Ja już więcej nic nie opowiem, bo mogę zostać rozpoznana przypadkowo przez kogoś z netu, kto to przeczyta Jestem spokojna kobietą i nie znam się na tym, co się wyprawia, gdy humory dopisują.
@Devil
Ja nie zjezdzalam. Ale za to w wieku 7 lat w owczesnym sanatorium (cos w rodzaju kolonii, prowadzone przez siostry zakonne) wspinalam sie po zewnetrznej stronie poreczy schodow. Doszlam jednakze do pierwszego pietra tylko, bo jedna siostra z przerazeniem w oczach mnie sciagnela na ziemie. Rowniez w przenosni bo kilka dni za kare przelezalam w izolatce. W tej izolatce to byly najbardziej spokojne moje dni. Bylo duzo ksiazek i klocki. Poza tym wpadlam na pomysl zeby odmowic kilkanascie pacierzy a moze nawet kilkadziesiat i miec ten przykry dla mnie obowiazek z glowy na kilka dni
Oj rozrabialam ja tam niezle. Najgorsze jednak bylo ze probowalam wtedy juz prowadzic z siostrami dyskusje filozoficzna na temat paradoksow w religii !!! ktora zawsze konczyla sie karą lub upomnieniem
@Devil
A mnie nie chcieli przeniesc o dwie klasy wyzej jak sugerowala nauczycielka, wiec nudzilam sie w szkole okrutnie (dlatego te 3 miesiace w sanatorium i kolejne 3 na Slasku u cioci)
Bo zeby nie umrzec z nudow:
podpowiadalam kolezankom uciesznie na przyklad pani kazala wymienic dni tygodnia, dziewcze dotarlo do czwartku i piatku no to szybko podpowiedzialam: szóstek, siódmek… dzieci mialy ucieche nauczycielka juz mniej
albo zbieralam sobie gruszki idac do szkoly kolo sadu a na lekcjach ustawialam je na lawce i wcinalam. Nie wiem dlaczego pani to przeszkadzalo, przeciez jadlam po cichu
Jaka trauma, ja tez jezdzilam na kolonie z zakonnicami. Ksiadz proboszcz urzedujacy w okolicy byl OK, lapy trzymal przy sobie, a nauczyl nas grac w pokera i ruletke. A te ostatnia mial prawie profesjonlna. Siostrzyczki rozmodlone niespecjalnie przemeczaly sie opieka nad dziecmi, wazna bylo, zebysmy sie na posilkach w komplecie stawiali.