W związku nie ma znaczenia kto i czy musi , ważne żeby smakowało i nie było podziałów na ,
Twoja- moją działka.
Oczywiście ciężary to jego działka
Moja zonka mala drobna,ciezary to nie dla niej.
Wystarczy,ze z zakupami sobie radzi.)))
Teraz do ciezarow jest syn))
Ja jako zarzadca)))
No właśnie, syn.
Ja jestem typem matki , która nigdy przed nim nie paradowała w bieliźnie, do snu ubierałam się inaczej niż teraz , kiedy mieszkamy osobno.
To kolejny plus dla związku mimo iż staż długi , teraz mogę baraszkować kiedy chcę , jak chcę i ż gołym tyłkiem po mieszkaniu chodzić
No patrz,u mnie jest tak samo.
Syn rowniez mieszka oddzielnie,maja swoje mieszkanie w sasiedniej miejscowosci.
Ha, al Bog mi niczego takiego nie powiedzial…
Co ty mowisz,mnie z zona od poznania,doslubu uplynelo 7 miesiecy.
Nie bylo przymusu.
Za miesiac konczymy36lat razem))
ani jej ufaj, ani też jej wierz - uwielbiam całą Carmen
Alez to nie bylo o Tobie! Natomiast znam takie wypadki i dobrze taki uklad zrobil.
Ha,ha,ha…Wyborna ta zlota myśl na temat milosci
Brawo!
Teraz moge Ci “oddac” ze nic dodać,nic ująć
Ciekawe ze tak pisza tylko ludzie w naszym lub zblizonym wieku…Przynajmniej ostatnio…
Nie sadzilem,ze to o mnie,bo skad niby,ktos mial wiedziec,))))
Bardzo jestem inna niż w dzień ślubu. Takie mam wrażenie. Z biegiem lat człowiek się zmienia. Przysięgamy sobie miłość i wierność do końca życia ale kto wie czy da radę?
Do czego?
Teraz po ponad dwudziestu latach mogę mieć już więcej świadomość o sobie i mężu choć na sam koniec drogi będziemy wiedzieć jacy jesteśmy i czy daliśmy radę. Przysięgając sobie byliśmy tak młodzi i w wielu aspektach naiwni, że aż strach o tym myśleć teraz
Małżeństwo to praca, trzeba dbać o nie i muszą tego chcieć obie strony. To jest praca najmniej do późnej starości.
Nikt tego nie wie…ale starać się trzeba.
Oj,to jeden z lepszych tekstow na tym forum…Nalezy sie kolor od moderatora!!!
Do Boga w małżeństwie. @Tris_Prior
W większości ludzie są leniwi i często nawet w najgorętszym związku nie chce im się wysilać na dłuższą metę. A ze związkami jest jak z maszyną parową. Na początku ją rozpalasz i wszystko działa siłą rozpędu. Ale jak nie będziesz dorzucać do kotła i smarować mechanizmów, zwalania coraz bardziej, skrzypi coraz głośniej i w końcu się zatrzymuje.
Malzenstwo,jest jak domowa roslina.
Jak o nia dbasz,tak rosnie,a czasem kwitnie.
Po 36latach malzenstwa,moge to powiedziec z cala odpowiedzialnoscia.
To sztuka kompromisu,co za tym idzie ustepstw z obu stron.
To nie ślub , a wspólne życie pod jednym dachem przez 24 h ma wpływ na zmiany w związku .