadzie nie dziwiły i nie szokowały. Najważniejsze, że chatę wreszcie dali.
Miałem 16 lat jako przeprowadziliśmy się do Słupska, do świeżego bloku. To była rozpacz, to nowe mieszkanie. Wszyscy lokatorzy do świąt zasuwali z remontami, żeby po ludzku mieszkać, bo przeprowadzka była w październiku.
Patrz Os.Kosmonautów w Poznaniu.ABBA w studiu 2,sporo wyciszyla ale cosmy sie wtedy nasprzatali i jakimi coorvami obsluzyli otaczajaca nas rzeczywistośc,to juz zostanie w nas😬
W tamtych jedynie słusznych czasach lepiej było dostać mieszkanie komunalne w starym budownictwie, Niektóre budynki miały ponad wiek, a były w nieporównywalnie lepszym stanie niż nowo oddane socjalistyczne bloki. Dużo mógłbym w tym temacie naopowiadać.
W poprzedniej miejscowości mieszkaliśmy w takim, niebo, a ziemia pod względem wykonawstwa.
Cale życie spedzilem w domach z,1902 oraz 1906 roku
W blokach nie potrafilem nawet spać
O tak, akustyka w nich była znakomita. Przez te żelbetonowe ściany nawet szept sąsiadów słychać było, jak ktoś miał lepszy słuch.
A najlepiej zimą, kaloryfery tak gorące, że parzyły, a w chacie w porywach do 18C. Nie daj Boże silniejsze wiatry. Z rok czasu trwało, nim to ojciec jakoś uszczelnił. A i tak efekt był niewielki.
Gdy przeprowadziłem się do Trójmiasta, to dali mi lokum w starym budownictwie i mimo, że dom stał przy głównej magistrali kolejowej, to chata tam miała komfort mieszkalny o wiele wyższy, niż to nowe mieszkanie w Słupsku.
Ja przyznam, że gdy z rodzicami wprowadzaliśmy się do nowego mieszkania w roku 1970 to żadnych remontów nie robiliśmy. Wszystko działało jak należy. Przeprowadzka trwała kilka godzin, ustawiliśmy meble, kilka trzeba było dokupić i można było mieszkać. Byc może to był wyjątek, ale tak było.
Natomiast w latach 90 gdy budowało sie moje mieszkanie, dwa razy w tygodniu przyjeżdżałem na budowę przypilnować fachowców - i tylko dzięki temu nie mam krzywych ścian, źle położonej glazury czy terakoty na balkonie. Sąsiedzi nie mieli takiego szczęścia. Deweloper nie uznał za konieczne zakryć wstawione już szyby w oknach na czas tynkowania natryskowego agregatem. W rezultacie całe szyby były opryskane zaprawą, po skrobaniu zostały rysy na szybach.
A jak jest teraz - też musisz brać ekipę, która położy ci posadzki, glazurę, terakotę, zamontuje wannę, umywalki, baterie, itp. Czyli od otrzymania kluczy do wprowadzenia mija jeszcze kilka-kilkanaście tygodni. Kapitalizm, psia mać.!
Jednakowoż reasumując, to nie zmieniło się na gorsze, można powiedzieć, że generalnie status ten sam. Wtedy też ludzie na własny koszt doprowadzali mieszkania do stanu nadającego się do mieszkania. Tylko, że mieli o wiele większe problemy, żeby uzyskać odpowiednie materiały, o różnicy w jakości tychże nie wspomnę. Zwłaszcza w latach 80, gdzie w zasadzie już wszystkiego brakowało, a sukcesem było zdobycie kilku rolek papieru toaletowego. Przydawała się wtedy Trybuna Ludu.
Ja się przeprowadzam juz prawie dwa tygodnie…I konca nie widac…
To chyba robisz to na włąsną rekę?
Oczywiście.Wszystko na plecach.Jeszcze by tego brakowalo by mi obcy w plytach mieszali…
rozumiem że to o mnie i birbancie?
Nie tylko
to Jakub zawładnął jeszcze czyimś sercem?
A jak nie?
Nie tylko moderacja jest fanką
Jak “dostałam” wreszcie upragnione mieszkanie w bloku, to sama negocjowałam, aby spółdzielnia nie kładła mi żadnego PCV, tapet itp. To co zaoszczędziłam pozwoliło na zakup mozaiki podłogowej i tapet, czy farby, które mi odpowiadały. Robota własna męża nic nie kosztowała
Dla mnie, więc stan surowy jest lepszym wyjściem, niż “pod klucz”. Ważne, żeby drzwi nie były krzywo osadzone i okna się dobrze zamykały.
Poki co,tak właśnie jest😊
Dywany położone ale przecież sam wybieralem.Nikt mi niczego nie narzucal…
W tamtych latach, spółdzielnie zakładły we wszystkich mieszkaniach takie same wykładziny
Wszystko było z jednego magazynu - pcv na podłogę, armatura łazienkowa, drzwi.
Spółdzielnie nieco lepszej jakości były, ale komunalka do już był dramat.