A jak się nazywała ta gra na klatce schodowej, w której rzucało się na podłogę monety, i ta moneta, która spadła tsk, że przykryła przynajmniej częściowo inną, zgarniala pulę?
Ja miałem spotkanie z paskiem po uwaleniu smołą garnituru od komunii
Były trzy rodzaje tej hazardówki. 1, stało się w kółku i rzucało monetą na twarde podłoże, ten który tak rzucił, że swą monetą nakrył jedną z leżących zgarniał wszystko, co na podłożu. Używało się kciuka lewej dłoni i palca wskazującego prawej. To nazywało się oko, oczko. 2. grało się na tej zasadzie przy stole. Monetę trzymało się w wewnątrz rozpostartej dłoni i palcami uderzało się w spód stołu, moneta robiła lob i ta która nakryła jedną z już tam leżących, wygrywała. To był podbijak.
A to, co opisujesz - odbijak. albo ścianka.
Nie, kobiety tak dlugo nie żyją
Zna, moja tesciowa w Ortalu pilnowala wzorcowni.
Nie stary a wiekowy ze szlachetna patyna czy inną naleciałością typu vintage
Zajrzyjcie na 1:41 tego filmu - widać Photoshopa (wstawiona głowa człowieka)
Oo widzisz, nie zauważyłam.
Z tego co na obrazku, nie używałem jedynie herbaty popularnej i do dzisiaj twierdze ze to się kwalifikowało pod sad.
Reszta,jak najbardziej!Niestety,Sporty także…
Czy ta flaszka w głębi to Polo Cocta?Mmmmm…uwielbiałem
Aaaa…Nie używałem tez Przemysławki…Odrzucało mnie
Powiadali, że herbata Popolarna i Ulung, to były zmiotki poporodukcyjne papierosów Popularne…
Tak,pamietam…I wcale bym się nie zdziwił gdyby to była prawda.
Pamiętam, a było to na początku lat 70, jednego Szweda, co założył się, że wypali całego Sporta. Wygrał zakład, ale się porzygał.
Mam umierajaca matke
Jesli będę miala prawo wyboru
Kiedyś w Bieszczadach,zaprzyjaznilismy się na pare dobrych lat, z Finem.Mial na imię Pekka.Ów bosonogi Pekka,wpadl kiedyś do Pewexu,kupil nam sztangę czerwonych LM-ów i…ofiarował nam za sztangę Sportów.
Policzyliśmy tych 10 paczek świństwa i interes był ubity!!!
Dla Pekki były to"nieznane zioła"i był w siódmym niebie!
Jeszcze gorszym świństwem od Sportów były ruskie Biełomory z taką pustą tutką i dwoma cm “tytoniu”. Dało się wypalić centymetr i łzy w oczach. Od jednego ruska dostałem paczkę, przez pół roku nie wypaliłem całej.
Widziałem to ale do ręki nie wziąłem.Dla mnie najgorsze świństwa to albańskie"A" oraz"DS-y"
Te albańskie też mi się kiedyś trafiły, ale nie pamiętam, jak “smakowały”…
U mnie nazywali to"w kupki"
Oczko. U nas w ściankę nie grało się
Dzięx