Nazwa nie jest zbyt szczęśliwa, może dorobimy się lepszej, a może coś z Zachodu znów do nas trafi.
W dobie rozpasanego konsumpcjonizmu – jak się ostatnio mówi i z czym się zgadzam - wskutek wzrastającej zamożności społeczeństwa a także snobizmu, kiedy króluje krótkożywotność i nienaprawialność produktów przemysłowych, hasło Re-używalność nabiera coraz więcej sensu. Reużytkowanie czyli przedłużanie życia otaczających nas przedmiotów. Na różny sposób, przez naprawianie, przerabianie i wykorzystywanie do innych, przydatnych celów, przekazywanie ich innym.
Idea nie jest nowa, od dawna realizowana jest (okresowo blokowana przez nieprzemyślane przepisy prawa) w postaci przekazywania nadmiaru żywności do domów dziecka, czy przecenianie towaru pod koniec okresu używalności. Nowsze trendy to wolnodostępne szafki z książkami na mieście, lodówki z nadmiarem żywności (trwałej), czy punkty w rodzaju sklepów (freeshop), gdzie można pozostawić dowolny przedmiot byle w dobrym stanie i wziąć sobie coś dla nas przydatnego, do użycia, przeróbki, czy naprawy. Bez pieniędzy, bez zobowiązań.
Wiem że taki punkt powstał w Poznaniu, w centrum miasta, również w moim mieście powstaje. Działać ma na zasadzie wolontariatu, ale pod patronatem miasta i z jego pomocą (lokal).
Zwróćmy uwagę, że idea ta idzie w jednym szeregu z palącym problemem ochrony środowiska.
Moj syn byl czestym goscien w Repair-Cafe - nie wiem czy w Polsce sa takie. Jedni przynosza rzeczy do naprawy inni naprawiaja za drobna oplata lub gratis
W Darmstadt sa punkty a ulicy gdzie mozna ziostawiac odziez dla bezdomnych
Jest tez portal gdzie wystawia sie rzeczy za darmo w okolicy do odebrania
Urzadzane sa “przyjecia” z uzyciem odratowanych zdolnych do uzycia produktow
Kupujemy rzadko nowe urzadzenia. Syn sam skonstruowal komputer z czesci a laptop mam uzywany
Ksiazek z “biblioteczki” w markecie mam juz sporo
Ciuchy kupuje przewaznie w second-shopach
Ogolnie w Niemczech rosnie taka wlasnie opisana przez ciebie tendencja z wyjatkim…
…mojego miasta, bo tu to EKOLOGICZNA Katastrofa
Z jednym wyjatkiem. Znajoma zorganizowala wlasnie cos w rodzaju “second-shopu”. Zanosze tam ciuchy z ktorych wyroslam a kupuje prawie za bezcen inne (czesto w bardzo dobrym stanie i markowe)
Chleb czesto kupuje z poprzedniego dnia, bo i tak nie moge jesc swiezego a ten z poprzedniego dnia tanszy
Uwielbiam to i zdecydowanie jestem,“ZA”.
Najczesciej chodze do introligatora z rozlatującymi sie ksiazkami…Sam posuwam sie niekiedy do tego ze gdy widze plyte winylowa z rozwalona okladka a nie kosztującą zbyt wiele,kupuje i naprawiam w domu…
Stare meble,gadzety pokojowe i w ogole wszystko co moze mieszkaniu nadac jakis urok,są u mnie na celowniku cały czas…
jestem za
wlasciwie to nie powinno sie mnie do antykwariatow i na pchle targi wpuszczac, choc juz sie nauczylam, ze dom nie z gumy…
a jeszcze jak sie trafi kilka ciuchow, z ktorych mozna zrobic jeden nietypowy i troche wolnego czasu?
w introligatora to raczej nie probuje sie bawic - jednak trzeba to umiec i miec sprzet, dobre checi, nitka i troche kleju to malo.
Z książkami sobie radzę sam. Swoim własnym, zaczytanym i rozsypującym się, również bibliotecznym czasem, z przyjemnością przywracam wcześniejszą urodę. Klej introligatorski, płótno introligatorskie, odpowiednie ściągi i listwy - mam i one nie próżnują.
W ogóle z dawnych lat kiedy nie było nic a szczególnie nadmiaru kasy, pozostała mi taka skłonność aby zepsute najpierw próbować naprawić, a dopiero z konieczności do śmieci.
Znam mnostwo cwaniaczków którzy na to liczą. 85% społeczeństwa ma zapierdalać by utrzymywać 15%.
W tych 15% 2/3to obiboki i cwaniaki…
W Czechach ustawowo oddaje się żywność do banków dla ubogich. Mają jej 20x więcej niż potrzebują…
Tak wlasnie jest ostatnio u nas
Cos na wzor second-shop
Zanosze ciuchy z ktorych wyroslam i kupuje uzywane (bardzo porzadne prawie jak nowe) - prawie za bezcen
Oczywiście, to świetny pomysł. W nawiązaniu do mojego tematu o ekologii zniczy wpadłem na materiał o tym, że na niektórych cmentarzach pojawiły się miejsca w których można postawić niepotrzebne znicze do wykorzystania przez innych z nowym wkładem. BRAWO!
Obawiam się że się przejęzyczyłaś @Ajko i @ata-ata takoż. W tej inicjatywie nie chodzi o kupowanie. Rzeczy się oddaje, rzeczy się zabiera. Bezgotówkowo, bezczekowo, ohne Geld, gratis, nul złotych w obydwie strony.
