Coraz drożej

pociągnę troche temat z " górskich kurortów".
Większość z nas chodzi do sklepów i jest obeznana z cenami w przeciwieństwie do wielu polityków którzy zaskoczeni pytaniem o cenę konkretnego artykułu, plotą androny. Jednak nie chodzi mi o nich.
Podam na własnym przypadku. W stosunku do paru artykułów (tu: spożywczych) uznałem że cena ich poszywobowała tak znacząco, że pora znaleźć zamiennik - podobny, jednak tańszy.
Trzymacie sie ciągle markowych produktów?

1 polubienie

W cenie markowych produktów masz pensję celebrytów którzy reklamują markę. Wcale markowe nie zawsze jest najlepsze.

7 polubień

Taaa, marki wlasne zwane bialymi.
Poza tym tu okolica nie tylko przemyslowa, ale i rolnicza i część zakupow prze neta z pominieciem psrednikow. (Warzywa, sery, suche wedliny), mięso tez z jatki gdzie klientow sporo, skladasz zapotrzebowanie na towar, właściciel współpracuje z lokalną rzeznia, więc też szczebelek hurtowni omija.
Ogólnie od konca covida koszty utrzymania wzrosly tak na moje kaprawe oko? Od 50 do 100% w zaleznosci od asortymentu.
Jak ktoś uważa, ze jak nie zje markowego serka to sie otruje?
To niech płaci…

1 polubienie

Poz tym markowe zwykle dluzej leży na półkach, a konserwanty drogie…

1 polubienie

Marka nie ma znaczenia. Liczy się jakość

4 polubienia

Pewien minister radził, żeby w czasie inflacji jadać mniej i taniej.

5 polubień

Najlepsza jest rada dla emerytów. Na pytanie: 'jak żyć"? jest odpowiedź: “krócej”.

5 polubień

Podobno głodówka dobrze robi na chudnięcie i myślenie a w zimnie człowiek lepiej się konserwuje i za życia. Ale ja np. wolę nie marznąć a zamiast głodówki spacery.

1 polubienie

Przymiotnik 2.go stopnia drożej w tytule pytania wprowadza perturbacje językowe, żeby nie powiedzieć — dysonanse poznawcze.

Jeśli jakiś artykuł jest obecnie droższy, to wcześniej (zgodnie z zasadami stopniowania przymiotników), musiał być drogi.
Drogi - droższy - najdroższy.

Czyli co :thinking: Artykuł był drogi, ale tani, bo był tańszy od tego droższego :thinking:

.cena to to, co płacisz; wartość to to, co otrzymujesz.
1 polubienie

Przypisywana Wałęsie, o ile dobrze pamiętam :wink:

3 polubienia

On się nazywał Zdzisław Krasiński i działał w stanie wojennym 82-85. Był ministrem od spraw cen. Mawiał w tv, że człowiekowi wystarczą dwa kurze jajka na cały dzień. I miał tytuł profesora nauk ekonomicznych. Wtedy to inflacja zmieniała się już w dewaluację, a zarobki szły już w dziesiątki tysięcy. Najwyższym nominałem było 5000 zł, a w 88 pokazał się maliniak czyli 10000zł. Sytuacja pieniężna wyrwała się wtedy spod kontroli. I zaczął się szalony dodruk, a ludzie stali się milionerami.

4 polubienia

Ponoć głodówka prowadzi do efektu jo-jo.

3 polubienia

Minister Czarnek też powiedział, żeby jeść mniej i taniej.

4 polubienia

Obserwując paragony za mój typowy koszyk w sklepie PSS, w którym zazwyczaj robię bieżące zakupy, odnoszę wrażenie, że obecnie skala wzrostu cen artykułów spożywczych nie do końca koreluje z oficjalnym wskaźnikiem inflacji. Podobne odczucia mam co do cen w sieciach handlowych.
Oczywiście są to tylko moje odczucia i nie chciałbym podważać tutaj uczciwości, prawdomówności i kompetencji klasy politycznej obecnie dzierżącej stery naszego państwa, która to jest przecież klasą samą w sobie i samą dla siebie … :wink:
Co do samych zamienników w postaci marek własnych wiodących sieci handlowych, tutaj przydaje się umiejętność czytania ze zrozumienie w połączeniu z odrobiną trudu wniesionego w samokształcenie w zakresie dietetyki, ponieważ mamy tutaj do czynienia z kilkoma rodzajami sytuacji. Czytając etykiety ze składem i wartościami odżywczymi bardzo często bywa tak, że produkt markowy i zamiennik pochodzą od tego samego producenta, lub nie mniej renomowanego wytwórcy i poza kolorystyką opakowania, oraz mniejszą gamą dostępnych smaków niczym się nie różnią. Oczywiście trzeba mieć się na baczności, bo jednak bywa tak, że zamiennik to tylko imitacja i analizując zawartość, jednak warto dla własnego zdrowia dopłacić do ”oryginału”. Wcale nie rzadko bywają również przypadki, że zarówno produkt markowy i jego zamiennik to zwyczajne śmieciowe pokarmy, za które producentów należałoby sądzić w Norymberdze za zbrodnie przeciwko ludzkości.

