Pamiętam czasy, gdy za jedzenie podczas seansu obsługa mogła wyprosić delikwenta z kina. Teraz na salach kinowych panuje kult obżarstwa - juz nie tylko pop corn i cola, dochodzą różne dania z sosami pachnące na kilka sąsiednich rzędów. To samo jest na koncertach - piwo i przekąski. Bylem w Berlinie na koncercie Genesis, jakis Szkop kolo mnie wcinał currywurst!. O zgrozo to samo spotkalem nawet na koncercie Andre Rieu, gdzie wydawaloby się, rodzej muzyki wyklucza takie zachowania.
A jak jest u was? Jecie w czasie seansów/ koncertow?
Nie żrę nic podczas koncertów czy seansów. Wyjątkiem jest piwo na festiwalach, ale bez przesady. Zazwyczaj sączę jeśli w ogóle, tak by nikomu nie przeszkadzać.
Do kina chodzę ostatnio zdecydowanie rzadziej.
To taki rytuał. Nad morzem musi być gofer. W kinie popcorn.
popcorn nie jest jeszcze takim dziadostwem jak chipsy.
Nie jadam
Popcorn to pewna tradycja, ale teraz jest jakiś kult sybarytyzmu i zażerania emocji chyba albo dogadzania sobie. Może to wynika z braku wychowania w miejsce którego nastąpił chów. Człowiek różni się jednak od zwierzaka, że potrzebuje więcej rozrywki. A jeszcze efekty dżwiękowe to generuje, więc mało, że żrą to jeszcze żłopią i mlaskają. Jak dzicz.
Nie jem. W domu jak zglodnieje to film zatrzymam i kanapke zrobie, czy herbate.
Ale w kinie? Niehigienicznie przede wszystkim.
Na koncercie? Jak pod “golym niebem” to jestem w stanie zrozumieć.
Ale jak dla mnie takie zachowanie jest utrudnianiem zycia bliznim, ktorzy film chcą obejrzec.
W teatrze czy filharmonii po to wymyslono antrakty, zeby się to roznilo od burleski czy innej variete…
To może też wynika z kultu egocentryzmu, wynaturzonej pajdokracji w przypadku dzieci, które rosną i podąża się za dzieckiem, ale tak, że się to dziecko zostawia obcym na całe dnie a jedyne co je łączy z domem to wypakowane jedzeniem lodówki. Może to przekłada się na pierwotne zachowania w erze indywidualizmu…i tego, że dzieci się ma a nie wychowuje częstokroć. Nie ma kto zaszczepić podstaw kultury w skomercjalizowanym świecie
Kiedyś nic w sklepach nie było i był spokój.
Ja odwrotnie niż większość odpowiadających. Ja jem, ale nie chadzam do kina
Poważnie napisawszy, ponoć to żarcie to główny dochód kin.
Rzadko bywam w kinie. Nie, zdecydowanie nie jem w kinie. Wcale mi sie podoba ten nowoczesny zeyczaj obrzarstwa w kinie. Ewentualnie moze byc woda jesli kogos suszy bardzo.
Może to też efekt pustki egzystencjalnej.
A nie efekt jakości współczesnego kina?
Porcja popcornu z colą kosztuje wiecej niż bilet. Bez komentarza.
Tak potwierdzam. To drugi powod dla ktorego nie kupupuje tego w kinie.
Poruszyłeś wazna sprawę.
Ja już prawie do kina nie chodzę.I to nie tylko wina coraz mniej interesujących filmów bo jak zechcesz to coś,tam zawsze znajdziesz…Ostatnio byłem z córka na filmie…koreańskim bo ona właśnie przezywa okres fascynacji tym rejonem i muszę przyznać ze film chwilami był wręcz świetny!
Druga sprawa to właśnie to żarcie.Gdyby to ode mnie zależało,po prostu zakazałbym i jeszcze to rozreklamował! I jestem pewien ze kino ,mialoby swoją stała publiczność…
Tak sobie myślę…Co by było gdyby kiedyś,podczas Konfrontacji,ktos zaczął żreć.W nieistniejącym już kinie Bałtyk, chyba by go zlinczowali…
Najlepiej podsumował to kiedyś Kukiz gdy wylansował"My są już Amerykany"
Rzadko chodzę do kina, ale jeśli już, to wybieram kino w Szamotułach. Wołami nie zaciągną mnie do żadnego multikina, nie tylko z powodu jedzenia podczas seansu, ale też z powodu reklam. Kino w Szamotułach jest kinem przyjaznym, nie sprzedają tam żadnego jedzenia, czy picia i ilość reklam kończy się da dwóch, z reguły są to zwiastuny nowości filmowych.
Ale problem w tym, że kina nie mają własnych filmów, a to oznacza, że prawdopodobnie część dochodów z biletów musi iść do właścicieli tych filmów. Jeśli mam rację, to bez żarcia interes może się nie opłacać kinom.
Może i faktycznie kina mało zarabiają na biletach i podpieraja budzet lichwiarskimi cenami na jedzenie. Ale koncerty na wielkich stadionach? Wynajecie takiego obiektu przez wykonawcę to majątek i czy naprwwde mam uwierzyć ze bez sprzedaży zarcia stadion bylby stratny?
Gdybym byl muzykiem to w kontrakcie na wynajecie obiektu zażądałbym zakazu wnoszenia jedzenia i piwa na widownię. Niech jedzą w kuluarach a nie przeszkadzają normalnym sluchaczom.
Stadion/hala koncertowa nie jest wynajmowana przez wykonawcę, a przez organizatora koncertu. Wykonawca w tej całej maszynerii jest tylko wykonawcą. Czynnikiem, który swoim performance ma ściągnąć jak najwięcej owieczek do strzyżenia w jedno miejsce.
Artysta/zespół muzyczny ma kontrakt z organizatorem koncertu/koncertów. Nie ma wpływu na to, czym i w jaki sposób organizator koncertu uraczy widzów.
Przed organizacją koncertu organizator dostaje od wykonawcy tzw. rider, w którym zawarte są jedynie wytyczne artysty co do techniki nagłośnienia (aby sprzęt na stadionie/hali był kompatybilny ze sprzętem używanym przez wykonawcę) oraz ewentualnie (jeśli show tego wymaga) dodatkowe elementy oświetlenia. Rider zawiera także wytyczne artysty co do wyposażenia i warunków, które podczas koncertu mają panować
na backstage (za sceną). Garderoby, sanitariat, catering dla wykonawcy, etc.
Wykonawca ma jedynie dotrzymać ustalonego terminu, wyjść na scenę, zrobić show, zagrać kilka bisów i pożegnać się z widownią.
To tyle jeśli chodzi o decyzyjność wykonawcy podczas koncertu.
W zdrowym ciele, zdrowy duch i na koncercie powinno być coś dla ducha i coś dla ciała.
.inaczej drugi raz nie zaproszą nas wcale.
Ta lekturka nikomu nie zaszkodzi … Chyba że się ją będzie czytać cały dzień i będzie się przy tym piło spore ilości alkoholu.
Wtedy może zaszkodzić
To jest główny powód, dlaczego nie chodzę do kina. Na koncerty w ogóle nie chodzę, bo za dużo jest jak dla mnie haosu. Lubię ciszę, i spokój.