Kilka godzin człowiek zasuwa i nadal by było co robić. Ale nie ma siły …
To ten człowiek uczciwie się chyba namęczył, żeby nabałaganić
Nunu, wyluzuj… Spokojnie. Codziennie po trochu sprzątaj i wreszcie będzie taki błysk, że się zdziwisz.
Bo łatwiej jest zrobić bałagan niż porządek!
Bo łatwiej jest zrujnować niż zbudować.
Zawsze mówiłam,że robota w domu jest nie do przerobienia, niestety nie da się posprzątać na zapas.
Bo przestawiane z miejsca na miejsce porządku nie zrobi.
Poza tym na pewnym etapie mieszkanie wymaga pomalowania, doszorowania kafelków jeśli są, bo tło też jest ważne.
A przy okazji remontu można się pozbyć rzeczy zbędnych. A przydasie upchnąć w jednym miejscu
Wszystko zależy od tego, jak dawno się nie sprzątało i od tego, czy jesteś pedantką
Wszyscy macie rację. Pocieszam się, że jakbym mieszkała np. z Jarosławem K. to by go trzeba było wygonić na czas sprzątania, bo by był pewnie niezadowolony i twierdził by, że jest u siebie to wszystko może.
Jarosław K. nie wygląda na czyścioszka, więc miałabyś podwójną pracę sprzątać po sobie i jeszcze po nim. Dobrze, że z nim nie mieszkasz…niech to Cię pocieszy.
Zostaw to mnie…I zobaczysz różnicę!!!
Bez bajeru!
No chyba że jakieś farby czy lakiery…
Normalne sprzątanie…Hmmm…Mógłbym tym na życie zarabiać
Z oknami na czele!
Nie ma takiej potrzeby.
Wystarczy nie odkladać “na potem”.
Najpierw bym się musiała ze wstydu spalić, jakbym pokazała co “zaprowadziłam” … @mężatka chyba nie to miała na myśli. Ona pisze “w sumie” o robocie w domu.
Ale Ona ma rację.
Nic nie zrobisz na zapas ale,z drugiej strony,nie demonizuj!!!
Po prostu,nie odkładaj na potem.
Nie o to mi chodzi @collins02 . Praktycznie wszystko jest czyste na chwilę. Tutaj też można polemizować, co dla kogo oznacza słowo czyste.
Ja zawsze byłam maniakiem sprzątania, bywało nawet, że sprzątałam 2 razy dziennie. Teraz już przystopowałam, choć od czasu do czasu odzywają się we mnie dawne nawyki.
Absolutnie się z tym nie zgadzam!! Ostatnio jak sprzątałem w garażu, to w pewnym momencie zobaczyłem koniec sznurka wystający spod szafek. Jak było niesprzątnięte, ten koniec był niewidoczny …
No,dwa razy dziennie to raczej nie.Nawet bym czasu nie znalazł…
Siebie określiłbym w skrócie jako kogoś kto akceptuje np.“artstyczny bałagan” ale nigdy brud!
Np.mam na stole teraz jeszcze wczorajszy kieliszek wina,wymyślną szklanke po herbacie,8 cd,piórnik “otwarty” z nożem do listów,przyborami do pisania i klejem,okulary słoneczne…I troche zapisków,“things to do”
Ale płyty są czyste,pudełka wręcz umyte,stół nie ma śladu kurzu a odkurzacz był w pracy 4 godziny temu…Aaaa…Książka jeszcze troche pachnie bo w Poznaniu odebrałem od introligatora
Bywa i tak…
Mam tak chyba wśród płyt przeznaczonych na sprzedaż…
Ale…Wszystkie są w regale,“oddychają”,żadna okładka się nie sypie…
Kolego, nie ma artystycznego balaganu.
To artystyczny nieład, ktory zlosliwi nazywają balaganem…