4 polubienia

Z moich obserwacji wynika, że w Polsce ceny różnią się od siebie w zależności od miejsca geograficznego. Moje porównanie ostatnie dotyczy października ubiegłego roku w zachodniopomorskim kontra wielkopolskie.
W tym pierwszym wzrost cen jest większy jak i same ceny artykułów spożywczych i paliwa. Czyli na wielkopolskiej prowincji jest taniej. Taniej również jest w okolicach Chojnic w porównaniu do pasu wybrzeża. A ogólnie w wymienionych przeze mnie obszarach dynamika wzrostu cen jest mniejsza niż było to przed 2023 rokiem. Nie kieruję się teraz moimi sympatiami politycznymi, to tylko moja obiektywna obserwacja. Będąc w danym miejscu w określonym czasie kupuję zawsze to samo i w tej samej ilości. I widzę ile mi kasy ubywa. Będąc przez półtora miesiąca w okolicach Poznania byłem mile zaskoczony ilością wydanych pieniędzy. Trzy, dwa lata wcześniej za to samo wydawałem więcej. Zawsze przed wyjazdem do Holandii nabywam polskie zapasy żywności do lodówki, mniej więcej co wyjazd tyle samo. I za ostatnim razem wydałem stosunkowo najmniej od 2021 roku licząc.

1 polubienie

Było to nie dalej, jak na początku stycznia 1989 roku. Zaspany, wsiadam do taksówki, by na czas dotrzeć na miejsce wyzysku i katorgi, dumnie pracą zwane. Na miejscu bylem niezmiernie szczęśliwy, że dotarłem punktualnie i kierownik nie będzie darł ryja za ponowne spóźnienie. Szczęście jednak nie trwało długo.
Kierowca taksówki zażądał za kurs kwoty mocno odbiegającej od wcześniejszych gratyfikacji za podobne usługi.

Legalnie i zgodnie z zasadami uczciwej dewaluacji skasował mnie za kurs równowartość tego, ile zarobiłem przez jeden dzień miesiąc wcześniej ( w grudniu 1988 r.), mocno mnie wtedy zaskakując, żeby nie powiedzieć wku…

Mocno wtedy postanowiłem nie pracować w tym i dla tego systema.

1 polubienie

Ha, a ja właśnie w holenderskim Lidlu kupowałam żywność o dłuższym terminie do spożycia i wiozłam do Polski. Tańszą oczywiście niż u nas. Może to dlatego, że była to mała miejscowość? Może w Lidlach w dużych miastach jest drożej? Nie wiem. Ale jeden ze sklepów (Lidl, albo Biedronka - staram się nie słuchać reklam) chwali się, że ma takie same ceny w całej Polsce. Czy to prawda? Jakoś politykom i reklamom nie wierzę :slight_smile:

2 polubienia

Co do Lidla, to nic nie powiem, bo zakupów tam nie robię. Mam za daleko, do niemieckich sklepów mi bliżej jeśli chodzi o odległość. No i taniej. Kupuję też w Plusie, który mam pod nosem, z tego co wiem jest nieco droższy od Lidla.
O “polskich” wiem jeszcze mniej niż holenderskich.
Jeśli o Biedronkę chodzi, to w Mosinie była tańsza niż Biedronki w Szczecinie i w okolicach. Ostatnio właśnie w Biedronce się zaopatrywałem i w Netto. I od razu mówię, że w Polsce Netto jest o wiele lepsze niż w Niemczech. W ogóle polskie supermarkety powinny być przykładem dla zachodnich pod względem rozmaitości zaopatrzenia. Gorzej z obsługą, ale mniejsza o większość. Nie wiem kiedy te zakupy w Holandii robiłaś, ale generalnie tu jest dużo drożej niż w Polsce. Kilka lat temu w Niemczech ceny niektórych artykułów były doganiane przez polskie ceny ale w zeszłym roku jesienią te niemieckie ceny znów trochę odskoczyły od tych polskich.

Planuję najbliższy pobyt w Polsce w kwietniu, zobaczę jak wtedy będzie.

Oj ja cos kojarze, ze to szlo o tydzień. Dwa jajka dziennie doprowadzilyby konsumenta do bankructwa. :wink:
A nie była ro dewaluacja a galopujaca inflacja, bo tak to zjawisko okresla sie na rynku wewnetrznym.
Co do dewaluacji? Trudno to dzis zakwalifikowac, bo zlotowka wymienialna oficjalnie nie byla, czarnorynkowy kurs walut rosl szybciej niz oficjalny, pomimo to, ze ciagle panoszyl sie rubel transferowy czyli metoda jak ruskie zdobywali waluty zachodnie , a raczej towary za bezcen wykorzystujac gospodarki krajow satelickich.
W ogole lata 80 byl to okres, kiedy Polska (chyba najbardziej) odczula ruski mir gospodarczy i chybavtylko dlatego, ze zyly pokolenia pamietajace II wojne i zwiazane z tamtym okresem umiejetnosci przetrwania to wszystko jakos sie toczyło i dotoczylo do nomen omen okraglago stołu. A nie skonczylo sie wojną domową.

Po 88 wyszły banknoty o nominale 100000 i więcej więc to już była dewaluacja.
Koszt produkcji banknotu przewyższał jego wartość. Tak, Polska najbardziej odczuła ruską socjalistyczną gospodarkę.
Zresztą, jak widać i ich kapitalistyczna jest do dupy.