Czy to Wasza młodość

I ten Wibowit jedzony z dłoni :stuck_out_tongue:

5 polubień

Było mało samochodów i dużo śniegu to się jeździłoJa z trzech lip aż do Urzędu Gminy zjeżdżałem.

4 polubienia

Dwóch moich kolegów starszych ode mnie o rok każdy, zima po zimie zginęli. właśnie na sankach. Jeden mój rówieśnik został kaleką do końca życia z powodów tych zjazdów. Smutne to, ale prawdziwe.

4 polubienia

I nikomu się nic nie stało :wink:

2 polubienia

A czy ktoś z was zna znaczenie nazwy “zwis męski ozdobny”?

6 polubień

Ja tak obok tematu, ale w nawiązaniu do tamtych czasów. Dwa lata temu nauczyłem wnuczkę, wnuka i jedną jej koleżankę rżnąć w tysiąca i makao.
Smartfony poszły na bok, a ja miałem przerąbane i opędzić się od nich i kart nie mogłem.
Za tydzień będę w Polsce i już zapytują, czy pogramy w karty.

Pamiętam jak w deszczowe dni w różnych komórkach i klatkach schodowych rąbało się w karciochy, aż miło. A jakie kłótnie i bójki z tego wynikały…, łezka w oku zakręciła się mnie…

5 polubień

Znamy znamy. Powstał razem z podomką.

4 polubienia

nikt się nie mazał, że kolano rozbił, bo poślinił i leciał dalej. A teraz płatki śniegu z rodzicem helikopterem rozczulają się, że dziubulek się rzuca na ziemię w markecie i że on się zdenerwował 5-latek :face_with_raised_eyebrow: …że dziecko cierpi i ograniczać nie wolno.

4 polubienia

Mając lat siedem, nauczyłem się jeździć konno na oklep, na wakacjach wiejskich, rok później pływać podglądając tych, co już umieli, a zimą sam na łyżwach się nauczyłem. Na rowerze też mnie nikt nie uczył, naumiałem się na tatowym, jeżdżąc i pedałując systemem; po ramą, bo nagi były za krótkie.
Kosiłem mając lat 10, kuzyni mnie nauczyli, itd…, itp…

5 polubień

I się nie spociłeś jakoś…

1 polubienie

Spocić to się człek spocił. jak cholera, ale to nikogo nie wzruszało. Wiadomo, człek się ruszał się, to i spocić się musiał.
W dupę dostawało się za co innego.

2 polubienia

Wszystko z obrazka kojarzę No i kapsle jak najbardziej

6 polubień

Bez komórek nikt nie zaginął, choć telefon miał mało kto. Nie wiedział człowiek, jaki świat jest niebezpieczny :stuck_out_tongue: bo nie było netu :joy:

3 polubienia

Gdybym chociaż raz stamtąd zjechała, to przez tydzień nie mogłabym usiąść na tyłku. Tam zdarzały się wypadki i miałam zabronione. :thinking:

3 polubienia

Komórki były, a jakże i swój urok miały. U nas na podwórku każdy lokator miał swoją, był ich cały rząd, a na dachach wyczynialiśmy dzikie swawole. Nie były wysokie, właziło się przez gruszę, która rosła obok ostatniej. A później przez trzepak, który zamontowano po jakimś czasie.
Za ganianie po dachach, jednakowoż wymierzano nam kary, bo upadek z trzech metrów mógł się źle skończyć.

2 polubienia

ja nie umiałam potem zleźć :confused: i zawsze się wydawało, że wlazłam, bo nie umiałam na czas się oddalić z miejsca zbrodni :stuck_out_tongue:

3 polubienia

Swą edukację rozpocząłem z prawą ręką w gipsie, albowiem dzień przed pójściem do I klasy, dnia 31 sierpnia 59, zleciałem z tego trzepaka i połamałem łokieć.

3 polubienia

A z temi dachami na komórkach, to tak się skończyło, że je grubo wysmołowali i już nie dało się na nich brykać. Ale jednego na tę smołę wrzuciliśmy i awantura z tego była niepomierna.

3 polubienia

Mnie po takim smołowaniu rodzice benzyną (chyba) domywali, ale ja to się sama osobiście wysmarowałam :wink:

3 polubienia

Dzieci i niektórzy dorśli nie siedzieli na tyktokach i innych głupotach i ludzie do siebie chodzili w gości dzieląc się wiadomościami, gdzie rzucili papier toaletowy.

4 polubienia