To u mnie czasem funkcjonuje jako przykontenerowa wystawka
Ale trudno mowic tu o wymianie - sensowne natchmiast znajduja amatorow w postaci zbieraczy, imigrantow lub rodzimch.
A jednak to kraj potomkow Fenicjan - za grosik, ale handelek w magazynach czy sklepikach prowadzonych glownie przez organizacje pozarzadowe - prowadza skup, przyjmuja darowizny, naprawiaja - zysk idzie na ich dzialalnosc, glownie osrodki odwykowe i noclegownie. Caritas tez sie w to wpisuje.
Teraz zaczynaja byc tez bardzo popularne platformy wymiany - nie tylko towarow, ale i uslug. Fiskus zgrzyta zebami…
@Antykwa
To jest prawie bezgotowkowo, bo pieniadze ida czesciowo na oplate lokum i na rozne akcje dobroczynne
A osoby tam pracujace (przewaznie starsze panie) pracuja Ehremamtlich i nie dostaja nic
A zupelnie bezgotowkowo to jest ten portal w okolicy Frankfurtu nMenem tam sie oglaszaja co jest do oddania i podaja adres gdzie to mozna za darmo odebrac
Poza tym jest jeszcze Spermil (jak to na polski przetlumaczyc?). Jak przyjechalam do Niemiec to dobrze sytuowane malzenstwo nam pomagalo w roznych sprawach (przy kosciele byla taka placowka) i ogromnie sie dziwilam ze oni majac domek, duzo pieniedzy zbierali ze Spermilu rozne rzeczy i ten pan mial w piwnicy warsztat gdzie wszystko reperowal i nawet ze znalezionych mebli urzadzil pokoj corce!
Jednak wolę nazwę reuse
Lubię i stosuję, gdzie tylko się da, warto dodać, że poza ochroną środowiska łączy się to z ideami niemarnowania dobrych rzeczy i oszczędzaniem.
Przykłady:
Plastikowe woreczki na owoce i warzywa, które się naskładowały w domu, zużywam do oporu, a jak się skończą, kolejne uszyję z jakichś starych firanek.
Puszki po jedzeniu dla psa lub kota obieram z papieru, myję, ew. maluję farbą w sprayu i mam kubek na przybory do pisania, ewentualnie doniczkę na rośliny ozdobne.
Inny kubek, który dostałam i wygląda fajnie, ale do picia jest do niczego, też służy mi do przechowywania pisadełek.
Opakowania po kosmetykach z bezpiecznych materiałów wykorzystuję ponownie (np. do szklanej butelki z atomizerem po umyciu przelewam wodę do spryskiwania twarzy z maseczką, domową wcierkę do włosów itp., szeroka zakrętka z dobrego plastiku jest używana do rozrabiania sypkich maseczek).
W wakacje dostałam dużo wiśni, nie wyrzuciłam z nich pestek, tylko je wysuszyłam, zaszyłam w kawałek lnianego materiału, który akurat przypadkiem miałam, i mam suchy termofor.
Natki marchewki, liście z rzodkiewek itp. nie lądują w koszu, tylko robię z ich dodatkiem koktajle, pasty lub pesto.
No i oczywiście słoiki ciągle są w obiegu, aż się nie stłuką.
A szklane butelki z metalowymi zakrętkami też są często myte, obierane z etykiet i służą do wszelkich napojów jeszcze długo, do tego to butelka na np. wodę, sok lub kawę kosztująca zwykle ok.5 pln +od razu z zawartością do wypicia
A co do akcji promujących takie działania:
W Krakowie jest jadłodzielnia i ciuchodzielnia, Mihiderka (taka sieć knajpek wege) na swoje urodziny daje rabaty za danie im dużego słoika (wykorzystują dość intensywnie), coraz więcej firm kosmetycznych, np. iossi, oferuje zwrot zużytych opakowań po ich produktach do nich, które ponownie wykorzystują, a trochę obok tego Lidl od jakiegoś czasu prowadzi akcję przeceniania o nawet 70% produktów blisko daty ważności.
Nie uda się. Problemem jest rozwój technologii, oraz moda w obnoszeniu się z jej przejawami. Szaleństwo jakim jest choćby ajfon, który przy każdym modelu ustawia kolejki ludzi gotowych zapłacić za niego pieniądze nieadekwatne do rzeczywistej wartości.
Kiedyś statki drewniane były naprawiane i nierzadko pływały po sto i więcej lat. Samochody działały przez dziesięciolecia. Teraz dziesięć lat to przepaść. Zaraz wymienimy auta na elektryczne, ekologiczne ponoć. Będziemy wyrzucać tony baterii z autami po pięciu latach. Moim zdaniem nie zdołamy się uratować, bo niemal nikt tego nie chce. Dla wielu ludzi to nierealne zagrożenia jakiejś tam przyszłości. Nawet jeśli ktoś deklaruje chęć, to i tak zazwyczaj gromadzi te rzeczy.
Do tego większość przedmiotów nie daje się naprawiać i przekształcać. A nawet gdyby się dało, to komu się to opłaca? Taki prosty przykład: kto z Was naprawia buty lub ceruje skarpety?
Oczywisvce,jestem jak najbardziej za.
Sam bylem fanem nadawamie nowego zycia zuzytym przedmiotom.
Lubilem majsterkowac,teraz czasem az serce sie kraje,ile ludzie wyrzucaja rzeczy,z ktore mozna by wykorzystac.
Iestety we Wloszech,nie ma drugiego obiegu,moze gdzies w duzych miastach,ale na prowincji,zero.
Nawet w tzw,ciuchlandach,sa rzeczy,nowe,pozagatunkowe.